Wiadomości

Wicepremier Białorusi udał się do Moskwy na rozmowy o dostawach ropy i gazu. Czy dojdzie do przełomu?

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Wicepremier Białorusi Władimir Siemaszko poleciał do Moskwy na pertraktacje dotyczące konfliktu naftowo-gazowego. Pierwsza runda rozmów nie przyniosła przełomu.

Poproszony o komentarz do licznych doniesień środków masowego przekazu, iż białoruska delegacja udała się tam w trybie pilnym i na zaproszenie strony rosyjskiej, sekretarz prasowy rządu Władisław Syczewicz oświadczył: „To zwykła delegacja robocza, delegowana na polecenie premiera. Ona potrwa do 12 lutego”.

Wcześniej informowano, że doszło do pertraktacji z udziałem wicepremiera Siemaszki, które miały miejsce 4 lutego. Ich wyników białoruski rząd nie skomentował.

7 lutego wicepremier Federacji Rosyjskiej Arkadij Dworkowicz oświadczył w Moskwie, że postępów w negocjacjach dotyczących dostaw gazu i ropy naftowej nie ma i że Rosja w dalszym ciągu oczekuje od Białorusi opłaty zaległości za gaz.

Na spotkaniu z przedstawicielami środków masowego przekazu w dniu 3 lutego Aleksandr Łukaszenka oświadczył, że traktuje postawę Rosji w konflikcie naftowo-gazowym z Białorusią jak szyderstwo. Zaznaczył, że Białoruś i Rosja dawno wypracowały formułę, wedle której Mińsk płaci za gaz cenę uzależnioną od ceny ropy naftowej. Obowiązująca w ostatnim czasie Białoruś cena za tysiąc metrów sześciennych rosyjskiego gazu wynosiła około 132 dolarów. Kiedy załamały się ceny ropy naftowej na światowych rynkach, w myśl tychże uzgodnień cena gazu ziemnego winna automatycznie zostać obniżona do 82 dolarów za tysiąc metrów sześciennych.

„A oni stwierdzili, że nie, że tak być nie może. Mówią: nie będziemy sprzedawać wam tysiąca metrów sześciennych po 82 dolary, płaćcie po 132 dolary. Dlaczego? A dlatego że to i tak najniższa cena i my nikomu po takiej cenie nie sprzedajemy” – relacjonował Łukaszenka.

Jak wynika z jego słów, Białoruś nie zgodziła się na dyktat Moskwy, tym bardziej że wraz z załamaniem cen na światowych ropy naftowej i gazu „o połowę spadły dochody sektora produkcyjnego” białoruskiej gospodarki, w tym także „z produkcji spożywczej, traktorów, samochodów”, które tradycyjnie sprzedawano do Rosji. Strony powinny były uzgodnić cenę za gaz do 1 stycznia 2016 roku, jednak nie zdołały tego uczynić, jako że w Moskwie urzędnicy nie chcieli nawet rozmawiać ze swoimi białoruskimi kolegami – tłumaczył Łukaszenka.

„Po prostu okazali lekceważący stosunek do nas” – uzupełnił.

W 2016 roku, powiedział prezydent Białorusi, rząd podjął jednostronną decyzję, że będzie płacić nie 82 dolara, jak wynikałoby to z przyjętej dwustronnie formuły, i nie 132 dolary, jak tego domagała się Rosja, lecz 107 dolarów za tysiąc metrów sześciennych gazu.

„I na tej podstawie obliczyli, że zalegamy 550 mln dolarów, gdyby liczyć wedle ich ceny, czyli po 132 dolarów. I w efekcie zaszliśmy w ślepy zaułek” – powiedział Łukaszenka.

10 lutego w Moskwie wicepremier Białorusi Władimir Siemaszko i jego rosyjski odpowiednik Arkadij Dworkowicz po raz kolejny próbowali dojść do porozumienia w temacie ceny za dostawy rosyjskiego gazu i wielkości zaległości z tego tytułu, jakie ma względem Rosji Białoruś. Na razie jednak przełomu brak.

„Negocjacje trwają, proces jeszcze idzie. Rozpatrywane są różne wyliczenia, cyfry, warianty. Całościowo rozpatrywany jest system wzajemnych relacji w perspektywie długoterminowej. Sprawą bezwzględnie oczywistą jest to, że zaległości za rok ubiegły muszą zostać w całości uregulowane” – poinformował 11 lutego dziennikarzy szef Ministerstwa Energetyki Rosji Aleksander Nowak.

/naviny.by/

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!