Termin „eksperymentalna”, w odniesieniu do muzyki, wciąż jest niejednoznaczny, jeśli chodzi o identyfikację gatunkową – być może ze względu na surrealizm, który bywa różnorodnie rozumiany. Cofnijmy się zatem do drugiej dekady minionego stulecia. G. Apollinaire („ojciec” nadrealizmu w sztuce) upatrywał w nim dzieła idealnie przemyślanego, jednak bogatego w oryginalne środki wyrazu i techniki ich łączenia w celu zyskania nowej jakości. Kolejne pokolenia odrzuciły tę koncepcję, jednak wydaje się ona idealnie pasować do kompozycji Władysława Komendarka, artysty o wyrazistej tożsamości, który łączy image guru tajemniczej sekty z wizerunkiem szalonego naukowca. Występująca w jego działach matematyczna dyscyplina muzyczna ściera się jednak z hippisowską wolnością, powołując do życia utwory pełne futurystycznych dźwięków, emanujące abstrakcyjnymi, a nawet psychodelicznymi wizjami świata oraz przestrzeni.
Władysław Gudonis Komendarek – niekwestionowana gwiazda muzyki elektronicznej w Polsce i na świecie, legenda za życia! Swoją przygodę rozpoczął w grupie EXODUS. Ma za sobą liczne koncerty na setkach różnorodnych festiwali: rockowych (np. Jarocin), elektronicznych (m.in. KLEM Nijmegen-Holandia, Drezno-Niemcy, Linz-Austria), jazzowych (np. Jazz Jamboree). Posiada bogatą dyskografię – pond 30 krążków. Jest stale aktywny muzycznie; tworzy ilustracje muzyczne do filmów i przedstawień teatralnych. Koncertuje w kraju i za granicą, zaskakując swych słuchaczy wciąż nowymi, świeżymi pomysłami.
A.K.W.: Ostatnie tygodnie to niemal same wywiady. Stacje radiowe biją się o rozmowę z mistrzem muzyki elektronicznej!
W.K.: Zgadza się! W maju i czerwcu 2021 roku miałem bardzo dużo wywiadów, ale to chyba jeszcze nie koniec. Nie zdarza mi się odrzucać takich propozycji. Są to zwykle ciekawe rozmowy – tzw. pozytywne niespodzianki w tym artystycznym świecie.
A Panu te różnorodne niespodzianki zdaje się przyciągać?
Chyba tak. Zdarzyło mi się np. zagrać w Chorwacji i Rumuni z członkami formacji Tangerine Dream albo też wykorzystano mojego sampla dla 50 cent. Niespodziankę stanowiło rownież wydanie winyla dla francuskiej oficyny Akuphone; itd., itd., itd. (śmiech!)
Próbując prześledzić Pańską aktywność muzyczną podczas pandemii, na ostatni koncert natrafiłam w Pańskich wspomnieniach sprzed roku – festiwal Soondalla, sierpień 2020. Czy istotnie od niemal roku nie grał Pan „na żywo”?
W sierpniu 2020 zagrałem cztery koncerty on-line na 100 rocznicę urodzin Jana Pawła II, później była Soondalla – zupełnie inna muzyka. Natomiast ostatni koncert miał miejsce 5 września 2020 r. i było to w Kielcach. Zaskoczyło mnie niesamowite brzmienie, jakie uzyskałem na profesjonalnej, bardzo akustycznej sali. Następne „grania” już były odwołane – wiadomo dlaczego.
Możliwość koncertowania była zdecydowania ograniczona w ostatnim czasie (z wiadomych powodów). Czy przekierował Pan swoją aktywność na nieco inne tory – pisanie muzyki, granie „on-line”?
Gdy nie było koncertów, przekierowałem swoją energię w programowanie instrumentów, bo moja praca polega najpierw na oprogramowaniu, a później tworzeniu materiału muzycznego na podstawie całkowitej zmiany struktur programowych wszystkich instrumentów w ilości około 120 sztuk. Dla relaksu programuję też lasery, konserwuję mój sprzęt od strony mechanicznej. Czasem rozwiązuję problemy z elektroniką, ale ona jest bardzo skomplikowana (szczególnie analogowo-cyfrowa).
Podobno ma Pan układy z „klawiszami” i w związku z końcem „artystycznego więzienia” zamierza Pan powrócić do aktywności koncertowej nie mniejszej niż w roku 2019?
Naprawdę koncerty, jak i ich ilość, zależy (w moim przypadku) od organizatorów. Gdy dostaję zaproszenie, nigdy nie odrzucam go bez istotnej przyczyny.
Jest Pan potomkiem w linii prostej Michała Kleofasa Ogińskiego (autora słynnego poloneza Pożegnanie Ojczyzny). Czy echa muzyki klasycznej pobrzmiewają w Pańskich kompozycjach?
Tak, w moich wydawnictwach znajdują się utwory klasyczne, jak np.: Bacha, Mozarta, Musorgskiego, Chopina. Do tej muzyki dodawana jest moja twórczość – około 50%. Chodzi o to, aby uzyskać coś innego niż oryginał. To wszystko zostało wydane na prośbę
firm fonograficznych. Nie odrzucałem takich propozycji, ponieważ moja droga artystyczna to edukacja w szkołach muzycznych i m.in. żmudne ogrywanie klasyków na fortepianie.
„Pożegnanie Ojczyzny”. Dwóch artystów, jedna muzyka – projekt, który wszedł w życie już w trakcie pandemii i związanych z nią obostrzeń. Jak jego realizacja wyglądała od strony logistycznej w tych nietypowych warunkach?
Warto dodać, że na tym gnieźnieńskim koncercie on-line zaproszonym gościem była śpiewaczka operowa, Agnieszka Makówka / mezzosopran/. Zaprezentowałem kompozycję na szkielecie
poloneza Ogińskiego Pożegnanie ojczyzny – oczywiście aranż był inny – m.in. z dodatkiem organów piszczałkowych.
Planetaryzacja świadomości, czyli płyta stanowiąca zapis koncertu, który miał miejsce w marcu 2019 w Jarocińskim Ośrodku Kultury. Blisko 30 lat nie nagrał Pan winylu. Skąd taki wybór?
Jeśli chodzi o winyl Planetyzacja świadomości, koncert zagrany był w Jarocinie i to właśnie po nim wydawca zadecydował, że wyda podwójny winyl z tego przedsięwzięcia. I tak się stało. Jak się okazuje, w Jarocinie razem z Exodusem grałem sześć razy. Przy okazji zwiedziłem muzeum muzyki i festiwalu w Jarocinie. Chciałbym nadmienić, że jest to miasto kultowe dla rozwoju każdej odmiany muzyki rockowej. Tam był prezentowany największy bunt artystyczny, co bardzo lubiłem, bo sam cały czas jestem zagorzałym buntownikiem, łamiącym w mojej twórczości m.in. różne schematy i konwencje struktur muzycznych.
Rok 2019 to również Retrospektywny (Retrospective) – winylowa składanka wydana przez francuską wytwórnię Akuphone.
Jeśli chodzi o Akuphone, to wydawca znalazł mnie w Sieci internetowej i złożył propozycje, a ja (jak to ja!) nie odmówiłem.
Nie powiedział Pan jeszcze ostatniego słowa w muzyce! Co zatem przed nami i czy pandemia bardzo „namieszała” w Pańskim życiu artystycznym?
Najważniejsze w tym pandemicznym czasie jest to, że cały czas coś robię i mam zajęcie, jeśli chodzi o mój zawód. Wiadomo jednak, iż koncerty to dla mnie bardzo ważny temat, ponieważ od kilku lat tworzę w dużym procencie na scenie i każdy koncert jest rejestrowany od strony audio, jak i video.
Jaki jest Pański tzw. złoty środek na przetrwanie tego nietypowego czasu, który zdecydowanie odbija się na naszej kondycji psychicznej?
Złoty środek to dobre odżywianie. Nie należy też słuchać mediów globalnego nurtu i dopuszczać do siebie strach, a głównie stres! Warto żyć w zgodzie z naturą, która daje niesamowitą energię w różnych dziedzinach sztuki i rozwoju cywilizacji oraz postępu technicznego, ale nie ze szkodą dla zdrowia ludzkości.
Dziękuję za rozmowę!
autor: Agnieszka Kuchnia-Wołosiewicz
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!