Wiadomości

Upadek liberalnego czeskiego polityka o etiopskich korzeniach

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

W ostatnich dniach Czesi żyją skandalem, którego bohaterem jest gwiazda liberalnego mainstreamu – Dominik Feri. Ten 24-letni młodzieniec o etiopskich korzeniach, prawnik z wykształcenia, poseł partii TOP 09, jest popularnym influencerem, którego konto na Instagramie śledzi milion osób. W 2014 roku jako 18-latek (w mieście Teplice) został najmłodszym radnym w historii Czech, zaś w 2017 roku jako 21-latek najmłodszym posłem w dziejach tego kraju. Chętnie słuchany przez młodzież i zapraszany z wykładami do szkół, dał się poznać jako zdecydowany zwolennik rewolucji obyczajowej, m.in. przywilejów małżeńskich dla par homoseksualnych, łącznie z prawem do adoptowania dzieci. Niemiecki dziennik „Die Welt” uznał go za jednego z najbardziej obiecujących, proeuropejskich polityków Europy Środkowej.

W 2017 roku Feri wsparł kampanię #MeToo, protestując przeciw molestowaniu seksualnemu kobiet. Zgadzał się z jednym z głównych założeń tego ruchu, że ofiarom gwałtów lub napaści na tle seksualnym należy zawsze ufać, a ich zeznań nie można kwestionować.

Minęły cztery lata i oto sam Feri został oskarżony przez kilka kobiet o gwałt, zmuszanie do seksu, przemoc fizyczną, poniżanie słowne i domaganie się od nich roznegliżowanych zdjęć. Obszerne i szczegółowe relacje pokrzywdzonych opublikowały popularny dziennik „Denik N” oraz magazyn „A2larm”. Do opisywanych zdarzeń miało dojść w latach 2015-2020 na studenckich imprezach. Reporterskie dochodzenie wykazało, że skandale obyczajowe Feriego były tajemnicą poliszynela na wydziale prawa Uniwersytetu Karola w Pradze.

Dlaczego sprawa wypłynęła dopiero teraz? Jedne z kobiet mówią, że nie kontaktowały się z policją, ponieważ był on medialną gwiazdą, ikoną czeskiego liberalizmu, wspierał ruch #MeToo oraz społeczeństwo otwarte, więc nie chciały szkodzić sprawie. Inne nie zgłosiły się na policję, ponieważ bały się, że nikt nie uwierzy w ich oskarżenia pod adresem tak wpływowej osoby.

Sam Feri częściowo uznał swoją winę. Stwierdził, że kiedyś był innym człowiekiem niż teraz i dziś postępuje inaczej niż kilka lat temu. Przeprosił za to, że zachowywał się wobec kobiet niewłaściwie, „z naruszeniem zasad dżentelmeńskiego postępowania”, jednak nie przyznał się ani do napastowania seksualnego, ani do gwałtu. Mimo to zrezygnował z mandatu posła, a jego sprawą zajęła się policja.

Dziś polityk mówi, że zarzuty pod jego adresem o gwałt są fałszywe, zaś oskarżającym go kobietom nie należy wierzyć. Cztery lata temu (a więc w czasie, gdy sam – zgodnie z relacjami ofiar – miał dokonywać napaści seksualnych) zgadzał się z zasadą, że zeznań poszkodowanych kobiet nie można podważać, ponieważ zawsze są prawdziwe.

Nie wiadomo, jaki będzie wynik dochodzenia policji i czy sprawa zakończy się przed sądem. Wydaje się jednak, że błyskotliwa kariera polityczna młodego prawnika legła w gruzach. Niezależnie od tego, czy wina zostanie udowodniona, cała opisywana historia wystawia mu nienajlepsze świadectwo. Jeżeli był winny, okazał się gwałcicielem i hipokrytą; jeżeli zaś był niewinny, okazał się głupcem, który sam ukręcił bicz na siebie, kwestionując zasadę domniemania niewinności.

/msn.com/

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!