Czy Unia Europejska i polskie banki kontrolowane przez państwo nie działają na niekorzyść polskich firm? Taki wniosek można wyciągnąć z podpisanej umowy wsparcia dla ukraińskich przedsiębiorców.
Polskie banki i Unia Europejska między innymi pieniędzmi polskich podatników finansują konkurencję polskich firm. Problem z zalewem polskiego rynku tanim ukraińskim zbożem właśnie przerabiamy. Nie jestem przeciwnikiem taniego importu, ale zwolennikiem tego, by konkurencja na rynku była uczciwa. Teraz problem może się rozciągnąć na inne sektory gospodarki. Otóż Biuro Prasowe Banku Gospodarstwa Krajowego (jedyny bank należący w 100 procentach do Skarbu Państwa) poinformowało, że „przedstawiciele Komisji Europejskiej, Banku Gospodarstwa Krajowego i jednego z ukraińskich banków – KredoBanku podpisali 26 stycznia w Warszawie umowy, które zapewnią kolejną pomoc dla walczącej Ukrainy”. Mikro-, małe i średnie przedsiębiorstwa, głównie w sektorze rolnym, przemyśle i produkcji rolno-spożywczej (czyli w obszarach, gdzie działa wiele polskich firm) mają dostać pomoc w formie gwarancji zabezpieczających kredyt w łącznej wysokości do 10 mln euro, a w kolejnym etapie – do 20 mln euro.
– PKB Ukrainy skurczyło się o około jedną trzecią, a straty materialne związane tylko ze zniszczeniami infrastruktury przekraczają 100 mld dolarów. Społeczność międzynarodowa powinna zrobić wszystko, by pomóc Ukrainie wygrać wojnę. Równocześnie Bank Gospodarstwa Krajowego razem z Komisją Europejską i KredoBankiem będzie wspierać ukraińskie firmy szczególnie z sektora rolnego, przemysłowego i produkcji rolno-spożywczej. Pomoc będzie we wszystkich miejscach na terenie Ukrainy, nawet tych najbardziej niebezpiecznych, gdzie bomby mogą spaść każdego dnia – powiedziała Beata Daszyńska-Muzyczka, prezes Banku Gospodarstwa Krajowego.
Wykorzystując pieniądze unijne, BGK zagwarantuje spłatę kredytów, których udzieli KredoBank ze Lwowa. Co to za bank? Otóż jego właścicielem jest PKO Bank Polski. Czy w takim razie w sytuacji, kiedy pojawią się problemy ze spłatą kredytów przez ukraińskich kredytobiorców poszkodowani będą tylko unijni podatnicy czy również polski Skarb Państwa, który jest właścicielem BGK i jednocześnie największym akcjonariuszem PKO BP (prawie 30 procent udziałów)? Czy to nie jest zbyt ryzykowna zabawa? Czy może z góry założono, że te kredyty nie zostaną spłacone, by w ten sposób wspierać finansowo wojenny wysiłek Ukrainy (w końcu nie tylko dla Komisji Europejskiej, ale i dla obu banków kwota 20 mln euro nie jest zbyt oszałamiająca)? Potwierdzeniem tej ostatniej tezy może być informacja, że „KredoBank będzie jednym z nielicznych, jeśli nie jedynym bankiem, który będzie kontynuował akcję kredytową dla przedsiębiorstw w miejscach, gdzie toczą się walki”. To by oznaczało, że prywatne banki nie angażują się na tym terenie, gdyż uznały to za zbyt ryzykowną grę.
Co ciekawe, z informacji prasowej BGK wynika, że „wsparcie będą mogli otrzymać ukraińscy przedsiębiorcy – również ci, którzy prowadzą działalność blisko obszarów, na których trwają walki”. Jednym słowem, wsparcie otrzymają też te ukraińskie firmy, które prowadzą działalność daleko od obszarów prowadzenia działań wojennych. Czy w tym momencie jest to wsparcie wojenne (cel polityczny), czy jednak zwykła działalność biznesowa, choć bardzo ryzykowna z uwagi na toczoną wojnę? Jednak jeśli jest to działalność biznesowa, to czy nie powinny się tym zajmować wyłącznie podmioty prywatne? Na własne ryzyko, a nie na ryzyko podatników, no bo przecież za BGK stoją polscy podatnicy.
Wątpliwości może być więcej, kiedy uświadomimy sobie, że prawdopodobnie całe to wsparcie trafi i wzmocni ukraińską mafię. Tajemnicą poliszynela jest bowiem poziom korupcji i łapownictwo urzędników na Ukrainie, gdzie poza mafią mało kto może prowadzić zyskowne interesy. Można się tylko domyślić, że po wybuchu wojny na Ukrainie skala problemu tylko się zwielokrotniła.
Eurokrata Maciej Popowski, zastępca dyrektora generalnego ds. polityki sąsiedztwa i negocjacji ws. rozszerzenia, przy okazji podpisania omawianej umowy powiedział, że od początku wojny Wspólnota (w tym oczywiście również polski podatnik) zaangażowała na Ukrainie prawie 49 mld euro. To sporo. Natomiast współpraca BGK i Komisji Europejskiej dotycząca pomocy Ukrainie do tej pory sięgnęła kwoty 25 mln euro. Pieniądze pochodzą z funduszy unijnych przeznaczonych na Sąsiedztwo Wschodnie Unii Europejskiej, które przekazano na pomoc humanitarną. W działaniach tych widzimy też pewną hipokryzję urzędników Komisji Europejskiej, skoro na innych polach współpracować z Polską się nie da, a w kwestii pomocy Ukrainie eurokraci nie mają z tym problemu.
Tomasz Cukiernik
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!