Oficjalny portal zajmujący się sprawą integracji Ukrainy z Unią Europejską, wyraził swój sprzeciw wobec “ataku” na Jarosława Hunkę i SS ‘Galizien”. Uważa, że nie udowodniono tej dywizji żadnych zbrodni.
Ukraińcy negują zbrodnie SS “Galizien”. W artykule, który ukazał się na portalu eurointegration.com.ua nazwano aferę w kanadyjskim parlamencie “prezentem dla Rosjan i Polaków”.
W artykule czytamy m.in.: Niektóre organizacje znalazły tutaj zupełnie inną symbolikę. Bezpośrednio po wydarzeniu żydowska organizacja CIJA (Centrum Izraela i Spraw Żydowskich) wyraziła swoje zaniepokojenie oficjalnym uhonorowaniem Jarosława Hunki.
Organizacja ta jest najbardziej znaną i najgłośniejszą proizraelską grupą lobbystyczną w Kanadzie, aktywnie monitorującą i komentującą kwestie związane z polityką pamięci Żydów i ogólnie polityką Państwa Izrael.
CIJA zwróciła uwagę na fakt, że weteran służył w 14. Ukraińskiej Dywizji Grenadierów „Galizien”, która jest oskarżana o współudział w ludobójstwie Żydów. Spotkało się to z szerokim odzewem mediów, co przerodziło się w skandal polityczny w Kanadzie.
Marszałek Anthony Rota przeprosił za decyzję o zaproszeniu Hunki. Stwierdził, że później dowiedział się więcej informacji, które sprawiły, że żałował swojej decyzji. Jednak w wyniku publicznej krytyki Rota ostatecznie złożyła rezygnację 26 września. I nie ma w tym nic dziwnego, bo nacisk na głośnik był naprawdę mocny.
Do rezygnacji natychmiast wezwała go nie tylko opozycyjna Partia Konserwatywna, ale także rodzima Partia Liberalna. W szczególności Minister Spraw Zagranicznych Melanie Joly skrytykowała zespół Trudeau, zaznaczając, że omawiała incydent także ze stroną ukraińską.
W ten sposób partia Trudeau próbowała uchronić samego premiera przed skandalem. Przecież przywódca konserwatystów Pierre Poulievre zrzucił odpowiedzialność polityczną za ten incydent na Trudeau.
Ostatecznie, choć Kancelaria Premiera nalegała, aby decyzja Roty została podjęta samodzielnie, Trudeau był zmuszony publicznie ogłosić, że jest zmartwiony incydentem.
„To było straszliwe naruszenie pamięci milionów ludzi, którzy zginęli w Holokauście” – stwierdził, dodając, że upamiętnienie Hunki było „głęboko, głęboko bolesne” dla Żydów, Polaków, Romów, społeczności LGBT i innych grup, których Naziści, których reżim eksterminował podczas drugiej wojny światowej.
Pomimo tego, że przed Trybunałem Norymberskim nie przedstawiono żadnych dowodów świadczących o winie dywizji „galicyjskiej” i jej bojowników za zbrodnie przeciw ludzkości i nie uznano jej za zbrodniczą, w różnych krajach emocje polityczne pozostały zachowane przez dekady.
Kanada nie była wyjątkiem. Już w 1985 roku w Kanadzie pojawiła się kwestia ewentualnego ścigania członków dywizji „Galizien” za zbrodnie przeciw ludzkości. Sprawa dotyczyła wezwania części kanadyjskich parlamentarzystów do sprawdzenia ewentualnej obecności na terytorium Kanady weteranów II wojny światowej, którzy – jak twierdzili – uniknęli kary za zbrodnie wojenne.
Do żądań zbadania tej sprawy przyłączyło się Centrum Szymona Wiesenthala z Wiednia, które wprost wskazywało na ukrywanie byłych bojowników dywizji w Kanadzie. Podobne oskarżenia zostały oficjalnie wysunięte przez ZSRS.
Temat ukrywania potencjalnych przestępców został chętnie podjęty przez kanadyjskie i niektóre światowe media, a ówczesny rząd pod przewodnictwem Briana Mulroneya został zmuszony do wszczęcia śledztwa pod naciskiem opinii publicznej.
Rząd powołał specjalną komisję do zbadania zbrodniarzy wojennych w Kanadzie. Przeszła do historii pod nieoficjalną nazwą Komisji Deschene’a (od nazwiska stojącego na jej czele byłego sędziego Sądu Najwyższego Quebecu Julesa Deschenesa). Komisja sporządziła listy bojowników dywizji „Galiczyna” i w stosunku do każdej osoby przeprowadziła śledztwo.
Po roku pracy okazało się, że spośród 217 weteranów, którzy znaleźli się na listach, 187 osób nigdy nie przekroczyło granicy Kanady, 11 już zmarło, dwóch wyjechało do innego kraju, 16 uznano za niewinnych zarzucanych im czynów przeciwko ludzkości, a jednej osoby nie odnaleziono.
Tym samym Komisja Deschene’a doszła do wniosku, że oskarżenia zarówno byłych żołnierzy, jak i samej dywizji, a jednocześnie rządu kanadyjskiego, który rzekomo ukrywał zbrodniarzy wojennych, były bezpodstawne. Jednak później, już pod koniec lat 90., kilku osobom postawiono zarzuty cywilne za krzywoprzysięstwo w trakcie prac komisji, większość z nich została jednak uniewinniona, a część z nich zmarła już w toku śledztwa.
Prezent dla Rosjan. I dla Polaków
Pomimo istnienia orzeczeń sądowych, stosunek do działalności oddziału „Galizien” pozostaje w dalszym ciągu niejednoznaczny i upolityczniony.
Historia upamiętnienia Jarosława Hunki pokazuje, że takie zdarzenia będą wykorzystywane przez różne strony w dogodnych okolicznościach.
Skandal ten z radością podchwyciła rosyjska propaganda, szerząca narracje o „ukraińskich nazistach”. (…) O ile jednak Ukraińcy są już przyzwyczajeni do rosyjskich ataków, reakcja Polski była dość nieoczekiwana. Ambasador w Kanadzie Witold Dzelski podzielił oburzenie CIJA w związku z zaproszeniem Hunki, a także oskarżył dywizję „Galizien” nie tylko o eksterminację Żydów, ale także Polaków.
Jednak po publicznych przeprosinach Anthony’ego Roty polski dyplomata oświadczył, że rozumie niezamierzone działania mówcy i uznał incydent za zakończony.
Reakcja MSZ była ostrzejsza – wiceminister Arkadiusz Mulyarczyk nazwał tę sprawę haniebną. Minister edukacji Przemysław Czarnek, znany ze swoich skandalicznych wypowiedzi, poszedł jeszcze dalej: -Zwracam się do pana Karola Nawrockiego, dyrektora Instytutu Pamięci Narodowej, z prośbą o pilne zapoznanie się z dokumentami i ustalenie, czy Jarosław Hunka jest poszukiwany za zbrodnie przeciw narodowi polskiemu i Polakom pochodzenia żydowskiego – powiedział.
Wypowiedź ministra ma jednak przede wszystkim charakter przedwyborczy – wybory parlamentarne u naszych sąsiadów odbędą się 15 października.
Można więc mieć nadzieję, że po wyborach Warszawa nie będzie wykorzystywać tej sytuacji jako kolejnego pretekstu do ataków na Ukrainę.
Czy ten skandal wpłynie na stosunki ukraińsko-kanadyjskie? Najprawdopodobniej incydent nie będzie miał istotnego wpływu na współpracę obu krajów i pomoc Kanady dla Ukrainy w czasie wojny.
Ci, którzy chcieli wywołać oddźwięk publiczny, osiągnęli to. Co więcej, tak szybkie odwołanie marszałka parlamentu pokazuje, że rząd Trudeau zdecydował się jak najszybciej zamknąć sprawę, nie wdając się w długie debaty, a nie obniżając i tak już dość niskie poparcie społeczne.
Jednocześnie sytuacja ta powinna zaniepokoić samą Ukrainę. Należy pilnie zintensyfikować działania edukacyjne dotyczące oddziału „Galizien”, gdyż jakakolwiek wzmianka o nim, pomimo szeregu orzeczeń sądowych, od razu daje zielone światło dla spekulacji.
Międzynarodowe zespoły historyków i prawników od dawna kwalifikują fakty dotyczące współpracy różnych organizacji i osób z władzami hitlerowskimi i popełniania zbrodni przeciw ludzkości, a także fakty braku takiej współpracy i takich zbrodni. Warto w takich sprawach zająć ostrzejsze, ale udokumentowane stanowisko.
Jednocześnie musimy zrozumieć, że takie sytuacje nadal będą wywoływać oddźwięk społeczny i medialny, a ci, którzy są zainteresowani krytyką Ukrainy, będą je wykorzystywać. A to znacznie komplikuje strategię Kijowa dotyczącą reagowania na tego typu skandale. Nie należy wątpić, że będzie ich więcej.
Cały artkuł jest dostępny tutaj.
NASZ KOMENTARZ: Warto jeszcze raz przypomnieć szlak bojowy dywizji “Galizien”, gdyż dziwnym trafem ukraiński portal zapomniał, że była to jednostka hitlerowskiego SS.
Dywizja SS Galizien została sformowana w 1943 roku, za zgodą hitlerowskiego gubernatora dystryktu Galicja, Otto Wächtera. Jej główny trzon został rozbity w bitwie pod Brodami w połowie lipca 1944 roku. Później została odtworzona i jako jednostka policyjna, została skierowana do pacyfikacji zaplecza, do czyszczenia terenów okupowanych z antyhitlerowskiej partyzantki.
2 lutego 1944 ukraińscy esesmani brali udział w pacyfikacji polskiej wsi Borów oraz okolicznych miejscowości. Oddział w sile około 3 tysięcy żołnierzy wkroczył w nocy do wsi całkowicie niszcząc 280 gospodarstw. 28 lutego 1944 żołnierze SS “Galizien” i innych formacji ukraińskich zamordowali w Hucie Pieniackiej 868 Polaków. 24 lipca 1944 roku w okolicach Iwonicza, SS Galizien przeprowadziła mord na 72 osobach, w tym. członkach AK i BCh.
Wbrew twierdzeniom ukraińskiego portalu, SS “Galizien” została za powyższe zbrodnie uznana przez Międzynarodowy Trybunał Wojskowy w Norymberdze za organizację zbrodniczą. Podobnie uczyniono ze wszystkimi jednostkami SS. Mimo to, po wojnie Brytyjczycy udzielili żołnierzom tej jednostki azylu. Wielu z nich, w tym Jarosław Hunka, wyjechało do Kanady.
Zdjęcie poglądowe przedstawia Ukraińców obchodzących 70. rocznicę powstania SS “Galizien”. Występują tu w tradycyjnych strojach “bojowników o wolność Ukrainy”.
Polecamy również: Kraków: trwa walka z zielono-komunistyczną “strefą czystego transportu”
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!