Trzej wysocy rangą urzędnicy administracji USA mówią, że Izrael najwyraźniej szykuje się do działań militarnych przeciwko Iranowi, szukając pomocy i wsparcia ze strony USA. Ich zdaniem ostatni nalot Izraela na bazę w Syrii, w którym zginęli Irańczycy, to kolejna oznaka eskalacji konfliktu.
Trzech amerykańskich oficjeli powiedziało anonimowo stacji NBC News, że niedzielny atak z powietrza w rejonie miasta Hama w Syrii przeprowadziło izraelskie lotnictwo, a w wyniku nalotów zginęło około 24 irańskich żołnierzy. Ich zdaniem to kolejna oznaka tego, że Iran i Izrael są coraz bliżej otwartej wojny.
Wysoki rangą urzędnik administracji USA powiedział, że na liście potencjalnych miejsc całego świata, w których najprawdopodobniej może dojść do jawnej wrogości, „starcie pomiędzy Izraelem i Iranem w Syrii jest teraz u góry listy”.
Wszyscy trzej urzędnicy potwierdzają, że to izraelskie lotnictwo zaatakowało w niedzielę w Syrii. Naloty miały przeprowadzić izraelskie samoloty F-15, które zaatakowały bazę, w której kwateruje irańska 47. Brygada. Atak miał nastąpić po tym, jak według Amerykanów trafiła tam dostawa broni z Iranu, w tym pociski rakietowe ziemia-powietrze. W nalocie miało zginąć około 24 irańskich wojskowych, w tym oficerów, a ponad 30 innych zostało rannych.
Ponadto, oficjele na których powołuje się NBC News mówią, że Izrael jest coraz bardziej nieufnie nastawiony do wpływów Iranu w Syrii. Ich zdaniem, podczas gdy Rosja prowadzi dla władz w Damaszku wojnę w powietrzu, Iran obecnie prowadzi wojnę na lądzie, a irańscy wojskowi są obecni we wszystkich głównych baza sił rosyjskich oraz rządowych.
Według NBC, w ciągu ostatnich dwóch tygodni Iran zwiększył liczę lotów wojskowych samolotów transportowych do Syrii. Mają one przewozić dodatkową broń i zapasy, w tym broń ręczną, amunicję i rakiety ziemia-powietrze. Dwóch amerykańskich urzędników uważa, że dostawy te mają zarówno wzmocnić irańskie siły lądowe, jak i zdolność uderzenia na Izrael. Amerykanie twierdzą, że ostatnio Iran dostarcza wspierającym Assada bojownikom Hezbollahu w Syrii znacznie więcej wsparcia materialnego i logistycznego niż wcześniej.
Wszyscy trzej amerykańscy oficjele zgodnie uważają, że Izrael najwyraźniej szykuje się do działań militarnych, szukając pomocy i wsparcia ze strony USA.
Jak informował portal kresy.pl, premier Izraela Benjamin Netanjahu oświadczył podczas poniedziałkowej konferencji prasowej, że władze Iranu kłamały ws. prac nad pozyskaniem broni jądrowej, które prowadzono, w ramach tajnego projektu „Amad”, mimo zawartego porozumienia nuklearnego. Powoływał się na tajne irańskie dokumenty, który miał wykraść izraelski wywiad. – Po podpisaniu porozumienia nuklearnego w 2015 roku Iran zintensyfikował wysiłki, by ukryć swoje dokumenty – twierdzi szef izraelskiego rządu. – W 2017 roku Iran przeniósł swoje dane do tajnej lokalizacji w Teheranie – dodał. Zdaniem Netanjahu Iran wciąż „powiększa zasięg rakiet balistycznych”, które mogą przenosić broń jądrową. W jego ocenie, już teraz mogą one dosięgnąć stolic Arabii Saudyjskiej, Izraela, a także Rosji.
Według szefa MSZ Iranu, premier Izraela jest jak chłopiec z bajki, który wołając „wilk” wszczynał fałszywy alarm. Zdaniem Mohammada Dżawada Zarifa, Benjamin Netanjahu mówiąc o „kłamstwach” Teheranu ws. prac nad pozyskaniem broni jądrowej, powtarza stare oskarżenia, których nieprawdziwość dawno wykazali eksperci. MSZ Iranu uważa, że celem tego jest wpłynięcie na decyzję prezydenta USA ws. JCPOA, porozumienia nuklearnego zawartego z Iranem.
We wtorek w rozmowie z CNN Netanjahu zapewniał, że „nikt” nie chce wojny. Jednocześnie zaznaczał, że to Iran jest agresorem, a Izrael musi „zająć stanowisko”. – Myślę, że to jest droga do tego, by zapobiec wojnie – powiedział izraelski premier.
W ubiegłym tygodniu szef Pentagonu James Mattis przyjął u siebie ministra obrony Izraela, Avigdora Liebermana. Jak informowaliśmy, ich rozmowy dotyczyły kwestii bezpieczeństwa, w tym „szkodliwego irańskiego wpływu” i destabilizujących efektów w regionie. W poniedziałek Mattis powiedział, że „dosyć szczegółowo” rozmawiał z Liebermanem o irańskiej obecności i działaniach w Syrii, a Izraelczycy obawiają się ataku ze strony Iranu i jego prokurentów, którzy zdaniem Tel Awiwu próbują przemieścić się jak najbliżej izraelskiej granicy, co wywołuje reakcję Izraela.
Izraelscy wojskowi przyznają, że od 2012 roku ich wojska przeprowadziły już ponad sto uderzeń na cele w Syrii, głównie na konwoje z bronią dla Hezbollahu.
Trzy tygodnie temu samoloty zaatakowały rakietami syryjską bazę wojskową T-4 w prowincji Homs, w której znajdowały się irańskie drony a także personel. Syria i Rosja oskarżyły Izrael o przeprowadzenie nalotu. Syryjska agencja informacyjna SANA podała później, powołując się na źródło w syryjskiej armii, że rakiety, które uderzyły w bazę, zostały wystrzelone z izraelskiego myśliwca F-15 z przestrzeni powietrznej nad Libanem. Według Rosjan, w ataku wzięły udział dwie maszyny tego typu. Według NBC, dwóch amerykańskich oficjeli potwierdziło, że nalot przeprowadziły siły izraelskie.
Jeden z urzędników twierdzi, że choć Izrael nie prosił USA o zatwierdzenie tych działań, to wysłane zostały „jakieś noty ostrzegawcze”, a Tel Awiw powraca do prowadzenia kampanii uderzeń na konkretne cele. W ubiegłym tygodniu doszło do spotkań wysokich rangą amerykańskich i izraelskich wojskowych, zarówno „w regionie” Bliskiego Wschodu, jak i w Stanach Zjednoczonych. Izraelczycy mieli szukać u Amerykanów poparcia dla bardziej zdecydowanych działań przeciwko Iranowi w Syrii, posiłkując się informacjami wywiadu.
Przykładem może być pierwsza wizyta gen. Josepha Votela w Izraelu od czasu, gdy w 2016 roku został dowódcą Centralnego Dowództwa USA. Mimo, że Izrael, podpadając pod strefę dowództwa USA na Europę, nie leży w obszarze odpowiedzialności generała. Gen. Votel spotkał się z szefem izraelskiego sztabu generalnego, gen. Gadi Eizenkotem. Obaj rozmawiali o wzroście wpływów Teheranu w Syrii.
Źródło: kresy.pl
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!