Czy to możliwe, że zespół opracowujący atlas historyczny Polski w XVI w. od blisko 70 lat popełnił tak duży i kardynalny błąd? Jakim cudem zgubiliśmy las? – od takich pytań zaczęły się naukowe poszukiwania domniemanego lasu, który zniknął z mapy pogranicza staropolskich powiatów – poznańskiego i kościańskiego.
O szczegółowych studiach prowadzonych w Zakładzie Atlasu Historycznego w Instytucie Historii PAN opowiada serwisowi Nauka w Polsce dr Tomasz Związek. Jest współautorem artykułu opublikowanego niedawno w “Journal of Historical Geography”, opisującego oddolny projekt badawczy. Naukowcy przeanalizowali w nim proces wycinki lasu przez osadników olęderskich w późnej epoce nowożytnej. Artykuł opublikowany w tym piśmie jest zwieńczeniem kilku lat badań nad tym tematem i obrazuje m.in. skalę antropopresji, czyli wpływu człowieka na dawny krajobraz.
Nauka w Polsce: Co to znaczy, że projekt badawczy jest oddolny? Tyle, że jest inspirowany czystą naukową ciekawością? I jak rodzi się taki projekt?
Dr Tomasz Związek: Mniej więcej w okolicach 2015–2016 roku, w trakcie opracowywania kolejnego tomu atlasu w serii “Atlas historyczny Polski. Mapy szczegółowe XVI w.” jedna z osób pracujących w Zakładzie Atlasu Historycznego w Instytucie Historii PAN stwierdziła, że na mapie przedstawiającej osadnictwo na fragmencie pogranicza dwóch staropolskich powiatów – poznańskiego i kościańskiego – jest błąd, gdyż brakuje tam lasów i jakichkolwiek struktur osadniczych. Faktycznie – szybkie spojrzenie na mapę spowodowało duże zaniepokojenie członków zespołu. Zastanawialiśmy się, czy możliwe jest to, że zespół opracowujący atlasy historyczne Polski dla XVI w. od blisko siedemdziesięciu lat popełnił tak duży i kardynalny błąd? Jakim cudem “zgubiliśmy las”? Ta kwestia stała się punktem wyjścia dla szczegółowych studiów.
Tak duża plama na mapie wyglądała w nienaturalny sposób. Chcieliśmy wyjaśnić, co stało się z dawnym lasem.
NwP: Zanim opowie Pan o “deforestacji” – proszę powiedzieć, jak wyglądał ten zaginiony staropolski las.
T.Z.: Stopniowo odkrywaliśmy krajobraz, który w małym stopniu pokrywał się z tym, co znamy z własnej autopsji z okolic dzisiejszego Nowego Tomyśla. Przede wszystkim z lektury wczesnonowożytnych ksiąg sądowych widać, że był to obszar intensywnie zalesiony. Od północy poprzecinany był ozami, tworzącymi piaszczyste góry, w centrum i bliżej południowym krańcom był z kolei lasem o raczej bagiennym charakterze.
Sprawozdania z lokalnych wizji kopców granicznych, rozsianych gęsto na tym obszarze, które odnajdywaliśmy w źródła pisanych, wskazywały na duże bogactwo tutejszej flory. W źródłach czytaliśmy o sosnach, górach porośniętych cisami, dębach, bukach, brzozach, grabach i jaworach.
Nie było to jednak leśne pustkowie. Na jego obrzeżach toczyło się normalne życie, zakładano szklane huty, wypalano smołę i dziegieć, a śródleśne polany traktowano jako pastwiska. O tym, że był to cenny kompleks leśny, świadczą chociażby informacje o awanturach między okoliczną szlachtą, która nielegalnie wycinała co lepsze sztuki drzew.
NwP: Las nie został jednak skolonizowany w średniowieczu. Co go uratowało?
T.Z.: Według naszych obserwacji powód jest dosyć prosty. Okolicznym mieszkańcom brakowało znajomości odpowiednich technik melioracyjnych. Potrzeba było około 200-300 lat, by do kwestii wycinki lasu w okolicach Tomyśla powrócić. W początkach XVIII polska gospodarka musiała się odbić m.in. po kryzysach Potopu szwedzkiego, wojny północnej. Ziemie Rzeczypospolitej stały się także spokojną przystanią dla ludzi migrujących m.in. z powodu powstających tumultów religijnych na Zachodzie Europy. Wówczas zaczęło przybywać najwięcej mennonitów, których w Polsce znamy pod nazwą olędrów.
NwP: Mennonici to protestanci z Holandii. Kim byli olędrzy? Co ich sprowadzało do Polski?
T.Z.: Nie byli oni jednolitą grupą, definiowaną przez swoją etniczność – a poprzez prawo, według którego żyli. Na podstawie bezpośrednich umów (kontraktów), zawieranych między nowymi osadnikami a właścicielami poszczególnych dóbr, regulowano sposób ich funkcjonowania na kolonizowanych obszarach. Przywileje, poza kwestiami stricte ekonomicznymi czy konfesyjnymi, regulowały także to, w jaki sposób olędrzy mieli oddziaływać na otaczającą ich naturę. Z dokumentów tych wiemy, jakie typy drzew miały być ochraniane przed wycinką (np. dęby), z jakich fragmentów lasów osadnicy mogli swobodnie wycinać drzewo na swoje potrzeby, a z których mieli pod żadnym pozorem nie ruszać.
NwP: Pionierskie przepisy ekologiczne?
T.Z.: Wydaje mi się, że z ekologią nie miało to niestety wiele wspólnego. Proszę pamiętać, że przyroda w epoce przedprzemysłowej pełniła bardzo określoną rolę. Karmiła, ubierała, ochraniała czy wreszcie ogrzewała. Była też po prostu zabezpieczeniem finansowym dla właścicieli ziemskich. Tym właśnie tłumaczymy to, dlaczego posiadacze okolic Nowego Tomyśla – rodzina Szołdrskich – wyraźnie zaznaczała w kontraktach z olędrami, by pod żadnym pozorem nie wycinać okolicznych dębów. Dziś wiele z tych sztuk pamiętających czasy melioracji obecnej Równiny Nowotomyskiej osiągnęło rozmiary drzew pomnikowych.
NwP: A co z holenderską specjalnością – budową kanałów?
T.Z.: Mennonici słynęli z tego, że przynieśli na ziemie polskie umiejętność skutecznego odwadniania terenów podmokłych. To pozwalało im z jednej strony osuszać obszary takie jak te, które znamy dziś z okolic Nowego Tomyśla. Z drugiej zaś doskonale adaptowali się do życia w miejscach okresowo zalewanych przez płynącą wodę. Dobrym przykładem mogą tu być liczne osady, zakładane wzdłuż Wisły w XVIII i XIX w. Co ciekawe, na terenie dzisiejszej Równiny Nowotomyskiej kanały wykopane przez menonitów w XVIII i XIX w. służą lokalnej ludności do dnia dzisiejszego.
NwP: A komu i do czego mogą posłużyć Państwa badania?
T.Z.: Studiując historię przybycia mennonitów na teren Równiny Nowotomyskiej chcieliśmy nie tylko pokazać skalę i dynamikę procesów związanych z deforestacją i adaptacją przekształcanego krajobrazu na obszary rolno-hodowlane. Przy tej okazji zwracamy także uwagę na głębokie konsekwencje środowiskowe procesów zachodzących w przeszłości i ich ogromne znaczenie dla dzisiejszych dyskusji związanych z postępującymi zmianami klimatu.
Chcemy też wskazać bezpośredni związek między aktywnością naszych przodków a problemami, z jakimi mierzą się ludzie w początkach XXI w.
Interesowało nas także (z metodologicznego punktu widzenia) to, w jaki sposób możemy (jako badacze) przywrócić do życia te dawne krajobrazy. Chcieliśmy tym samym wyznaczyć pewien standard w myśleniu nad tymi zagadnieniami i zaproponować kolegom i koleżankom po fachu z innych krajów gotowe pomysły oraz rozwiązania.
W artykule pokazujemy, w jaki sposób na dawnych mapach (głównie XVIII i XIX w.) prezentowano osadnictwo olęderskie, rekonstruujemy chronologię wycinki tego lasu. Modelujemy wreszcie różne sposoby gospodarowania tym terenem przez mennonickich osadników. Poszczególne sposoby i etapy wycinki lasu oraz osuszania podmokłych terenów badaliśmy przez pryzmat źródeł pisanych, kartograficznych i archeologicznych. Interesowały nas nie tylko zmiany w strukturze osadniczej, kontrakty mennonitów z właścicielami dóbr, ale także dokonaliśmy analiz o charakterze językoznawczym (onomastycznym) wyciągając z nazw terenowych tego obszaru relikty dawnego krajobrazu.
Ten cały zestaw procesów badawczych i metod pozwala lepiej zrozumieć przeszłość i skłania do zastanowienia się nad kierunkiem, w którym zmierzamy dziś. Na mnie osobiście największe wrażenie zrobiło to, kiedy jeździliśmy na rowerach podczas badań terenowych, mając przed sobą pruskie mapy z początków XIX w. Widzieliśmy wówczas bardzo dokładnie skalę przekształceń środowiska ostatnich 200-300 lat. A te – proszę mi uwierzyć – są ogromne.
Cały artykuł można znaleźć TU.
PAP – Nauka w Polsce, Karolina Duszczyk
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!