Wykwalifikowana 36-letnia pielęgniarka zaczęła spuszczać krew synowi, gdy ten miał 11 miesięcy. Średnio robiła to raz w tygodniu przez następne pięć lat.
Skazana matka zapowiedziała, że nie odwoła się od wyroku, wydanego przez sąd okręgowy w Herning.
– To nie jest decyzja, którą podjąłem świadomie, Nie wiem, kiedy zacząłem robić to, czego robić nie miałam prawa. To przychodziło stopniowo – spuszczałam krew do toalety i wrzucałam strzykawkę do śmieci – mówiła przed sądem.
Chłopiec, obecnie siedmioletni, mieszka teraz z ojcem. Zaraz po urodzeniu cierpiał na chorobę jelit, ale z biegiem lat lekarze coraz bardziej zachodzili w głowę, dlaczego ma on tak mało krwi w swoim organizmie. Aby zaradzić tej sytuacji, lekarze przeprowadzili 110 transfuzji krwi w krótkim życiu chłopca.
W końcu lekarze nabrali podejrzeń wobec matki, a sprawę zaczęła badać policja. Kobieta została aresztowana we wrześniu 2017 roku – z workiem krwi w ręku.
Kobieta w mediach społecznościowych przedstawiła się jako samotna matka, walcząca o chorego syna.
Eksperci z zakresu psychiatrii stwierdzili przed sądem, że matka cierpi na przeniesiony zespół Munchhausena (zaburzenia pozorowane) – rzadki przypadek, w którym osoba, zazwyczaj matka, wywołuje objawy choroby u osoby od niej zależnej i niepotrzebnie poddaje ją leczeniu. Została jednak uznana za wystarczająco zdrową, by pójść do więzienia.
Kobietę pozbawiono prawa do wykonywania zawodu pielęgniarki.
Czy poruszyła was ta historia? Piszcie w komentarzach.
Źródło: rp.pl
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!