Tocząca się od co najmniej 1,5 roku batalia polityczna (nie dyskusja merytoryczna) o prymat kompetencyjny TK, w badaniu zgodności uchwalanych ustaw z Konstytucją RP, dała ten jeden pozytywny skutek, w sensie ogólnym oczywiście, że potwierdziła niemalże wszystkie wątpliwości jakie najczęściej trapią społeczeństwo polskie, dopominające się – z mizernym skutkiem – zachowania elementarnej praworządności w administracji publicznej; przede wszystkim zapewnienia rzetelności i bezstronności w sądach powszechnych i prokuraturze. Gdzie doszło, za poprzednich rządów lewicowo-liberalnych, do tak brutalnego pogwałcenia etyki sędziego, że mówienie teraz o tym w sposób otwarty i nieskrępowany wywołuje mimowolny ból zębów.
Momentem przełomowym stała się, upubliczniona przez dziennik Gazetę Polską Codziennie, rozmowa telefoniczna, nagrana przez dziennikarza TVP (podszywającego się pod asystenta Tomasza Arabskiego) z Prezesem Sądu Okręgowego w Gdańsku, sędzią Ryszardem Milewskim, w sprawie posiedzenia tegoż sądu, na którym miała być rozstrzygana sprawa tymczasowego aresztu Marcina P. po tym jak na światło dzienne wyszła afera Amber Gold, której łupem padło ok. 800 mln zł, a w której poszkodowanymi okazali się zwykli obywatele w liczbie ok. 19 tysięcy.
Równie szybko – niczym grzyby po deszczu – zaczęły rosnąć zwałki po rozsypującej się reprywatyzacji, zlokalizowane najczęściej w centrach największych miast w Polsce: Warszawa, Kraków, Poznań, Wrocław, Łódź, itd. Warszawa stała się swego rodzaju poligonem, z kanonadą (spadkobierczych) detonacji, gdzie niegdyś płaskie powierzchnie okazałych gruntów, naraz zamieniły się w ruchome i niebezpieczne grzęzawiska, pochłaniające niekiedy grube miliardy zł, z tytułu wysuwanych roszczeń przez fikcyjnych pełnomocników poprzednich właścicieli.
Tego rodzaju pozostałości po rządach Platformy Obywatelskiej i PSL jest znacznie więcej. Media nie nadążają z codziennym opisem przypadków kolejnych zatrzymań podejrzanych osób, że aż trudno niekiedy połapać się z czyjego namaszczenia politycznego to się zadziało. Aferalność ta przybrała już chyba właściwości fizyczne odpowiadające bardziej ciążeniu grawitacyjnemu; im wyżej wyniesiona dana sprawa przez media, tym z większym impetem pikuje w dół, a dosięgnąwszy twardego podłoża rozsypują się na drobne kawałki, powodując w mgnieniu oka wrażenie świeżo rozsypanego gruzowiska. Nikt pewnie z dawnego układu (PO-PSL) nie przypuszczał, że tak szybko eksplodować będą kolejne przypadki korupcyjnej “antygrawitacji”.
Temu procederowi obecnie towarzyszą, nie mniej spektakularne, zatrzymania konkretnych podejrzanych (aferzystów), dokonywane na wniosek śledczych. Całkiem spora grupa zatrzymanych pochodzi ze środowisk prawniczych, a takim rodzynkiem w cieście jest była urzędniczka (Marzena K.) do niedawna zatrudniona w Ministerstwie Sprawiedliwości, która (opuściła areszt po wpłaceniu kaucji?) na reprywatyzacji w Warszawie zarobiła grube miliony. Kolejne zatrzymane osoby to wzięci adwokaci i radcowie prawni z warszawskich kancelarii prawniczych, tkwiący korzeniami genealogicznymi jeszcze w ciemnym komunizmie. Prawie wszyscy, korzystający z łaski i niełaski polityków, uwikłani w najróżniejsze powiązania biznesowe – ze światem przestępczym włącznie.
Na tle tej przestępczej awangardy widnieją nietuzinkowe postaci z kręgów politycznych, które za nic na świecie nie chcą być kojarzone choćby z najmniejszym przewinieniem, ale od których niejednokrotnie przecież mogło zależeć powodzenie niejednego przekrętu. By te wszystkie podejrzenia wyjaśnić, prokuratura i polskie służby (CBA, CBŚP) prowadzą wiele czynności weryfikacyjnych i sprawdzających. Wiadomo, że gdzie drwa się rąbie, tam wióry lecą. Nie przypadkiem więc dał sie odczuć zmasowany sprzeciw środowisk prawniczych, w tym sporej części sędziów ze Stowarzyszenia Iustitia, także członków KRS, SN i TK, nie godzących się na wprowadzane sukcesywnie zmiany ustrojowe państwa, zapoczątkowane w tej kadencji Sejmu RP przez aktualną władzę przedstawicielską pod przewodnictwem PiS.
Odrębnym zagadnieniem są unijne dąsy na brak praworządności w Polsce, w sytuacji coraz pewniejszej woli narodu, idącej w kierunku jej zagwarantowania przez aktualną większość parlamentarną. Do wyjaśnienia pozostaje natomiast kwestia samodzielności decyzyjnych leżących po stronie poszczególnych komisarzy UE, jak wiceprzewodniczący KE Frans Timmermans (Holender), nawołujących inne kraje członkowskie do wywierania nacisku na polski rząd, nawet z możliwością nałożenia na Polskę unijnych kar.
Nawet ślepy dostrzegłby, że tego rodzaju odwet niejednokrotnie powodowany jest motywem osobistych porachunków. Nie lekceważyłbym przewodniej roli (w tej nieformalnej agitacji) przewodniczącego RE Donalda Tuska (?), któremu najbardziej chyba zależy na tym, aby nie być nękanym przez polską prokuraturę w toczących się już śledztwach: Amber Gold i tragedii smoleńskiej.
Tylko naiwniacy mogą wierzyć w powrót Tuska do polskiej polityki, jako przyszły kandydat PO na prezydenta RP w 2020 roku. Tusk po przegranych wyborach prezydenckich w 2005 roku, ze śp. Lechem Kaczyńskim, uprzedził się do Polaków i od tego momentu myślał już tylko o słodkiej zemście. Ziścił ją przez 7 lat swojego premierostwa, w okresie 2007-2014, kiedy postawił całą administrację rządową i polskie służby niemalże w zupełniej niewydolności, łącznie z sądownictwem i prokuraturą.
Zawsze należy pamiętać, że nic nie dzieje się bez powodu. A w polityce, jaka by ona nie była, to już w szczególności. Dopóki prokuratura w Polsce będzie kierowała wezwania do D. Tuska w związku z konkretnymi śledztwami, dopóty widmo niekonstytucyjności ustaw uchwalanych przez PiS będzie krążyć nad Polską (?).
Antoni Ciszewski
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!