Jak informuje portal kresy.pl znany neobanderowski działacz Jurij Michalczyszyn, wcześniej polityk „Swobody” uważa, że skoro żaden z obecnych kandydatów na prezydenta Ukrainy nie popiera uznania dywizji Wafen-SS Galizien, to trzeba będzie tę kolaboracyjną ukraińską formację ochotniczą stworzyć na nowo.
Piątkową debatę Petra Poroszenki i Wołodymyra Zełenskiego na Stadionie Olimpijskim w Kijowie, kandydatów w II turze wyborów na prezydenta Ukrainy, skomentował na Facebooku Jurij Michalczyszyn, niegdyś jeden z liderów lwowskich struktur neobanderowskiej partii Swoboda i były deputowany tej partii, a także były doradca szefa SBU.
„Ponieważ żaden z kandydatów na prezydenta nie popiera uznania Dywizji [Waffen-SS] „Hałyczyna” [Galizien], to wkrótce będziemy musieli stworzyć tę dywizję na nowo” – napisał neobanderowiec. Do wpisu dołączył link do utworu wysławiającego członków tej kolaboracyjnej ukraińskiej formacji ochotniczej. Wpis wywołał względnie dużo pozytywnych reakcji innych użytkowników Facebooka z Ukrainy.
Michalczyszyn wziął również w piątek udział w programie publicystycznym na antenie stacji ZIK, w którym komentował debatę na Stadionie Olimpijskim w Kijowie. Zwracając uwagę na stylistykę i przekaz obu uczestników spotkania powiedział, że „byliśmy świadkami rozmowy dwóch bardzo biednych ludzi”, którzy „biednie mówią i biednie myślą”.
35-letni Michalczyszyn w latach 2012-2014 był deputowanym ukraińskiego parlamentu z ramienia Swobody. Obronił prace doktorską „Transformacja ruchu politycznego w masową partię nowego typu na przykładzie NSDAP i PNF (analiza porównawcza)”. W 2010 roku opublikował zbiór publicystyki pod tytułem „Watra. Wersja 1.0”, w którym obok tekstów własnego autorstwa zawarł również artykuły prominentnych nazistów: Josepha Goebbelsa, Alfreda Rosenberga, Ernsta Roehma i program NSDAP. Jest pracownikiem Politechniki Lwowskiej.
W marcu ub. roku Michalczyszyn skomentował marsz organizowany przez Korpus Narodowy, polityczne skrzydło pułku Azow, który pod antypolskimi hasłami przeszedł ulicami Lwowa. W marszu uczestniczyli też działacze neobanderowskiej partii Swoboda oraz Prawego Sektora, z którymi Korpus Narodowy podpisał oficjalną umowę o współpracy i wspólnym starcie w tegorocznych wyborach parlamentarnych. Działacz Swobody zarzucał władzom Lwowa, że milczą „kiedy podsuwają [Polacy – red.] mitologię >>Lwów to jest polskiej miasto<<”.
„Oni milczą, gdy piszą, że nasi przodkowie do złodzieje, grabieżcy i bandyci, niewykształcone bydło, którym powinni zarządzać szlachetni arystokraci znad Wisły” – pisał Michalczyszyn przedstawiając tym razem swoje wyobrażenia na temat stosunku Polaków do Ukraińców. Polityk twierdził również, że Polacy „wysuwają pretensję terytorialne i mówią, że tutaj nie Lwów, ale Małopolska Wschodnia”, a Polacy ze Lwowa są jak „Giwi” i „Motorola”, nieżyjący już liderzy donbaskich separatystów.
Ciekawe co na to nasi rodzimi piewcy przyjaźni polsko-ukraińskiej?
Źródło: kresy.pl
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!