Kilkakrotnie nam się tu już pojawiała nazwa Wandalów. Warto w tym miejscu bliżej się im przyjrzeć. Kim oni byli? Otóż dla Pliniusza Starszego, autora cytowanej już wielokrotnie Historii naturalnej, nazwa ta oznaczała po prostu ogół plemion wschodniogermańskich:
„Istnieje pięć ludów germańskich: Wandiliowie, których częściami są Burgundowie, Warinowie, Charinowie, Goci; inni to Inweonowie, których częściami są Cymbrowie, Teutonowie, Chaukowie; najbliżej Renu położeni są Istweonowie, których częścią są Sikambrowie; wewnątrz lądu znajdują się Hermionowie, których częściami są Swebowie, Hermundurowie, Chattowie, Cheruskowie; piątą częścią są Peukinowie, Bastarnowie nad granicą Daków.”
Sprawa jest więc tu oczywista. W podobnym kontekście występują zresztą Wandalowie także u Tacyta:
„Germanowie wielbią w starych pieśniach, które są dla nich jedynym pomnikiem tradycji i dziejów, boga Tuistona zrodzonego z ziemi. Jemu przypisują syna Mannusa, twórcę i założyciela ludu, a Mannusowi trzech synów, od których imion najbliżsi mieszkańcy Oceanu mają się nazywać Ingweonami, z środkowych okolic Hermionami, a reszta Istweonami. Niektórzy pisarze – jak to jest naturalne wobec wolności sądu, którą dopuszczają zamierzchłe wieki – przyjmują więcej synów tegoż boga oraz więcej nazw całego ludu, jako to: Marsowie, Gambrywiowie, Swebowie, Wandyliowie.”
Nie ulega wątpliwości, że dla Pliniusza i Tacyta Wandalowie nie byli jednym z plemion, lecz stanowili grupę nadrzędną, obejmującą większą ilość szczepów germańskich. Ciekawostką jest to, że w poczet Wandalów Pliniusz zaliczył też Gotów, którzy sami bynajmniej za Wandalów się nie uważali. Jordanes podkreśla, że kiedy Goci przybyli do swych nowych siedzib (tj. w rejon Pojezierzy Kaszubskiego i Krajeńskiego), zastali tam już Wandalów, przy czym historii obu ludów aż po kres ich dni miała odtąd towarzyszyć wzajemna wrogość.
Opracowanie Wojciecha Kempy „Co przed Mieszkiem?” jest do nabycia tutaj:
https://sklep.magnapolonia.org/produkt/co-przed-mieszkiem-wojciech-kempa/
Poza wszelką dyskusją pozostaje przy tym wandalskość mieszkających na Dolnym Śląsku Silingów (Vandali cognome Silingi, Vandali Silingi, pars Wandalorum qui Silingi dicebantur).
W ten sposób znajdujemy Wandalów w dwóch różnych regionach Polski – na Pomorzu i na Śląsku, co zdaje się potwierdzać opinie Pliniusza i Tacyta, że nazwa Wandalów oznaczała większą wspólnotę, a nie tylko jedno z plemion germańskich. Oczywiście, nie da się wykluczyć, że mieszkający pierwotnie na Pomorzu Wandalowie przenieśli się w następstwie konfliktu z Gotami na Śląsk. Można by w ten sposób tłumaczyć ich obecność na Pomorzu na początku wieku pierwszego (Jordanes) i nieco później na Śląsku (Ptolemeusz). Nie wyjaśnia to jednak jednoznacznej wymowy źródeł średniowiecznych, które z całą mocą idą w sukurs Pliniuszowi i Tacytowi. Oto na przykład polski kronikarz XII-wieczny, mistrz Wincenty, zwany Kadłubkiem, przytacza legendę o pochodzeniu nazwy Wandalów:
„A owszem, na skale całożercy [tj. smoka wawelskiego] wnet założono sławne miasto, od imienia Grakcha nazwane Gracchovia, aby wiecznie żyła pamięć Grakcha. I póty nie zaprzestano obrzędów pogrzebowych, póki nie zostały zamknięte ukończeniem [budowy] miasta. Niektórzy nazwali je Krakowem od krakania kruków, które zleciały się tam do ścierwa potwora. Tak wielka zaś miłość do zmarłego władcy ogarnęła senat, możnych i cały lud, że jedynej jego dzieweczce, której imię było Wanda powierzyli rządy po ojcu. Ona tak dalece przewyższała wszystkich zarówno piękną postacią, jak powabem wdzięków, że sądziłbyś, iż natura obdarzając ją, nie hojna, lecz rozrzutna była. Albowiem i najrozważniejsi z roztropnych zdumiewali się nad jej radami, i najokrutniejsi spośród wrogów łagodnieli na jej widok. Stąd, gdy pewien tyran lemański srożył się w zamiarze zniszczenia tego ludu, usiłując zagarnąć tron niby wolny, uległ raczej jakiemuś [jej] niesłychanemu urokowi niż przemocy oręża. Skoro tylko bowiem wojsko jego ujrzało naprzeciw królową, nagle rażone zostało jakby jakimś promieniem słońca: wszyscy jakoby na jakiś rozkaz bóstwa wyzbywszy się wrogich uczuć odstąpili od walki; twierdzą, że uchylają się od świętokradztwa, nie od walki; nie boją się [mówili] człowieka, lecz czczą w człowieku nadludzki majestat. Król ich, tknięty udręką miłości czy oburzenia, czy obojgiem, rzecze:
„Wanda niech rozkazuje morzu, Wanda ziemi, obłokom niech Wanda rozkazuje, bogom nieśmiertelnym za swoich niech da się w ofierze, a ja za was, o moi dostojnicy, uroczystą bogom podziemnym składam ofiarę, abyście tak wy, jak i wasi następcy w nieprzerwanym trwaniu starzeli się pod niewieścimi rządami!”
Rzekł i na miecz dobyty rzuciwszy się ducha wyzionął, Życie zaś gniewne między cienie uchodzi ze skargą.
Od niej, mówią, pochodzić ma nazwa rzeki Wandal, ponieważ ona stanowiła środek jej królestwa; stąd wszyscy, którzy podlegali jej władzy, nazwani zostali Wandalami.”
W średniowieczu bardzo często utożsamiano Polaków z Wandalami; i to – co ciekawe – jeszcze przed włączeniem do Polski Ziemi Krakowskiej, gdzie rozgrywała się akcja cytowanej przed chwilą legendy. Oto proboszcz katedry w Augsburgu, Gerhard, w napisanym w latach 983 – 993 Miracula Sancti Oudalrici nazywa Mieszka I Dux Vandalorum, Miscio nimine (Książę Wandalów, imieniem Mieszko). Z kolei powstały dwieście lat wcześniej Annales Alamanici kwituje wyprawę Karola Wielkiego przeciwko Słowianom Połabskim z 790 roku zdaniem: „Perrexit in regionem Vandalorum” („Wyruszył na kraj Wandalów”).
Dodatkowo, co warto podkreślić, Wandalowie byli nosicielami kultury przeworskiej, gdyż tę właśnie kulturę przynieśli oni ze sobą w dorzecze górnej Cisy, dokąd przybył ich odłam, wyparty przez Gotów w drugiej połowie II wieku z ziem polskich, o czym będzie jeszcze mowa.
Jeśli jednak przyjmiemy, co nasuwa się samo przez się, że Wandalowie to po prostu ogół ludności kultury przeworskiej, to rodzi się pytanie, jak się oni mieli do opisanych wcześniej Lugiów, których terytorium ewidentnie musiało również pokrywać się z obszarem zajmowanym przez kulturę przeworską.
W historiografii, zwłaszcza zachodnioeuropejskiej, dominuje pogląd o synonimiczności obu tych nazw. Polscy historycy powojenni zdecydowanie się temu przeciwstawiali, próbując „usunąć” z ziem polskich cieszących się złą sławą Wandalów. Przede wszystkim próbowali oni kwestionować germańskość Lugiów (wbrew wyraźnemu świadectwu Tacyta). Podkreślali przy tym niegermańską, jak się uważa, genezę ich nazwy. Językoznawcy, poza nielicznymi wyjątkami, pozostają zgodni, że pochodzi ona z języka celtyckiego. Od rdzenia „lug” utworzonych bowiem było wiele celtyckich nazw osobowych i miejscowych (w tym obecny Lyon noszący w starożytności nazwę Lugdunum). Imię Lug nosiło też jedno z najważniejszych bóstw celtyckich.
Jeśli jednak nawet uznamy, że nazwa Lugiów wywodzi się z języka celtyckiego, to nie musi to wcale oznaczać, że w czasach Tacyta i Ptolemeusza określała ona Celtów (choćby nawet w części), tak jak nikt nie próbuje udowadniać, że współcześni słowiańscy Macedończycy czy arabscy Egipcjanie reprezentują ten sam etnos co ich starożytni imiennicy. Bardzo często bowiem zdarza się, że lud najeźdźców przejmuje nazwę kraju przez siebie podbitego. Nie mamy zresztą nawet żadnego dowodu, czy choćby poszlaki świadczącej, iż występujący w źródłach pod nazwą Lugiów lud sam siebie w ten sposób określał.
Jedyny więc wniosek, który można by wysnuć na podstawie analizy pochodzenia nazwy Lugiów, jest taki, ze mogła ona pierwotnie określać lud celtycki, który to w IV wieku p.n.e. wtargnął na ziemie polskie, doprowadzając do uchwytnej w materiale archeologicznym emigracji części ludności wejherowsko-krotoszyńskiej, i który przekazał swą nazwę w spadku najeźdźcom germańskim, którym najprawdopodobniej uległ on ok. II – I w p.n.e., przy tym oni sami zapewne wcale się nią nie posługiwali.
Skoro wspomniałem legendę, którą przytoczył Wincenty Kadłubek, warto wspomnieć i o innej legendzie, którą z kolei spisał żyjący w VIII wieku n.e. piewca dziejów longobardzkich, Paweł Diakon. W legendzie tej odnajdujemy echa konfliktu, do którego miało dojść pomiędzy Longobardami a właśnie Wandalami:
„Wodzowie Wandalów, to jest Ambri i Assi, z wojskiem swoim przybyli i tak rzekli do Winnilów: „Albo zapłacicie nam trybut, albo gotujcie się do walki i walczcie z nami.” Wtedy wodzowie Ibor i Agia ze swą matką Gambarą odpowiedzieli: „Lepiej jest zbroić się do walki, niż wypłacić trybut Wandalom.” Wtedy Ambri i Assi, to jest wodzowie Wandalów, prosili Odyna, aby dał im zwycięstwo nad Winnilami. Odyn odpowiedział tak: „Których zobaczę wcześniej o wschodzie słońca, tym dam zwycięstwo.”
W tym czasie Gambara wraz z synami swoimi, którymi byli Ibor i Agia, pierwsi wśród Winnilów, modlili się do Frei [żony Odyna], by dla Winnilów była przychylna. Wówczas Freja wpadła na pomysł, radząc, by Winnilowie o wschodzie słońca przybyli i aby kobiety ich przybyły wraz z nimi i aby miały warkocze rozpuszczone na podobieństwo męskiej brody.
Gdy światło i słońce zaczęło wschodzić, Freja, żona Odyna, podeszła do łoża, gdzie spał jej małżonek i zwróciła twarz jego na wschód i zbudziła go. A ów spoglądając zobaczył Winnilów i kobiety ich mające warkocze rozpuszczone jakby na pozór brody i rzekł: „Kim są owi długobrodzi?” I rzekła Freja do Odyna: „Tak, jak dałeś im imię, daj im także zwycięstwo.” I dał im zwycięstwo, tak jak powiedział. I odtąd Winnilowie nazwani zostali Longobardami.”
Nie jesteśmy w stanie stwierdzić w sposób bezsporny, kiedy i gdzie doszło do konfliktu między Wandalami a Longobardami, którego to echo odnajdujemy w tejże legendzie. Najbardziej rozpowszechniona hipoteza głosi, iż musiało to mieć miejsce w pierwszych wiekach naszej ery, kiedy to siedziby Longobardów znajdowały się w rejonie dolnej Łaby. Świadczyć ma o tym przede wszystkim kontekst, w jakim pojawia się cytowana przed chwilą legenda w tekście Pawła Diakona.
Wydaje mi się to jednak mało prawdopodobne. Brak jest racjonalnych przesłanek, dla których miałoby wówczas dojść do takiego konfliktu. Oba ludy dzieliła wtedy znaczna przestrzeń, do tego zamieszkała przez inne ludy i plemiona. Trudno sobie wyobrazić, aby w tych okolicznościach jeden z nich próbował narzucić swą władzę drugiemu, a o to przecież chodzi w tej legendzie.
Dlatego też opowiadam się za umiejscowieniem konfliktu wandalsko-longobardzkiego w okresie, kiedy to Longobardowie przybyli do Wielkopolski – do kraju zwanego Burgundaib, prawdopodobnie tożsamego z ojczyzną Burgundów. Osiedlenie się Longobardów na terytorium wandalskim z pewnością musiało się spotkać ze zdecydowaną reakcją dotychczasowych jego gospodarzy. Nie ulega wątpliwości, że w takich okolicznościach Wandalowie nie tylko mogli, ale wręcz musieli zażądać uznania przez przybyszów ich zwierzchnictwa.
Jak pamiętamy, na przełomie okresu wczesnorzymskiego i późnorzymskiego, czyli gdzieś ok. roku 160 naszej ery, funkcjonująca dotąd jedynie na Pomorzu i w północno – zachodniej Wielkopolsce kultura wielbarska rozprzestrzeniła się na północne i wschodnie Mazowsze, na Podlasie oraz na Lubelszczyznę, wypierając stamtąd kulturę przeworską. Stanowiska z kulturą przeworską pojawiły się z kolei w dorzeczu górnej Cisy, co związane było zapewne z przybyciem na te tereny ludności wandalskiej. Tak oto wykopaliska archeologiczne odzwierciedlają wydarzenia, które doprowadziły do wybuchu wojen markomańskich, o których to donosił Julius Kapitolinus:
„Wiktualowie i Markomanowie niepokoili wszystkie sąsiednie tereny, a inne ludy, które uciekały pędzone przez dalej mieszkających barbarzyńców, także rozpoczęłyby wojnę, gdyby nie zmuszono ich do cofnięcia się.”
Jest wielce prawdopodobne, że pod nazwą Wiktualów kryje się tu odłam Wandalów, który pod przywództwem braci Rausa i Raptusa z dynastii Hasdingów przybył w interesującym nas okresie do Dacji. Pisał o tym znany nam już Kasjusz Dion:
„Hasdingowie, których prowadzili Raus i Raptus, przybyli do Dacji z całymi domami i z nadzieją, że zarówno majątek jak i kraj w zamian za przymierze dostaną. Nic jednak nie osiągnąwszy, zostawili kobiety i dzieci pod opieką Klemensa, ażeby sami mogli zbrojnie zdobyć kraj Kostoboków. Pokonawszy ich, nie mniej Dację uciskali. Lakryngowie natomiast, obawiając się, aby Klemens, zdjęty strachem, nie poprowadził ich na ziemię, którą oni sami zamieszkiwali, zaatakowali ich nie przygotowanych i sromotnie pobili. W następstwie [tych wydarzeń] Hasdingowie zobowiązali się, że żadnego aktu wrogości nie dopuszczą się wobec Rzymian. Wypraszając u Marka o majątek i kraj, uzyskali od niego tyle, że ten obiecał im ziemię, o ile, walcząc, nie dopuszczą się jakiegoś złego występku. I ci uczynili, co obiecali. Kotynowie również podobną obietnicę złożyli. W piśmie napisanym po łacinie, a skierowanym do Tarruteniusa Paternusa zobowiązali się uderzyć wraz z nim przeciwko Markomanom; nie tylko nie uczynili tego, lecz potraktowali go haniebnie i po tym zginęli.”
Wandalowie musieli pozostać wiernymi sojusznikami Rzymian, skoro ci w kończącym wojnę traktacie pokojowym, zawartym w 180 roku, wymogli na Markomanach i Kwadach wyrzeczenie się wszelkich wrogich działań wymierzonych przeciw Burom i Wandalom.
W rezultacie toczonych w latach 171 – 180 działań wojennych i przesunięć etnicznych osadnictwo wandalskie dotarło w dorzecze Cisy i znalazło się w bezpośrednim sąsiedztwie Imperium Romanum. Od tej pory raz po raz w źródłach rzymskich pojawiają się wzmianki o konfliktach Wandalów z Rzymianami i innymi sąsiadującymi z nimi ludami.
W 248 roku wraz z Gotami wtargnęli oni do dolnej Mezji, pustosząc tę rzymską prowincję. W dwanaście lat później, pod wodzą dwóch nieznanych z imienia królów, w sojuszu z Sarmatami, przeprowadzili rajd do Panonii. Wykorzystali przy tym fakt, że wojska rzymskie, strzegące zazwyczaj tego odcinka granicy, zostały przerzucone do Italii, będącej areną inwazji Jutungów i Alemanów. Ściągnięte pospiesznie do Panonii wojska pod dowództwem Aureliana stoczyły (zwycięską wg Dexipposa, a nierozstrzygniętą wg Zosimosa) bitwę, w następstwie której Wandalowie zwrócili się do Rzymian z prośbą o pokój.
Aurelian przystał na ich propozycję, przy czym w zamian za bezpieczny odwrót i zaopatrzenie w żywność Wandalowie musieli dostarczyć Rzymianom zakładników (dzieci królów i arystokracji plemiennej). Dodatkowo zobowiązali się dostarczyć Rzymianom wojowników w sile 2000 zbrojnej jazdy (prawdopodobnie wojownicy ci zostali skierowani do Egiptu, gdzie utworzono poświadczony źródłowo obóz wojsk posiłkowych ala VIII Vandalorum). W trakcie odwrotu oddział złożony z 500 wojowników złamał jednak warunki pokoju i zaczął plądrować rzymskie terytorium. Został on wycięty w pień przez swych pobratymców, którym najwyraźniej zależało na bezpiecznym powrocie w ojczyste strony.
Wspomniany przed momentem Zosimos, opisując walki toczone przez Marka Probusa w latach 276 – 277 na terenie Galii, poświęcił sporo miejsca jego zmaganiom z Wandalami i Burgundami (występującymi tu najwyraźniej jako niezależne podmioty):
„Sam walczył z wojskami Burgundów i Wandalów. I kiedy spostrzegł, że liczba jego żołnierzy topnieje, postanowił oderwać od nieprzyjaciół pewną część wojsk i stoczyć z nią rozstrzygającą bitwę. W tej sprawie planowi princepsa nie zabrakło szczęścia. Zwłaszcza, że obie armie okupowały jedną i drugą stronę rzeki; i barbarzyńców znajdujących się w obozie na przeciwnym brzegu rzeki Rzymianie podburzali do walki. Ci, uniesieni gniewem, ilu tylko mogli [żołnierzy] przerzucili i w stoczonej potyczce zostali wycięci w pień. Pozostali zwrócili się o pokój na takich warunkach, że wydadzą łupy z jeńcami, których posiedli. Po uzyskaniu tego, czego się domagali, nie wywiązali się ze wszystkich warunków umowy. Z tego powodu imperator, uderzywszy na odchodzących, ukarał ich śmiercią. Dokonawszy tego, schwytał także wodza ich Igillusa. Ilu zaś mężów mógł wziąć w niewolę, wysłał do Brytanii, i otrzymali siedziby na wyspie. Kiedy w końcu z trudem dokonał ich podziału, stali się użyteczni dla imperatora.”
W roku 291 Wandalowie wraz z Gepidami stoczyli wojnę z Gotami i Tajfalami, do czego jeszcze wrócimy. Do kolejnego konfliktu pomiędzy Wandalami i Gotami doszło w drugiej ćwierci IV wieku. Jego opis zawdzięczamy Jordanesowi:
„W czasach Geberyka Wandalowie żyli na ziemiach, gdzie teraz siedzą Gepidowie, to znaczy nad rzekami Marisia, Miliare, Gilpil i Grisia, która przewyższa rozmiarami trzy pozostałe. Graniczyli wtedy od wschodu z Gotami, od zachodu z Markomanami, od północy z Hermundurami, od południa z Istrem, który zwie się też Danubius. Na tym obszarze więc przebywali Wandalowie, kiedy wypowiedział im wojnę król Gotów, Geberyk. Bitwa rozegrała się nad brzegiem wspomnianej wyżej rzeki Marisia. Równorzędny bój nie trwał długo. Wnet sam Visimar, król Wandalów i większa część jego ludzi leżeli pokotem w prochu ziemi. Geberyk zaś, znakomity wódz Gotów, pokonawszy i złupiwszy Wandalów, powrócił do rodzinnych pieleszy.”
Powstaje pytanie, jakie terytoria podlegały władcom wandalskim z rodu Hasdingów. Cytowany przed chwilą fragment zawiera jedyną znaną nam informację na ten temat. Niestety, nie jest ona precyzyjna. Marisia to oczywiście Marusza, natomiast Grisia to zapewne Körös. Pozostałych dwóch rzek nie jesteśmy w stanie zidentyfikować – Jerzy Strzelczyk w pracy Wandalowie i ich afrykańskie państwo sugeruje, że może chodzić o Biały, Czarny lub Szybki Keresz, z czego wyciąga wniosek, że wszystkie cztery rzeki to dopływy Cisy. Oznaczałoby to, że władztwo Hasdingów ograniczało się do dorzecza tej rzeki. Z drugiej jednak strony wzmianka o graniczeniu kraju Wandalów z żyjącymi na terenie środkowych Niemiec Hermundurami sugeruje, że władza wspomnianego Wizimara obejmowała również ziemie polskie, a nawet Łużyce. Trudno jednak na podstawie tak nieprecyzyjnego opisu wyciągać zbyt daleko idące wnioski.
Jest to fragment opracowania autorstwa Wojciecha Kempy „Co przed Mieszkiem?”, które jest do nabycia tutaj:
https://sklep.magnapolonia.org/produkt/co-przed-mieszkiem-wojciech-kempa/
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!