– Polityczna poprawność wyklucza […] pamięć o chrześcijaństwie, o kulturze, obyczajach, o tym, co uczyniło Europę fascynującym zjawiskiem dla milionów ludzi, którzy przyjeżdżają tu oglądać katedry, poczuć klimat muzyki Mozarta czy poznać fenomen twórczości Szekspira – powiedział w rozmowie z „Gościem Niedzielnym” prof. Andrzej Nowak, odnosząc się do wystawy, którą można oglądać w Domu Europejskiej Historii w Brukseli.
Prof. Nowak zauważył, iż brakuje tam nie tylko Mickiewicza, nie ma też Dantego, Bacha czy Balzaca, zwracając uwagę, że kanon politycznej poprawności, z którym od samego początku zaznajamia nas wystawa, zakłada, że nie ma kultur wyższych i niższych.
– Europa nie mogła więc stworzyć niczego bardziej wartościowego niż kultury powstające na innych kontynentach. Po drugie, co też jest wprost wyrażone w nagranej na tablet narracji przewodnika, bogactwo kulturowe Europy brało się z stąd, że skolonizowała ona świat. Słyszymy, że kolonializm jest wielką winą całej Europy, także tych jej części, które z kolonialnym dziedzictwem nie mają nic wspólnego. I to jest ogromne zafałszowanie historii – podkreślił historyk.
Zwrócił przy tym uwagę, że nie było tam ani słowa o tym, że część państw tworzących dziś UE padła ofiarą kolonializmu, również ze strony narodów spoza Europy. Podkreślił nadto, że wystawa ani słowa nie poświęca imperializmom, pokazując jednocześnie, że za całe zło w Europie odpowiadają narody i nacjonalizmy, nie imperia i imperializmy.\
Odpowiadając na pytanie, jak w Domu Europejskiej Historii można abstrahować od wartości i tego, skąd wzięła się UE zwrócił uwagę, że przesłanie wystawy jest czysto ideologiczne, czyli wędrujemy od ciemności do światła.
Tak więc przed powstaniem się UE Europa była piekłem, w którym źródłem zła było chrześcijaństwo i nacjonalizm. Z kolei raj jest uosobiony wielkim portretem przewodniczącego Van Rompuja, który odbierał Nagrodę Nobla przyznaną UE.
Prof. Nowak opowiedział też o „polskich akcentach” wystawy. Pierwszym z nich jest Trylogia Sienkiewicza wyłożona blisko Manifestu Komunistycznego. Kolejny akcent to nazwisko Feliksa Dzierżyńskiego. Z kolei Józef Piłsudski został przedstawiony przy pomocy fajansowej figurki, jako przykład autorytaryzmów.
Hierarchizacja występuje również przy ukazywaniu II wojny światowej. Ta część wystawy poświęcona jest głównie cierpieniom ludności cywilnej.
– Opowieść o nich zaczyna się od niemieckich wypędzonych. Budzi współczucie ogromne zdjęcie wymizerowanej rodziny opuszczającej wschodnią część Rzeczy w 1945 roku. Są oczywiście i inne fotografie, są partyzanci białoruscy, nieznane ofiary publicznych egzekucji, a na koniec młoda, elegancko ubrana kobieta, przedstawiona jako Polka, która wychodzi z obozu dipisów, stworzonego dla osób, które znalazły się po wojnie poza swoim państwem. To jest cały obraz polskich cierpień w czasie II wojny światowej — zwrócił uwagę historyk.
Równie źle przedstawionym tematem jest Holocaust – jako zderzenie światła z ciemnością. Dodał, że nie spotkał się jeszcze z żadnym głosem protestów w tej sprawie ze strony polskich europarlamentarzystów.
Zwrócił jednak uwagę, że jest pewien element budzący nadzieję. Wystawa bowiem jest potwornie nudna, czego doskonałym przykładem były znudzone i ziewające dzieci, które ją zwiedzały.
– To jest łopatologiczne muzeum ideologiczne, zrealizowane na poziomie muzeum historii partii w Moskwie. Są zatem duże szanse, że ten przekaz nie będzie działał – podkreślił prof. Andrzej Nowak.
/Gość Niedzielny, wpolityce.pl/
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!