„Polam – i wszystko jasne!” – głosił slogan reklamowy zjednoczenia „Polam”, w którym za komuny produkowano lampy. Ale po co nam tu jakiś „Polam”, którego zresztą już nie ma, bo zostało rozwiązane w roku 1989, kiedy wszystko można wyjaśnić również bez użycia lampy, nawet takiej, która leczy wszystkie choroby? Zamiast lampy wystarczy przeczytać wyniki głosowania, jakie odbyło się w Sejmie 19 lipca nad projektem ustawy „antyroszczeniowej”, autorstwa Wielce Czcigodnego Pawła Rzymkowskiego z klubu Kukiz 15. Jak pamiętamy, projekt ten już raz trafił na porządek dzienny Sejmu, ale pan marszałek Kuchciński natychmiast go zdjął z powodu obawy, że skomplikowałby on stosunki międzynarodowe. To jest rzecz pewna, że by skomplikował, bo te stosunki polegają między innymi na próbie obrabowania Polski pod pretekstem holokaustu – ale wydawałoby się, że w polskim interesie państwowym i narodowym leży maksymalne skomplikowanie tej sprawy tak, aby rozwikłanie tego węzła gordyjskiego przeciągnęło się do końca świata. Jednak w polityce, zwłaszcza tej, jaką uprawiają władze naszego nieszczęśliwego kraju, żadnej logiki nie ma, niczym w słynnej anegdocie o Aaronku. To znaczy – może i jest, ale jeśli już, to logika nikczemna, podyktowana nie interesem państwa, tylko interesem osobistym. Nie jest bowiem wykluczone, że pan marszałek Kuchciński zdjął ten projekt z porządku dziennego nie tyle w obawie skomplikowania stosunków międzynarodowych, co sytuacji własnej. Oto bowiem po ujawnieniu notatki z rozmowy pana Tomasza Yazdgeriego, pełnomocnika Departamentu Stanu USA do spraw holokaustu z panem ambasadorem Jackiem Chodorowiczem, jaka odbyła się 25 października 2018 roku, zabrał głos Naczelnik Państwa Jarosław Kaczyński, buńczucznie oświadczając, że Polska żadnym roszczeniom nie zadośćuczyni. Rzecz jednak w tym, ze Naczelnik Państwa formalnie jest prostym posłem, którego deklaracje, zwłaszcza wygłaszane na jakichś wiecach, w najmniejszym stopniu państwa polskiego nie wiążą. Ale chociaż nie wiążą, to dobra psu i mucha, więc projekt posa Rzymkowskiego na pierwszy rzu toka idealnie wpisywał się w intencje Naczelnika Państwa. A jednak został zdjęty z porządku dziennego przez pana marszałka Kuchcińskiego, który coś tam przecież musi wiedzieć, przynajmniej na temat swojej sytuacji osobistej – że gdyby na przykład dopuścił ten projekt do procedowania, to Naczelnik Państwa mógłby w jednej chwili zdmuchnąć go ze stanowiska drugiej osoby w państwie, jak gromnicę – i co wtedy? No dobrze – ale dlaczego Naczelnik Państwa miałby pana marszałka Kuchcińskiego zdmuchiwać jak gromnicę? A dlatego, że ewentualne uchwalenie projektu pana posła Rzymkowskiego zmierzało do zablokowania możliwości prowadzenia w tej sprawie negocjacji przez rząd, a tym samym – sprawdzałoby prawdziwe intencje Naczelnika. A Naczelnik najwyraźniej tego sobie nie życzył, to któż to widział, żeby jakiś inny prosty poseł sprawdzał Naczelnika? W Naczelnika można, a nawet należy wierzyć bez żadnego sprawdzania, toteż próba umieszczenia wspomnianego projektu na porządku dziennym Sejmu mogłaby zostać przez Naczelnika potraktowana jako obraza majestatu, więc nic dziwnego, że pan marszałek Kuchciński wolał nie ryzykować.
Wydawało się, że sprawa jest już ostatecznie załatwiona, przynajmniej „w horyzoncie roku wyborczego” – jak to uprzejmie nazywał pan Tomasz Yazdgerdi – bo oczywiświe, kiedy rok wyborczy się przesili, to znaczy – kiedy odbędą się już wybory do Semu i Senatu, to i „na mieście” – jak mówi poeta – „inne będą też treście” („Lecz tymczasem na mieście inne były już treście; niby ten sam tytuł w przedzie, ale w środku – strach powiedzieć – przygody pederastów!”). Wtedy jednak wyborcy będą mogli Naczelnikowi Państwa, jak to się mówi – „skoczyć”, więc Rzeczpospolita będzie mogła zrobić kolejny krok na drodze „dobrej zmiany”. Tymczasem jakimści sposobem projekt Wielce Czcigodnego posła Rzymkowskiego 19 lipca br. pod głosowanie jednak trafił – i co Państwo powiecie? Został odrzucony zdecydowaną większością głosów. Na 421 posłów głosujących za projektem głosowało 49 posłów, podczas gdy przeciwko niemu – 234. Od głosu wstrzymało się aż 138 posłów, a 39 nie głosowało. Warto tedy podać, jak głosowały poszczególne kluby. Oto w Klubie Prawo i Sprawiedliwość gosowało 237 posłów – ale tylko troje posłów ( Barbara Bubula, Paweł Lisiecki i Michał Wojtkiewicz) projekt poparło, podczas gdy reszta albo głosowała przeciw, albo nie głosowała (8 posłów). W obozie zdrady i zaprzaństwa było inaczej; na 155 głosujących, za projektem głosowało tylko troje posłów (Włodzimierz Karpiński, Adam Korol i Izabela Leszczyna), podczas gdy reszta albo się wstrzymała (136) albo nie głosowała (16). Okazuje się, że większość uczestników obozu zdrady i zaprzaństwa w tak ważnej dla państwa i narodu sprawie nie ma zdania. Ale gdybyśmy o to zapytali osła, to pewnie też wstrzymałby się od odpowiedzi – ale przecież osłów nikt do Sejmu nie wybiera, przynajmniej na razie. Na 21 głosujących posłów klubu Kukiz 15, projekt poparło 21, a troje nie głosowało. Z kolei Polskie Stronnictwo Ludowe projekt niemal w całości poparło, bo tylko jeden poseł był przeciw (Michał Jan Mazowiecki), a 4 nie głosowało. Na 5 posłów Konfederacji projekt poparło 3, a dwóch (Jakub Kulesza i Liroy – Marzec Piotr) nie głosowało. Z partii Teraz projekt poparła moja faworyta, Wielce Czcigodna Joanna Scheuring-Wielgus, podczas gdy dwoje spośród trzech członków tego koła w osobach Joanny Mihułki i Ryszarda Petru nie głosowało. Wolni i Solidarni głosowali przeciwko, z wyjątkiem przebywającego w szpitalu Kornela Morawieckiego, który nie głosował. Spośród posłów niezrzeszonych, za projektem głosował tylko poseł Marek Jakubiak, podczas gdy reszta albo głosowała przeciw (5 posłów), albo się wstrzymała (dwóch), albo nie głosowała – też 2.
W ten oto sposób dokonało się sprawdzenie przydatności posłanek i posłów na kolejną kadencję. Nie nadaje się aż 372 posłów, którzy albo głosowali przeciwko projektowi – a więc – za żydowską okupacją Polski, albo wprawdzie otwarcie tej okupacji nie poparli, ale też nie mieli specjalnie nic przeciwko nie – bo się „wstrzymali”. Przyzwoitych, a więc – rokujących nadzieję – było tylko 49 posłów, a możźe nawet trochę więcej – bo nie wiadomo, jak głosowaliby ci, którzy nie głosowali. To wprawdzie pięciokrotnie więcej, niż sprawiedliwych w Sodomie i Gomorze”, ale jak na takie duże państwo, to chyba trochę za mało. W każdym razie nikt, kto poznał te statystyki – a szczegóły można sobie sprawdzić na http://orka.sejm.gov.pl, do czego oczywiście zachęcam, bo to znakomity przewodnik dla wyborców – na kogo głosować, a kogo wyharatać, nawet gdyby składał się jak scyzoryk.
Stanisław Michalkiewicz
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!