Korupcja i fala w ukraińskim wojsku to nie nowina. Okazuje się jednak, że demoralizacja tej armii doszła już do tego poziomu, że w oddziałach tyłowych dochodzi do wręcz dantejskich scen. Tak było m.in. w 211. Brygadzie.
Ukraińcy przybili jednego ze swoich do krzyża. Jak informuje portal “Ukraińska prawda”, 8 lipca br. dowódca kompanii jednego z batalionów 211. brygady pontonowo-mostowej Sił Wsparcia Sił Zbrojnych Ukrainy zauważył zaginięcie żołnierza w miejscu stałego rozmieszczenia w obwodzie tarnopolskim. Natychmiast zorganizowano jego poszukiwanie, podejrzewając dezercję. Żołnierz istotnie wrócił do domu, ale nie był zwykłym uciekinierem.
– Mężczyzna był w stanie krytycznym: chudy, blady, wyczerpany, przestraszony. Było widać, że jest pijany. Skulił się w kącie i początkowo w ogóle nie chciał się z nami porozumieć. A potem zaczął krzyczeć, że nie wróci na tę część, bo zostałby tam zamordowany, jeśli nie odda pieniędzy synowi szefa sztabu – wspomina Timofiej Ostaficzuk, funkcjonariusz wydziału wsparcia psychologicznego armii.
Zołnierz okazał się być jedną z ofiar ówczesnego dowódcy plutonu w 1. Batalionie, Władysława Pastucha, prywatnie będącego synem szefa sztabu. Człowiek ten wykorzystywał protekcję ojca do bycia armijnym królem życia. Znęcanie się nad wspomnianym żołnierzem oraz innymi, wyszło na jaw już podczas oficjalnych kontroli, które trwały od wiosny 2024 roku. Zamiast jednak ukarać winnych, niemal wszystkich przeniesiono do oddziałów piechoty.
Jesienią „Ukraińska Prawda” otrzymała część materiałów na temat sytuacji w 211. brygadzie mostów pontonowych od jednego z oficerów zajętych kontrolami. Pastuchowie, ojciec i syn, byli najbardziej charakterystyczną rodziną w brygadzie. Ojciec Walerij była szefem sztabu, zastępcą dowódcy jednostki, a syn Władysław, dowódcą jednego z plutonów. Funkcja sprawowana przez ojca dawała mu niepisaną, wysoką pozycję w jednostce.
Wykorzystywał ją do ściągania haraczu od szeregowców oraz torturowania ich w wymyślne sposoby. Jak ujawniono, oprócz zwykłego bicia, jego ulubioną torturą było krzyżowanie żołnierzy, co chętnie fotografował, by tym bardziej poniżyć swoje ofiary.
NASZ KOMENTARZ: To, że znalazł się zbrodniarz, dopuszczający się takich czynów to jedno. Fakt, że nie został za to pociągnięty do odpowiedzialności jest gorszy, bo świadczy o głębokim spatologizowaniu ukraińskiej armii oraz wymiaru sprawiedliwości.
Niestety, spora liczba tych ludzi, po wojnie przyjedzie do Polski.
Polecamy również: Weganka niemal zagłodziła dziecko
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!