Jak informuje portal nczas.com Pittsburghu w Pensylwanii Carnegie Museum Historii Naturalnej ukryło jedną ze swoich ekspozycji, a nawet za nią przeprosiło. Pomyślana jako atrakcja scena ataku lwa na ciemnoskórego jeźdźca okazał się nie przystawać do nowej rzeczywistości po rewolcie ruchu Black Lives Matter.
Poszło o kolor skóry zaatakowanego jeźdźca, chociaż tylko czekać, że pod naciskiem np. jakiejś partii „animailistów” przeproszą i za niewłaściwe i stygmatyzujące przedstawienie lwa…
W Stanach Zjednoczonych ideologia „postępu” zatacza coraz szersze koła i wkracza w każdą dziedzinę. Carnegie Museum najpierw ostrzegało zwiedzających o tym, że ta historyczna scenka rodzajowa z Afryki może zagraża „wrażliwości”. A w końcu ekspozycję zasłoniła.
W końcu atak lwa to przecież przemoc, a można się domyślać, że lew kierował się np. motywem rasowym i dawał tu zły przykład dydaktyczny zwiedzającym muzeum. A może nie spodobał się tu schemat kojarzący tego ciemnoskórego jeźdźca z wielbłądem?
Bez pół litra nie zrozumiesz – jak mawiali Rosjanie. Jednak instalacja „Lew atakujący dromadera” po raz pierwszy od 120 lat, nie jest już widoczna dla zwiedzających. Umieszczono ją za zasłoną…
Dyrektor muzeum historii naturalnej Stephena Tonsor wyjaśniał, że ekspozycja „przynosiła niektórym osobom kolorowym traumatyczne doświadczenie przemocy na tle rasowym”. Może wsadzić na dromadera manekina białego człowieka i nie tylko pozbędą się traumy, ale może będą i… usatysfakcjonowani?
To przestaje być już śmieszne…
Źródło: nczas.com
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!