Osiem tysięcy osób, a wśród nich wielu ukraińskich oficjeli, w tym patriarcha kijowski Filaret oraz lider partii „Swoboda” Oleh Tiahnybok, wzięło wczoraj udział w uroczystościach upamiętniających poległych w bitwie pod Beresteczkiem kozaków. Bitwę tę, trwającą od 28 czerwca do 10 lipca 1651 roku, bez wątpienia zaliczyć można do największych zwycięstw w dziejach polskiego oręża.
28 czerwca 1651 roku naprzeciw 80-tysięcznej armii polskiej (35 tys. wojska zaciężnego i prywatnego oraz przeszło 40 tys. pospolitego ruszenia), którą dowodził osobiście król Jan Kazimierz i której towarzyszyło 20 tys. uzbrojonej czeladzi oraz ogromny tabor, liczący 130 – 150 tysięcy wozów, stanęły oddziały kozacko – tatarskie. Bohdan Chmielnicki miał tu do dyspozycji ok. 40 tys. „zaporożców” i co najmniej drugie tyle „czerni”. Do tego dochodził 5-tysięczny oddział Tatarów pod dowództwem Nuradyn-sołtana, tysiąc Turków sylistryjskich, zaś chan Islam III Girej przyprowadził 28 tys. jazdy krymskiej. W bitwie, która ciągnęła się do 10 lipca, przy stosunkowo niewielkich stratach własnych Polacy doszczętnie rozgromili wroga, który stracił w niej ok. 50 tysięcy ludzi (zabitych bądź wziętych do niewoli).
A co stało się z Chmielnickim? Otóż zdołał on ujść z pogromu, ale 2,5 miesiąca później wojska polskie i litewskie dopadły pod Białą Cerkwią to, co zostało z jego armii. Chmielnicki wiedział, że to koniec. Ukorzył się w liście skierowanym do hetmanów, po czym osobiście stawił się przed obliczem hetmana Potockiego i padł mu do nóg…
A wiedzieć trzeba, że – jak napisał prof. Wacław Sobieski – „nie chciano Chmielnickiego złamać i zgnieść do reszty. Król chciał go użyć do swoich planów wojny z Turcją, panowie sądzili, że łatwiej na drodze kompromisu przyjdzie im zagospodarować się w swoich dobrach na kresach i w końcu na rozkaz króla stary hetman Potocki zawarł z Chmielnickim ugodę pod Białą Cerkwią (28 września 1651)”.
Minęło ledwie kilka miesięcy od zawarcia ugody w Białej Cerkwi, kiedy Chmielnicki po raz kolejny podjął knowania z Turkami i Tatarami. Znów słał uniwersały wzywające do rozprawy z „polskimi panami”. Nie minął nawet rok od bitwy pod Beresteczkiem, gdy Chmielnicki, idąc na czele Kozaków i Tatarów, zadał pod Batohem klęskę wojsku hetmana Kalinowskiego. Z dziesięciu tysięcy polskich żołnierzy wyjść z matni udało się niespełna dwóm tysiącom. Jeńców, w liczbie ok. 3,5 tysiąca, rozszalali Kozacy bestialsko wymordowali. To był „kwiat polskiego rycerstwa”.
Po tym akcie barbarzyństwa Chmielnicki zdobył Mołdawię, osadzając na hospodarskim tronie swego syna, po czym złożył hołd lenny sułtanowi tureckiemu. A gdy okazało się, że sułtan „nie dość energicznie” broni jego interesów, zwrócił się w stronę Moskwy. Efektem tego była rosyjska interwencja, a niedługo potem – „potop szwedzki”.
WK
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!