Jak informuje portal dzienniknarodowy.pl nowej, rządzonej przez Afrykański Kongres Narodowy, Republice Południowej Afryce osoby z mniejszości etnicznych nadal czują się marginalizowane. Pomimo tego, że żyją w kraju ery post-apartheidu, społeczność Koloredów narzeka na dyskryminację (tym razem ze strony czarnoskórych Bantu będących u steru władzy), a skargi na wykluczenie są powszechne.
Apartheid, który skończył się w latach 90-tych XX w. prawnie podzielił mieszkańców kraju na cztery grupy: Białych (Afrykanerów), Czarnych, Azjatów (głównie pochodzących z Indii) i Koloredów, oznaczających ludzi uznanych za pochodzących z ras mieszanych. Była to teoria głosząca konieczność osobnego rozwoju społeczności różnych ras, a także bazujący na tej teorii system polityczny panujący w Republice Południowej Afryki, oparty na segregacji rasowej. U źródeł apartheidu leżały: doktryna kalwinizmu ukształtowana w odrębności od nurtu europejskiego (rola i pozycja Afrykanerów), odrzucenie koncepcji społeczeństwa wielorasowego (odrębny rozwój), teza o pierwszeństwie osadniczym Europejczyków przed plemionami Bantu, teza o braku istnienia narodu Bantu a jedynie kilkunastu grup plemiennych.
Za Koloredów uznano ludzi o mieszanym pochodzeniu rasowym. Wciąż uznawana przez władze grupa powstała ze zmieszania się z tubylczych ludów Khoisan (jak Buszmeni czy Hotentoci mieszkający na terenie RPA przed napływem Europejczyków i Bantu), Burów oraz Malajów w Kolonii Przylądkowej.
Jak zwierza się brytyjskiemu “Daily Mail” Buszmenka Dalene Raiters, która mieszka z rodziną w miasteczku Eldorado Park, na przedmieściach Johannesburga:
– Chodzi o czarnych. „Tęczowy naród” (chodzi o tęczową flagę państwową, ustanowioną po erze apartheidu, mającą symbolizować multikulturowość i multietniczność – przyp. red.) to wielkie kłamstwo! Nie jesteśmy częścią tego kraju. Byliśmy marginalizowani podczas apartheidu i teraz też.
Jej siostra – Elizabeth Raiters – narzeka, że w dziewięć osób- mieszkają w domu, który ma małą sypialnię i szałas na podwórku. Elizabeth złożyła wniosek o mieszkania socjalne, ale odmówiono. Jest przekonana, że to ze względu na kolor skóry – nie jest “dość czarna”.
– Czarni mają wszelkie możliwości – skarży się koloredzka żona pastora Janice Jacobs.
– Żyliśmy w znacznie lepszych warunkach podczas apartheidu. Dostarczali nam paczki szkolne z całą papeterią. Mieliśmy pielęgniarki w szkołach. Był porządek i dyscyplina. Jeśli podpaliłeś jakieś miejsce, kończyłeś w więzieniu – przypomina kobieta. – Rząd z czasów apartheidu zajmował się edukacją, zdrowiem, mieszkalnictwem. (Ten) rząd nie opiekuje się nami. Wolę apartheid.
Co na to wszyscy samozwańczy obrońcy praw człowieka? Gdzie są teraz?
Źródło: dzienniknarodowy.pl
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!