– Pozycja Polaków na Litwie jest silna. Udało ją się znacząco wzmocnić w ciągu ostatnich kilkunastu lat. Wciąż jednak borykamy się z wieloma problemami. Przede wszystkim zwrot ziemi zagrabionej przez Sowietów w ramach reprywatyzacji. Dotychczas tylko połowa Polaków w Wilnie odzyskała ziemię. Dodatkowo Ustawa „o przenoszeniu ziemi” przyczyniła się do dużych nieprawidłowości na Wileńszczyźnie. Polacy bardzo często nie otrzymywali ziemi w swoich miejscowościach. Ziemię kiedyś należącą do Polaków otrzymywali przybysze. Niektórzy otrzymali więcej niż mieli. To wszystko osłabiło stan polskiego posiadania i prowadziło do zmian narodowościowych w dużych skupiskach Polaków – powiedział w rozmowie z portalem wpolityce.pl Waldemar Tomaszewski, europoseł, lider Akcji Wyborczej Polaków na Litwie – Związku Chrześcijańskich Rodzin.
Przywódca polskiej społeczności na Litwie podkreślił, że jest to sprzeczne z traktatem polsko-litewskim z 1994 r.
– Władze litewskie nie dotrzymała tego traktatu. Kiedy władze polskie chciały zbudować w 1997 r. strażnicę na granicy w Puńsku społeczność litewska protestowała, że wprowadzi się kilkadziesiąt polskich rodzin i zmieni się skład narodowościowy. Polska zrezygnowała z budowy strażnicy. Na Litwie niestety były ingerencje administracyjne, które uderzały w skład narodowościowy polskiego zwartego skupiska na Wileńszczyźnie i osłabiały naszą pozycję ekonomiczną – stwierdził Tomaszewski.
Europoseł przypomniał wydarzenia w Gudelach, gdzie w kwietniu 1993 roku w kierunku protestujących Polaków wojsko litewskie oddało strzały, na szczęście w powietrze. Dzięki odważnej i zjednoczonej pozycji miejscowych Polaków niedoszli osadnicy wycofali się ze swoich zamiarów.
– Po naszych wielkich protestach dwa lata później została wstrzymana. W 1997 r. powrócono do niej. W 1999 r. weszła w życie ustawa, która mówiła, że prawa do własności można było przekazywać innym. Dotąd wiele osób przenosiło prawo do ziemi krewnych. Nowe przepisy sprawiły, że tak zwane przenosiny wzrosły tysięcy razy, a otrzymywały je głównie osoby związane z rządem. Działo się tak, ponieważ o przekazywaniu ziemi decydowały rządowe służby rolne niepodlegające samorządom. Decyzji reprywatyzacyjne były podejmowane z pominięciem Polaków i polskich władz samorządowych. Prezydent V. Landsbergis przeniósł ziemię zarówno swojej rodziny jak i żony, które otrzymały grunty pod Wilnem w Bezdanach i Awiżeniach. Litewskie elity bardzo wzbogaciły się na tym procederze niemającym analogii prawnych w świecie – mówił Tomaszewski.
Odnosząc się do zarzutów podnoszonych przez niektóre środowiska w Polsce, iż Polacy na Litwie współpracują z organizacjami zrzeszającymi Rosjan, Tomaszewski zwrócił uwagę, iż nie ma to nic wspólnego z wielką polityką, a chodzi o rozwiązywanie lokalnych problemów.
– Po prostu to łączenie ludzi do wspólnej pracy. Dobrze, że to właśnie nam, Polakom udaje się przekonać Rosjan, Białorusinów, Ukraińców, Tatarów i innych do wspólnego startu. Jesteśmy również w stanie przekonać do startowania z naszych list i głosowania na nas Litwinów. To napewno dobrze świadczy o naszej działalności i renomie. Natomiast w Macierzy próbuje się te oczywiste nasze sukcesy dlaczegoś przedstawiać w kontekście geopolitycznym. To jest niedorzecznością. My działamy lokalnie, uczciwie pracujemy dla naszych wyborców łącząc wszystkich ludzi dobrej woli. Mamy wiele sukcesów na poziomach zarówno parlamentarnym jak i samorządowym. Nasi przedstawiciele budują szkoły, przedszkola, różne ośrodki socjalne, subsydiują ogrzewanie czy dostarczanie wody, wprowadzają ulgi podatkowe, troszczą się o szeregowego wyborcy – zwrócił uwagę Tomaszewski.
– Nie boimy się zarzutów wobec nas, bo nie boimy się mówić prawdy. Nie baliśmy się jej mówić za Sowietów. Osobiście poruszyłem sprawę mordu katyńskiego w polskiej szkole w roku 1980. Byłem przesłuchiwany i prześladowany. Naszym prześladowcom nie udało się jednak wykorzenić z nas polskości. Nie uda się to i teraz. Nawet, jeżeli będą na nas ataki ze strony poprawnych politycznie polityków i tak damy radę. Żyjemy w Wilnie, mieście Bożego Miłosierdzia. Do Wilna przyszedł sam Chrystus Zbawiciel i podyktował św. siostrze Faustynie swe przesłanie dla Polski i świata – dodał polski polityk z Wileńszczyzny.
Jest on zdecydowanie przeciwny próbom ściągania Polaków z Wileńszczyzny do Polski.
– Polskość należy wzmacniać na miejscu. Mimo różnych trudności są do tego sprzyjające warunki. W interesie Polski jest wzmacnianie polskiej społeczności na całym świecie. Polacy na Litwie nie są emigrantami. Mieszkamy tu od zawsze. Nigdy nie opuszczaliśmy Polski. To Polska od nas wyjechała po zdradzie jałtańskiej. Ale nic to w nas nie zmieniło. Polskość jest dla nas wielką wartością, większą niż dla Polaków w Polsce, ponieważ musimy tu zabiegać o wszystko, o polską szkołę, polską kulturę i polskie słowo. W Macierzy na szczęście nie ma takich problemów. Gdyby Polacy zaczęli masowo wyjeżdżać z Litwy byłoby to dla polskości zgubne. Wszyscy nigdy nie wyjadą. Wyemigrują najbardziej aktywni i społeczność będzie coraz bardziej osamotniona i gorzej zorganizowana. Tzw. repatriacja gomułkowska źle przysłużyła się Polakom na Wileńszczyźnie. W latach 1958-1959 wyjechały tysiące Polaków. Stanowiliśmy wtedy kilkanaście procent składu narodowościowego państwa litewskiego. Mieliśmy 300 polskich szkół. Obecnie Polacy stanowią 7 proc. w skali kraju, ale nadal większość aż w 40 gminach na Wileńszczyźnie. Mamy 36 polskich szkół dwunastoletnich. Wszystkich polskich szkół jest 60. Na Litwie w polskich szkołach uczy się 12 tysięcy dzieci. Dzięki wielkiej determinacji udało nam się ochronić polskie szkolnictwo. Z sukcesem przeprowadziliśmy reformę oświatową. W polskich szkołach język polski jest powszechny. Prawie wszystkie przedmioty są wykładane w języku ojczystym. To jest wielka siła i wielka wartość – stwierdził Tomaszewski.
/wpolityce.pl/
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!