Wiceprezydent USA James Vance skonfrontował europejskich przywódców z ich atakami na wolność słowa i zmusił ich do słuchania, gdy w bezprecedensowym przemówieniu w Monachium szczegółowo opisał historię prześladowań politycznych, które uskuteczniali przez ostatnie lata.
Wiceprezydent USA ośmieszył europejskie łże-elity. Kiedy wiceprezydent James Vance wszedł na scenę na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa, aby omówić międzynarodową politykę bezpieczeństwa i przyszłość Zachodu, większość spodziewała się, że skupi się na wojnie Rosji z Ukrainą i poważnie zaniedbanych przez Europę zobowiązaniach w zakresie bezpieczeństwa. Tymczasem ledwo wspomniał o tym temacie. Zamiast tego wygłosił przemówienie, w którym skrytykował Europę za cenzurę i antydemokratyczne próby tłumienia wyników wyborów, które im się nie podobają.
Vance rozpoczął od modlitwy za ofiary zamachu terrorystycznego w Monachium dzień wcześniej, w którym 24-letni afgański nachodźca wjechał samochodem w tłum w pobliżu dworca kolejowego, raniąc co najmniej 28 osób. Następnie wygłosił zaledwie dwa zdania na temat bezpieczeństwa Europy i wojny rosyjsko-ukraińskiej. Wreszcie przeszedł do – jak się oakzało – części zasadniczej. Stwierdził, że najbardziej chciał poruszyć kwestię: „Wycofanie się Europy z niektórych jej najbardziej podstawowych wartości, wartości dzielonych ze Stanami Zjednoczonymi Ameryki”.
– Byłem zaskoczony, gdy były komisarz europejski wystąpił w telewizji i grzmiał zachwycony, że rumuński sąd unieważnił całe wybory. Ostrzegł, że jeśli sprawy nie pójdą zgodnie z planem, to samo może się zdarzyć w Niemczech.
Te lekceważące stwierdzenia szokują amerykańskie uszy. Przez lata mówiono nam, że wszystko, co finansujemy i wspieramy, dzieje się w imię naszych wspólnych demokratycznych wartości. Wszystko, od naszej polityki wobec Ukrainy po cenzurę cyfrową, jest przedstawiane jako obrona demokracji. Ale kiedy widzimy, jak europejskie sądy odwołują wybory, a wysocy rangą urzędnicy grożą odwołaniem innych, powinniśmy zapytać, czy trzymamy się odpowiednio wysokich standardów. I mówię to, ponieważ fundamentalnie wierzę, że jesteśmy w tej samej drużynie.
Musimy zrobić coś więcej niż tylko mówić o wartościach demokratycznych. Musimy nimi żyć. Teraz, w żywej pamięci wielu z was w tym pokoju, zimna wojna ustawiła obrońców demokracji przeciwko znacznie bardziej tyrańskim siłom na tym kontynencie. I pomyślcie o stronie w tej walce, która cenzurowała dysydentów, zamykała kościoły, odwoływała wybory. Czy byli to dobrzy ludzie? Z pewnością nie – powiedział.
Następnie, Vance skonfrontował europejskich liderów z ich atakami na wolność słowa i zmusił ich do słuchania, gdy szczegółowo przypomniał ich fatalny rejestr prześladowań politycznych.
– Patrzę na Brukselę, gdzie komisarze Komisji Europejskiej ostrzegali obywateli, że zamierzają zamknąć media społecznościowe w czasach niepokojów społecznych: w chwili, gdy zauważą to, co uznali za „treści nienawistne”. Albo na ten sam kraj, w którym policja przeprowadziła naloty na obywateli podejrzanych o zamieszczanie w Internecie antyfeministycznych komentarzy. Miała to być rzekoma walka z „mizoginią”.
Patrzę na Szwecję, gdzie dwa tygodnie temu rząd skazał chrześcijańskiego aktywistę za udział w spaleniu Koranu, które zakończyło się morderstwem jego przyjaciela. I jak przerażająco zauważył sędzia w jego sprawie, szwedzkie prawa rzekomo chroniące wolność wypowiedzi nie przyznaje w rzeczywistości – cytuję – „wolnej przepustki” do robienia lub mówienia czegokolwiek bez ryzyka urażenia grupy wyznającej tę wiarę.
I być może najbardziej niepokojące jest to, że patrzę na naszych bardzo drogich przyjaciół, Zjednoczone Królestwo, gdzie odchodzenie od praw sumienia umieściło na celowniku podsatwowe prawa religijne. Trochę ponad dwa lata temu brytyjski rząd oskarżył Adama Smitha Connera, 51-letniego fizjoterapeutę i weterana armii, o odrażającą zbrodnię stania 50 metrów od kliniki aborcyjnej i cichą modlitwę przez trzy minuty. Nie przeszkadzał nikomu, nie wchodził z nikim w interakcje, po prostu cicho modlił się.
Kiedy brytyjscy funkcjonariusze organów ścigania zauważyli go i zażądali, aby powiedział, o co się modli, Adam odpowiedział po prostu, że w imieniu swojego nienarodzonego syna, którego on i jego była dziewczyna zamordowali wiele lat wcześniej. Adam został uznany za winnego złamania nowego prawa rządowego „stref buforowych”, które kryminalizuje cichą modlitwę i inne działania, które mogą wpłynąć na decyzję osoby w odległości 200 metrów od placówki aborcyjnej. Został skazany na zapłacenie tysięcy funtów kosztów prawnych na rzecz prokuratury.
chciałbym móc powiedzieć, że to był przypadek jednorazowy, szalony przykład źle napisanego prawa uchwalonego przeciwko jednej osobie. Ale nie. W zeszłym październiku, zaledwie kilka miesięcy temu, szkocki rząd zaczął rozsyłać listy do obywateli, których domy znajdują się w tzw. strefach „bezpiecznego dostępu”, ostrzegając ich, że nawet prywatna modlitwa w ich własnych domach może oznaczać złamanie prawa. Oczywiście rząd namawiał czytelników, aby zgłaszali współobywateli podejrzanych o przestępstwo myślowe w Wielkiej Brytanii i całej Europie – stwierdził.
Vance bronił chrześcijan. Bronił zwolenników pro-life. Uhumanizował abortowane dziecko, stając przed publicznością składającą się głównie z ekstremistów aborcyjnych. Podkreślił, że nawet przestępstwa myślowe są teraz karane przez prawo w Wielkiej Brytanii, kraju, który wydał George’a Orwella. Vance zauważył, że nawet próby Europy, aby zwalczać rosyjską „dezinformację”, podkreślają, że Europa wydaje się tracić wiarę w żywotność własnej demokracji.
– Teraz dla wielu z nas po drugiej stronie Atlantyku wygląda to coraz bardziej jak stare, zakorzenione interesy kryjące się za brzydkimi słowami z czasów sowieckich, takimi jak dezinformacja i dezinformacja, którym po prostu nie podoba się pomysł, że ktoś o alternatywnym punkcie widzenia mógłby wyrazić inną opinię lub, nie daj Boże, głosować inaczej, a nawet gorzej, wygrać wybory — powiedział oszołomionej publiczności.
Swoje przemówienie zakończył donośnym apelem o powrót do wartości wolności słowa. Jego słowa ponownie warto zacytować w całości:
– Wierzę, że odrzucanie ludzi, odrzucanie ich obaw, a co gorsza, zamykanie mediów, delegalizacja wyborów lub wykluczanie ludzi z procesu politycznego niczego nie chroni. W rzeczywistości jest to najpewniejszy sposób na zniszczenie demokracji. Wypowiadanie się i wyrażanie opinii nie jest ingerencją w wybory. Nawet gdy ludzie wyrażają poglądy poza granicami twojego kraju, a nawet gdy ci ludzie są bardzo wpływowi – i uwierzcie mi, mówię to z całym humorem – jeśli amerykańska demokracja przetrwała 10 lat łajania Grety Thunberg, wy przetrwacie kilka miesięcy Elona Muska.
Ale żadna demokracja, czy to amerykańska, niemiecka czy europejska, nie przetrwa, gdy powie się milionom wyborców, że ich myśli i obawy, ich aspiracje, ich prośby o ulgi są nieważne lub niegodne rozpatrzenia. Demokracja opiera się na świętej zasadzie, że głos ludu ma znaczenie. Nie ma miejsca na takie zapory. Albo podtrzymujecie tę zasadę, albo nie. Europejczycy – ludzie napawdę mają głos. I jestem głęboko przekonany, że nie musimy bać się przyszłości.
Polecamy również: Trump sprzeda Ukrainę Rosji. Putin triumfuje
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!