Ustawa wiatrakowa trafiła pod obrady Sejmu. Posłowie złożyli do niej kolejną serię poprawek, dlatego teraz projekt wróci do prac w komisjach.
– Ten kompromis, jak zwykle przy kompromisach, trochę nie podoba się jednym, trochę nie podoba się drugim, ale jest gdzieś pośrodku, pomiędzy interesami obu tych grup i szacowane jest, że jednak spore terminy w Polsce odblokuje, a dużym problemem jest to, że w tych miejscach, gdzie te wiatraki można usadowić, nie ma dostępu do sieci, bo sieci są oddalone od tych miejscach, gdzie w tej chwili nie ma infrastruktury. To też jest dużą przeszkodą, stąd też Polska jako kraj w tym kryzysie energetycznym, otwierając drogę do inwestycji, też się zastanawia, w jaki sposób zabezpieczyć na przyszłość nasze energetyczne potrzebne, bezpieczeństwo. Myślę, że jeszcze wiele różnych innych pomysłów na OZE będą musiały być w Polsce realizowane – powiedział w Sejmie poseł Marek Suski, zdając relację z prac komisji.
– Nasza ustawa adresuje wszystko to, co zostało ustalone podczas pracy w terenie. Upodmiotowi samorządy lokalne, wprowadza konieczne konsultacje. Na dzisiaj ta ustawa nie tylko umożliwia budowę wiatraków, ale i domów mieszkalnych wszędzie tam, gdzie wiatraki stoją – powiedziała odpowiadając na pytania i zarzuty posłów minister klimatu Anna Moskwa.
W związku z tym, że do ustawy zgłoszono kolejne poprawki, projekt ustawy trafi ponownie pod obrady komisji. Ustawa wiatrakowa, czyli tak zwana ustawa 10H, jest poza ustawą o Sądzie Najwyższym jest jednym z tzw. kamieni milowych, do przyjęcia które brukselscy szantażyści nam narzucają jako warunek wypłaty środków z Krajowego Planu Odbudowy. 7 lutego ponownie zajmie się nią Sejm.
Nieoczekiwanie przewodniczący komisji energii złożył do niej poprawkę, która ustala minimalną odległość elektrowni wiatrowych od zabudowań na 700 metrów, a nie jak wcześniej, 500. Komisja poparła poprawkę w głosowaniu.
/wprost.pl/
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!