Jak zawiadamia portal pch24.pl polityczna poprawność w założeniu jej zwolenników miała chronić mniejszości przed dyskryminacją. W efekcie jednak wytworzyła inną mniejszość: „białych mężczyzn”. W Stanach Zjednoczonych dawni władcy stali się bandą wyrzutków. Do tego stopnia, że zauważa to nawet lewicowo-liberalny „Newsweek”.
W USA nagonka na białego mężczyznę rozpoczęła się w połowie XX stulecia, gdy rozpoczął się ruch na rzecz praw obywatelskich i rewolucja obyczajowa. Feminizm odnosił sukcesy, a w 1973 roku Sąd Najwyższy zalegalizował aborcję. Coraz więcej kobiet szło do pracy, w tym na stanowiska kierownicze. Twórcy filmów wykpiwali zaś białych mężczyzn.
Po przerwie w okresie prezydentury Ronalda Reagana (1981-89) wojny kulturowe przyspieszyły podczas kadencji Billa Clintona (1992-2000) i Baracka Obamy (2008-2016). Po zakończeniu drugiej kadencji Obamy biali mężczyźni, zdegradowani ekonomicznie i pogardzani w sferze kultury zbuntowali się i wybrali na swojego przedstawiciela Donalda Trumpa. Trudno bowiem, by głosowali na Hilary Clinton. Polityk ta bowiem – twierdzi Piotr Milewski – określiła ich mianem wyrzutków „rasistowskich, seksistowskich, homofobicznych, ksenofobicznych, islamofobicznych”.
Jak zauważa Piotr Milewski „ta samobójcza deklaracja wynikała z zastosowania wobec wyborców Trumpa kryteriów politycznej poprawności, opierającej się na orwellowskim założeniu, że można kształtować zjawiska społeczne zmieniając język, który je odzwierciedla. Liberalne elity przez trzy dekady zaostrzały reguły mówienia o seksie, płci, kolorze skóry, innych nacjach”.
Amerykańska lewica nie jest w stanie pojąć fenomenu Donalda Trumpa. Człowiek ten, podobnie jak jego wyborcy biali mężczyźni nie mieści się bowiem w ich wizji świata. Według poprawnych politycznie Amerykanów „z białym mężczyzną nie da się porozumieć, bo pozbawiono go człowieczeństwa”.
Obecnie Stany Zjednoczone są podzielone na dwa obozy. Po jednej stronie znajduje się nowa lewica, kontynuująca narrację o złych białych mężczyznach, molestujących kobiety (jako kierownicy) i strzelających do czarnoskórych (jako policjanci). Po przeciwnej stronie znajduje się alternatywna prawica, broniąca białych mężczyzn. Ucieka się ona do podobnych metod jak kontrkultura lat 60. – ciętego żartu, happeningu, ironii. Działania nowej lewicy zwiększają tylko oburzenie wśród białych. To zaś może doprowadzić do wzmocnienia elektoratu Donalda Trumpa i wyboru go na drugą kadencję.
Sytuacja w Stanach Zjednoczonych musi być naprawdę poważna, skoro nawet lewicowo-liberalny „Newsweek” dostrzega dyskryminację białych mężczyzn nienależących do elity. Warto pamiętać, że kiedyś komunizm głosząc hasła powszechnej wolności i równości doprowadził do dyskryminacji klas niepasujących do ich wizji świata: arystokratów, duchownych, kapitalistów, inteligentów. Obecnie to samo czyni marksizm kulturowy. Jest on bowiem podobnie jak marksizm „klasyczny” ideologią podziału i nienawiści.
Zgadzacie się z tą analizą? Czekamy na wasze komentarze.
Źródło: pch24.pl
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!