Nieustannie zmieniający swoje wersje były prezydent RP Lech Wałęsa, obecnie bardziej znany jako TW „Bolek”, którego to pseudonimu ongiś używał (bynajmniej nie w partyzantce), ostatnimi czasy wezwał wdowę po gen. Czesławie Kiszczaku, by „wyjawiła prawdę” na temat dokumentów, które były przechowywane w jej domu, a które przejął następnie IPN.
A przypomnijmy, że wśród nich było podpisane przez Wałęsę zobowiązanie do współpracy z SB, a także donosy, których na przestrzeni sześciu lat naprodukował ogromną ilość, oraz pokwitowania odbioru pieniędzy, które za sporządzanie tychże donosów otrzymywał. Z dokumentów tych wyłaniał się obraz gorliwego kapusia, który za otrzymywane srebrniki sprzedawał swoich kolegów. Ekspertyza biegłych z zakresu badania pisma ręcznego jest jednoznaczna, kompleksowa i spójna, a zawarte w niej wnioski nie pozostawiają żadnych wątpliwości – brzmiał oficjalny komunikat IPN. Pismo było naturalne, nie stwierdzono prób ingerencji.
Na miejscu TW „Bolka” każdy pewne zapadłby się ze wstydu pod ziemię, ale nie on. „Bolek” zaczął na lewo i prawo rzucać oskarżeniami, wymyślać najprzeróżniejsze historyjki… I oto wpadł na pomysł, by wezwać wdowę po gen. Kiszczaku, by „wyjawiła prawdę”. Na Facebooku napisał:
„Pani Kiszczak, publicznie wzywam Panią do powiedzenia prawdy o tej „akcji teczkowej”, nie można uwierzyć by mąż Kiszczak tak Panią okłamał. Był przesłuchany pod przysięgą przez prokuratora w IPN, udzielił w telewizji wywiadu w którym zdecydowanie oświadczył prawdę. Natomiast prawdą jest, że prowadzono ze mną tajną i nieoficjalną walkę, gdzie w tej koncepcji podrabiano materiały by mnie zohydzić w oczach społeczeństwa i zniszczyć potrzebny mi mój autorytet. Jestem przekonany, że każdy sąd potwierdzi tą prawdę.”
– Mój mąż na pewno mnie nie okłamywał – powiedziała Maria Kiszczak w rozmowie z Faktem. – Zawsze mówił mi prawdę. Jestem w stu procentach pewna, że nie powtarzam żadnych kłamstw, a to wszystko jest prawdą. Przecież ja nic nie zdradziłam. Po prostu przekazałam te dokumenty do IPN. Tam była karteczka napisana przez mojego męża do Archiwum Akt Nowych, w której prosił, by te teczki upublicznić 5 lat po śmierci Wałęsy. Sądziłam, że oni uszanują prośbę mojego zmarłego męża. Stało się jednak inaczej… On się tego nie spodziewał i wystraszył. Jestem jednak pewna, że to wszystko było prawdą.
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!