Koszmarną niedzielę miał 31 marca pacjent oddziału wewnętrzno-geriatrycznego Wojewódzkiego Szpitala im. Marie Curie -Skłodowskiej w Zgierzu. W ciągu jednego dnia zmarło dwóch pacjentów z łóżek obok. Obaj zostali na sali na czas posiłków.
W niedzielę rano w sali w której leżał mąż pani Jolanty Rembek zmarł sąsiad. O tym, że pacjent nie żyje, personel dowiedział się podczas porannego budzenia. Mimo obecności zmarłego mąż pani Jolanty dostał śniadanie. Ponieważ jest leżący nie miał wyjścia – musiał je zjeść w towarzystwie nieboszczyka.
Jeszcze gorzej było w południe. Około godz. 13 śmierć drugiego pacjenta zauważyła jego rodzina, która przyszła z wizytą. – Zmarły pozostał na sali co najmniej do godz. 14.30 – relacjonuje pani Jolanta. Ponieważ przyniosła z domu obiad, mąż znowu musiał jeść w obecności zmarłego. Niewiele pomógł parawan, który po jakimś czasie rozstawiono.
Zdaniem pani Jolanty przeżycia pogorszyły stan zdrowia męża, a ona sama zapisała się do psychologa.
– Zgłosiłam tę sprawę lekarzowi na dyżurze. Usłyszałam, że w szpitalu było pomieszczenie dla zmarłych, ale zostało zamienione w salę dla żywych – denerwuje się pani Jolanta.
Przypomina też, że przed wieloma laty gdy ona była pacjentką szpitala, zmarli przewożeni byli do łazienki.
Zgierski szpital nie chce komentować sprawy. Piotr Krysztofiak, rzecznik prasowy szpitala podkreśla tylko, że wszystko odbywa się zgodnie z przepisami, a te nie wymagają przenoszenia zmarłych pacjentów do osobnego pomieszczenia. – Postępujemy zgodnie z rozporządzeniem Ministra Zdrowia z dnia 10 kwietnia 2012 roku – mówi.
Udało nam się jednak uzyskać informację, że zmarły został na sali oddzielony parawanem, co – zdaniem szpitala „pozwoliło zachować godność zmarłego” i spokój pacjentów.
Tymczasem z cytowanego rozporządzenia wynika, że po śmierci pacjent przez dwie godziny musi przebywać w szpitalu. Dopiero potem może być przewieziony do chłodni. „W okresie pomiędzy stwierdzeniem zgonu a przewiezieniem do chłodni zwłoki osoby zmarłej są przechowywane wspecjalnie przeznaczonym do tego celu pomieszczeniu, a wrazie jego braku – w innym miejscu, z zachowaniem godności należnej zmarłemu” – głosi dokument.
Takie pomieszczenia, zwane “pro morte” ma wiele placówek w regionie. Na przykład w szpitalu Kopernika w Łodzi zmarłych pacjentów przewozi się do “pro morte” lub do izolatki.
Adam Sandauer, honorowy prezes Stowarzyszenia Pacjentów Primum Non Nocere podkreśla, że oprócz przepisów i rozporządzeń w działaniach medycznych ważny jest też zdrowy rozsądek. – Chyba nikt nie chce leżeć w szpitalu obok zmarłego – zauważa Sandauer.
Czy to mają być europejskie standardy? Piszcie w komentarzach.
Źródło: expressilustrowany.pl
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!