Jak przypomniał dziś „Kurier Wileński”, niedawno rząd Litwy oświadczył, że do 2019 roku planuje zakończyć proces zwrotu ziemi, ponieważ trwa on bardzo długo, od 27 lat. Rząd zobowiązał samorządy do stycznia 2018 roku przygotować plan niezagospodarowanych gruntów w jednostkach samorządowych oraz zaprojektować działki, które mają być zwrócone prawowitym właścicielom. Decyzja ta ma przyśpieszyć zwrot ziemi.
Tymczasem eksperci oceniają rządową decyzję sceptycznie. Przypominają, że szybciej nie zawsze znaczy lepiej, gdyż przyspieszenie procesu może poskutkować masowym wypłaceniem symbolicznych rekompensat dla pretendentów do ziemi.
Rządowe plany przyspieszenia zwrotu ziemi sceptycznie ocenia również Renata Cytacka, prawniczka, radna samorządu miasta Wilna z ramienia AWPL-ZChR, prowadząca audycję „Ojcowizna” w Radiu Wilno.
– Praktycznie każdy nowo zaprzysiężony rząd na Litwie podaje nam datę zakończenia procesu zwrotu ziemi. Są to tylko deklaracje, gdyż za tym nie idą zwykle jakieś konkretne działania – mówi Kurierowi Wileńskiemu radna, zwracając uwagę również na problem dyskryminacji polskiej mniejszości narodowej w procesie odzyskiwania znacjonalizowanego przez Sowietów majątku.
Prawniczka, która w ciągu pięciu lat konsultowała Polaków na Litwie w sprawach zwrotu ojcowizny, podkreśla, że najwięcej problemów powstaje podczas zwracania ziemi na Wileńszczyźnie, a przede wszystkim w Wilnie.
– Niestety, właśnie tutaj ma miejsce najwięcej naruszeń prawnych. Jest to spowodowane brakiem kontroli i odpowiedzialności urzędników regulacji rolnej. W 1997 na Litwie ustawowo z ziemi, czyli nieruchomości, utworzono „ruchomość”. To ewenement na światową skalę. Tym samym zapoczątkowano problem z przenosinami ziemi. Jak ktoś zwrócił prawo do własności 1 ha, np. na Żmudzi, to mógł go przenieść pod Wilno oraz podwoić, a czasami nawet potroić swój majątek. Ziemie czasami przenoszono na tereny, które kiedyś należały do miejscowych Polaków – tłumaczy Renata Cytacka.
Zaznacza, że w wyniku przenosin ziemi wielu Polaków nadal nie może odzyskać swojej ojcowizny, bo działki już zostały zajęte. W pozostałej części kraju takich problemów nie ma i ziemia prawie wszędzie została już zwrócona.
– Tymczasem około 4 tys. polskich rodzin wciąż czeka na zwrot swojej ojcowizny, a krzywda wyrządzona Polakom wciąż trwa. Ostatnio do programu „Ojcowizna” zwrócił się mieszkaniec Wilna, któremu za posiadaną działkę w wysokości 6 arów wyznaczono rekompensatę pieniężną w wysokości zaledwie 70 euro! Mężczyzna z tego powodu czuje ogromny żal, bo jasne jest, że potrzebuje nie tej nikczemnej kwoty, tylko swojej ojcowizny – mówi Cytacka.
Podkreśla również, że przykładów dyskryminacji Polaków w sprawie zwrotu ziemi jest masa.
– Przykładowo na początku reformy odrzucano polskie dokumenty własnościowe sprzed 1939 roku, jakoby były to dokumenty obcego państwa. A jakiego niby miały być? To jawna dyskryminacja Polaków. W niektórych miejscach dany proceder trwał wiele lat. Tymczasem mieszkańcy z innych zakątków Litwy spokojnie przenosili swoją ziemię na własność, którą niegdyś zabrano Polakom – ubolewa Renata Cytacka.
Zaznacza także, że z tych „przenosin” skorzystało wielu przedstawicieli litewskiego establishmentu, sędziów, prokuratorów, sygnatariuszy Aktu Niepodległości Litwy. Jak mówi, nawet sam Vytautas Landsbergis przeniósł swoją ojcowiznę spod Kowna i zamienił 9 ha lasu w Szukiszkach na działkę na Zwierzyńcu w Wilnie, czy też działkę małżonki w Awiżeniach i in. O udziały ziemi, które przyznano Landsbergisowi, ubiegali się również rdzenni mieszkańcy tych okolic. Jednak zostali z niczym.
– Przypomnieć warto również o powtórnej, litewskiej nacjonalizacji. Polegała ona na anulowaniu aktów własności mieszkańców „wielkiego Wilna”, czyli okolic, które zostały przyłączone do stolicy w 1996 roku. Sprawy dotyczą przede wszystkim anulowania aktów własności, w których były jakiekolwiek zasoby leśne. Na przykład, jeżeli działka wynosiła 1 ha ziemi, a zasób leśny zaledwie 1 ar, to akt własności, który został wydany np. w 2003 roku – zostawał anulowany. Działo się tak ze względu na przyjętą później ustawę o lasach państwowych, na mocy której miejskie zasoby leśne należą do lasów państwowych i nie podlegają zwrotowi – tłumaczy Cytacka.
Jak mówi, dziś wszystkie zasoby leśne wciągnięte do „wielkiego Wilna” po 1996 roku są uznawane za lasy o znaczeniu państwowym i nie podlegają zwrotowi. W ten sposób, zdaniem rozmówczyni, mieszkańcom ponownie jest odbierana własność.
– Pamiętajmy, że w miastach można zwrócić tylko tę ziemię, która była w posiadaniu przed wojną. Ludzie otrzymali ją w słusznej wierze na podstawie aktu własnościowego. Jak można po latach zagrabiać to, co przedtem w imię prawa oddano? Okazuje się, że można. Sprawę przekazano do sądów, które anulowały prawo własności. W trakcie rozpraw wszelkie czynności prawne są cofane, np. jeżeli właściciel sprzedał działkę, to cofa się akt sprzedaży, a jeżeli ktoś zastawił w banku, to zastaw również jest anulowany itd. Nasi rodacy po otrzymaniu aktu własności dysponowali we własnym zakresie swoją własnością, a teraz sąd nakazał anulować wszelkie czynności cywilno-prawne i oczywiście kosztami obciążył właściciela parceli – mówi Renata Cytacka.
Ubolewa jednocześnie, że oszukany człowiek został dodatkowo zmuszony do poniesienia kosztów za błędy popełnione przez urzędników. Opłaty sądowe to ogromne koszty, zaś ludzie ponoszą odpowiedzialność za to, czego nie uczynili.
– Tymczasem w sądach nawet nie znajdziemy przykładów anulowania aktów własności u wielkich dygnitarzy, którzy przenieśli parcele z głębi kraju do rezerwatów, parków i wileńskich lasów. Kolejny raz okazało się, że nowelizacja ustawy została skierowana przeciwko miejscowym mieszkańcom – podkreśla Renata Cytacka.
Prawniczka stwierdza, że w sprawie zwrotu ojcowizny Polacy są dyskryminowani już od 27 lat.
– Są to lata upokorzeń, zwodzenia obietnicami, nadużycia urzędniczego i wysyłania bez końca do sądów. Własność, którą zaborcy zagrabili w jeden dzień, po upłynięciu ponad ćwierć wieku w niepodległym państwie, nadal nie zostaje zwrócona właścicielom. Trudno więc takie państwo nazywać demokratycznym. Konstytucja zabrania jakiejkolwiek dyskryminacji, dlatego polskich pretendentów z Wileńszczyzny w sprawie zwrotu ziemi należy traktować tak samo, jak pretendentów z innych zakątków Litwy i zwrócić ich własność godnie – mówi Cytacka.
Cały artykuł:
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!