Tytułem wstępu przypomnę, że Wilno, wyzwolone przez polskich powstańców spod okupacji niemieckiej na przełomie grudnia i stycznia 1918/19 r., polskie oddziały powstańcze opuściły 5 stycznia 1919 roku. Przez kolejne ponad trzy miesiące pozostawało ono w rękach bolszewików.
Polacy odzyskali Wilno 19 kwietnia 1919 roku. Przez piętnaście kolejnych miesięcy znajdowało się ono w polskich rękach. Niestety, w lipcu 1920 roku Wilno znów zajęli je Rosjanie…
Polacy odzyskali Wilno 19 kwietnia 1919 roku
26 sierpnia 1920 roku, a więc bezpośrednio po klęsce doznanej przez Armię Czerwoną pod Warszawą, Rosjanie przekazali Wilno Bałto-Litwinom. Cel był tu oczywisty – Rosjanie w obliczu konieczności opuszczenia Wilna uznali, że najlepsze, co mogą w tej sytuacji zrobić, to przekazać je Bałto-Litwinom, co musiało przysporzyć problemów stronie polskiej…
Piłsudski zdawał sobie sprawę z tego, że wojna z Republiką Litewską może przynieść Polsce szkody na arenie międzynarodowej. Rząd Polski był zdecydowanie przeciwny jakiejkolwiek próbie odebrania Wilna Bałto-Litwinom. W tej sytuacji Piłsudski opracował plan, w myśl którego Wilno opanować mieli „zbuntowani” żołnierze 1 Dywizji Litewsko – Białoruskiej.
Gen. Żeligowski napisać miał list do Piłsudskiego, w którym miał go zapytać, co rząd Rzeczypospolitej Polskiej ma zamiar zrobić z Wilnem, które zajęli Żmudzini. Miał przy tym poinformować, że w 1 Dywizji Litewsko – Białoruskiej służą dla dobra Polski Litwini będący zarazem Polakami, którzy w przypadku pozostawienia Wilna Żmudzinom nie będą mogli powrócić po wojnie do swoich domów. Piłsudski odpowiedzieć miał Żeligowskiemu, iż w pełni go rozumie, gdyż sam jest Litwinem, ale w zaistniałej sytuacji nie może nic zrobić. Wtedy to Żeligowski podnieść miał „bunt” i zająć Wilno na czele wiernych mu oddziałów. Jego przełożeni mieli rzekomo nic o tym nie wiedzieć, wyrażając oburzenie z powodu niesubordynacji Żeligowskiego…
Gen. Żeligowski (na zdjęciu powyżej) tak po latach wspominał ostatnie chwile przed podjęciem akcji na Wilno:
„W przededniu wymarszu na Wilno, w Werenowie, byliśmy nie tylko Polakami – byliśmy Litwinami. Było to nasze prawo i obowiązek. Dążyłem do odbudowy wielkiej Litwy. […] Bezsenna noc z 7 na 8 października była jedną z najcięższych w moim życiu. Odpowiedzialność przed światem zwiększyła się jeszcze odpowiedzialnością przed własnym wojskiem. Lecz jeszcze przed świtem wszelkie wątpliwości zniknęły. Była tylko jedna droga i jedna prawda – iść na Wilno. Przed świtem wydałem rozkazy wymarszu i wyjechałem sam drogą na Jaszuny.”
Wydarzenia, które rozegrały się potem, Lech Wyszczelski w pracy Wilno 1919 – 1920 opisuje w sposób następujący:
„Rankiem 8 października trzy kolumny wojsk dowodzonych przez gen. Żeligowskiego ruszyły na Wilno. Zanim to nastąpiło, wojska otrzymały polecenie, aby wziętych do niewoli żołnierzy litewskich po rozbrojeniu puszczać wolno, usprawiedliwiając to tym, że Polacy nie dążą do prowadzenia wojny z Litwinami, tylko „po prostu wracają po wojnie do swoich domów”.
Działania prowadzone były w pasie o szerokości 20 km. Wojska dzieliło od Wilna ponad 50 km. Grupa Zyndram maszerowała przez obszar Puszczy Rudnickiej, natomiast oś natarcia 1. DL-B prowadziła wzdłuż linii kolejowej Lida-Wilno. Litwini w pasie działania wojsk tej grupy posiadali zaledwie jeden pułk piechoty, a kolejne dwa znajdowały się w Wilnie. Nie byli więc w stanie stawiać skutecznego oporu. W dodatku zostali oni zaskoczeni akcją Polaków, bo nie przewidzieli takiego rozwoju wydarzeń – zwłaszcza po podpisaniu umowy suwalskiej.”
Józef Piłsudski liczył na to, że wojska gen. Żeligowskiego zajmą Wilno wieczorem 8 października. Jak się jednak okazało, nie było to możliwe, chociaż początkowo nie napotykano na żaden opór ze strony przeciwnika. Nieliczne patrole litewskie, po natknięciu się na kolumny polskie, szybko się wycofywały. W meldunku dowódcy l. batalionu 4. pułku piechoty litewskiej z godz. 10.00 można przeczytać:
„Artyleria polska bije po wsi Stasiłach. Polacy z artylerią i wielką siłą piechoty zachodzą nasze prawe skrzydło, my cofamy się na linię Rudniki – Jaszuny.”
Jak pisze Lech Wyszczelski, do pierwszej potyczki z Litwinami doszło na skraju Puszczy Rudnickiej, ale przewaga zgrupowania mjr. Zyndram-Kościałkowskiego była tak duża, że przeciwnik poniechał oporu. O godz. 16.30, po złamaniu stosunkowo słabego oporu litewskiego, została przekroczona przez Polaków rzeka Mereczanka. Znacznie silniejszy opór przeciwnik stawiał na wzgórzach oddalonych o 10 km od miejscowości Jaszuny. W rozkazie skierowanym przez gen. Żeligowskiego do 1. Dywizji Litewsko-Białoruskiej czytamy:
„Oddziały własne zajmują nakazany rejon, po krótkim odpoczynku zarządzam dalszy marsz celem opanowania dziś jeszcze Wilna, względnie uchwycenia przepraw na Wace.”
Chociaż na drodze do Wilna w zasadzie nie było ugrupowań przeciwnika, to wojska gen. Żeligowskiego nie podjęły w tym dniu marszu w kierunku miasta. Wyszczelski pisze dalej:
„Wieczorem 8 października gen. Żeligowski odbył naradę z płk. Bejnarem, ppłk. Rybickim, mjr. Zyndram-Kościałkowskim i szefem sztabu 1. DL-B kpt. Edwardem Perkowiczem, w czasie której ustalono główny zarys planu zajęcia Wilna w dniu 9 października. Ustalono, że główne zadanie opanowania miasta realizować będzie pułk wileński i oddziały mjr. Zyndram-Kościałkowskiego. W tym czasie wojska zajęły linię Kiejdzie – Porudomino – Popiszki, gdzie zarządzono nocleg.”
W myśl rozkazu operacyjnego, wydanego wieczorem 8 października, do natarcia na Wilno wyznaczone zostało zgrupowanie składające się z l. Brygady Litewsko-Białoruskiej i grupy mjr. Zyndrama-Kościałkowskiego, dowodzone przez płk. Bejnara. Miało ono przystąpić do akcji 9 października o godz. 5.00, aby o godz. 8.00 rozpocząć ostrzał artyleryjski i z karabinów maszynowych. W tym czasie 2. Brygada Litewsko-Białoruska, przesuwając się drogami przez Rudomino – Niemież, miała wejść w kontakt z nieprzyjacielem i uderzać na jego pozycje, oskrzydlając go z płd. wsch.. W rozkazie tym czytamy następnie:
„Po dojściu do Wilna, jeden pułk przejdzie przez Wilno, chwyci mosty na Wilii i obsadzi górę Szeszkinie, zamykając drogi wiodące na pn. i płd.-zach. Drugi pułk, aż do przejścia Wileńskiego pułku do miasta, pozostaje w rejonie Niemieża, po czym przejdzie i stanie w rejonie Porubanek; będzie podporządkowany mnie przez d-two I brygady.”
Lech Wyszczelski w swoim opracowaniu stwierdza:
„Koncepcja zdobycia Wilna opracowana przez gen. Żeligowskiego opierała się w zasadzie na realizacji tego zadania tylko przez wileński pułk strzelców z 1. BL-B. Wyznaczenie tego właśnie pułku do zajęcia miasta miało wymiar symboliczny, bowiem dominowali w nim rodowici Wilnianie. Widocznie gen. Żeligowski nie liczył się z większym oporem Litwinów w samym Wilnie, skoro wydzielał do natarcia tylko jeden pułk piechoty, natomiast pozostałe pułki miały wkroczyć do miasta dopiero po jego zajęciu przez wileński pułk strzelców.”
W przywołanym rozkazie znalazły się przestrogi odnośnie zachowania się żołnierzy po zajęciu miasta:
„Nikt nie powinien zostawiać szeregów, choćby był blisko swego domu. Wszyscy muszą być w każdej chwili gotowi odeprzeć kontratak nieprzyjaciela. […] Dowódców wszystkich oddziałów czynię odpowiedzialnymi za wzorowy porządek tych oddziałów, które wejdą do miasta. Największą krzywdą dla naszego honoru byłoby nieodpowiednie zachowanie się naszych żołnierzy.”
Rozkaz ten stanowił podstawę do opracowania konkretnych zadań przez brygady. W kolejnym rozkazie operacyjnym 1. Brygady Litewsko-Białoruskiej, wydanym 8 października o godz. 24.00, polecano:
„Miński pułk wyruszy o g. 5.00 drogą wzdłuż toru kolejowego i traktem lidzkim, posyłając w straży przedniej na tych drogach po jednej kompanii. […] Po zetknięciu z nieprzyjacielem Miński pułk zajmie stanowiska między torem a traktem lidzkim i wesprze atak II brygady [Lit.-Biał.] ogniem wszystkich karabinów maszynowych i baterii. […] Wileński pułk o g. 7.00 wyruszy z okolicy Mariampola i posuwać się będzie traktem lidzkim.”
To, co stało się potem, Lech Wyszczelski opisał następująco:
„Gen. Żeligowski, obawiając się prowadzenia walki w mieście nocą, zadecydował o późniejszym, niż to planował Józef Piłsudski, terminie jego zajęcia. Prawdopodobnie miał na uwadze także efekt psychologiczny, jakim było zajmowanie miasta na oczach jego mieszkańców Polaków, którzy stanowili tutaj przecież ogromną większość i którzy z utęsknieniem oczekiwali tego wydarzenia.
Nad ranem 9 października brygady 1. DL-B i Grupa Zyndram wydały rozkazy operacyjne do działań wyznaczonych na ten dzień. W zadaniach postawionych przez ppłk. Rybickiego szturmową grupę 2. BL-B stanowił grodzieński pułk strzelców z artylerią, dowodzony przez ppłk. Bohaterowicza. W odwodzie posuwać się miał nowogrodzki pułk strzelców. W wydanym w tym samym czasie rozkazie operacyjnym Grupy Zyndram kawaleria, dowodzona przez rtm. Konrada Łozińskiego, miała zniszczyć tor kolejowy w tunelu prowadzącym do Wilna lub w jego okolicy. Dwa bataliony piechoty z 2. wileńskiego pułku strzelców miały obchodzić miasto od zachodu, a trzeci batalion wyznaczony został do odwodu.”
Wyszczelski zauważa, że informacje napływające do Wilna o marszu w kierunku miasta kolumn polskich wywołały wielką panikę wśród garnizonu wojsk litewskich. W mieście stacjonowały co prawda dwa pułki piechoty litewskiej, ale zdawano sobie sprawę z tego, że nie są one w stanie stawić skutecznego oporu Polakom. Z tego też powodu już wieczorem 8 października zarządzono ewakuację miasta z litewskich instalacji wojskowych. Prowadzono ją także od wczesnych godzin rannych dnia następnego. Większość instytucji wojskowych opuściła to miasto, zanim zbliżyli się do niego Polacy. Natomiast na płaszczyźnie politycznej Litwini postanowili posłużyć się metodą faktów dokonanych. Dalej w tymże opracowaniu czytamy:
„Pełnomocnik rządu litewskiego w Wilnie przekazał władzę przebywającej w mieście delegacji Ligi Narodów. Tymczasowym gubernatorem Wilna mianował się Francuz, płk Constantin Reboul, który wprowadził zaraz w mieście stan oblężenia.
9 października o godz. 7.00 gen. Żeligowski wydał rozkaz operacyjny nr 4, w którym wyznaczał ppłk. Rybickiego, dowódcę 2. BL-B, na komendanta obozu warownego Wilno, a mjr. Stanisława Bobiatyńskiego, dotychczasowego dowódcę wileńskiego pułku strzelców, na dowódcę miasta.
Wojska gen. Żeligowskiego od rana 9 października przystąpiły do bezpośredniego zbliżania się do Wilna. Licząc od pozycji wyjściowych dzieliła je odległość 18-20 km. Na swojej drodze spotykały tylko symboliczne próby oporu ze strony pododdziałów litewskich. Po południu 1. DL-B, podobnie jak i grupa mjr. Zyndram-Kościałkowskiego, dochodziły do rogatek miasta. Zanim to uczyniły, o godz. 14.00 na szosie lidzkiej zjawił się adiutant płk. Reboula z propozycją wstrzymania marszu Polaków na Wilno, ponieważ miało ono pozostać wolnym miastem.
Przyjął go płk Bejnar, ale wobec braku w jego otoczeniu osoby mówiącej po francusku zaszło nieporozumienie. Stało się tak, że płk Bejnar „zrozumiał, o czym zameldował gen. Żeligowskiemu, iż ten oficer przybył, by oddać nam miasto”. Jednocześnie dowódca l. BL-B wydał rozkaz o godz. 14.00 mińskiemu pułkowi piechoty, żeby zatrzymał pododdziały pod Kominami i podobny rozkaz wydał mjr. Witoldowi Matczyńskiemu z grupy mjr. Zyndram-Kościałkowskiego. Opóźniło to nieco szturm Wilna. Po wyjaśnieniu nieporozumienia gen. Żeligowski kategorycznie odrzucił propozycję przedstawioną przez wysłannika płk. Reboula.”
Około godz. 14.15 pierwsze pododdziały polskie wkroczyły do miasta. Jako pierwsza do miasta weszła 1. kompania pułku mińskiego wraz z 1. szwadronem 3. pułku strzelców konnych. Napotkano symboliczny opór ostatnich maruderów z armii litewskiej.
Następnie do Wilna wkroczyła 12. kompania pułku mińskiego, która została ostrzelana ze strony mostu Zwierzynieckiego. Ogień prowadził też litewski samochód pancerny od strony mostu Zielonego. Ogień Litwinów bardzo szybko jednak ustał i ich zapóźnione grupki wycofywały się na drugi brzeg Wilii. Oddziały litewskie w pośpiechu opuszczały miasto. 9. pułk piechoty litewskiej odchodził w stronę Werki i Rzeszy. 4. pułk piechoty litewskiej kierował się na Mejszagołę. Straty po obu stronach były niewielkie. Lech Wyszczelski pisze dalej:
„Do Wilna wkraczały kolejne oddziały z grupy gen. Żeligowskiego. 9 października o godz. 15.00 szef sztabu 1. DL-B kpt. Perkowicz powiadomił dowództwo 3. Armii, że „Wilno zajęte przez oddziały generała Żeligowskiego”. Oddziały polskie były entuzjastycznie witane przez polskich mieszkańców miasta. Entuzjazm wojsk przy opanowywaniu Wilna był tak duży, że zakłócił nawet plan jego zajmowania. Dopiero o zmierzchu do miasta wkroczył wileński pułk piechoty wyznaczony przez Józefa Piłsudskiego, a następnie gen. Żeligowskiego, do zajęcia Wilna. Z pułkiem tym do miasta wjechał konno gen. Żeligowski. Entuzjazm mieszkańców Wilna był niezwykły. Tak opisywał go gen. Żeligowski: „[…] Jechałem z adjutantem za pułkiem piechoty, któren wchodził do Wilna. Chciałem się przyjrzeć ludziom, nastrojom. Mężczyźni, kobiety, dzieci, płacząc i śmiejąc się razem, czepiali się ludzi i koni. […] Przestał istnieć wszelki porządek, powstał chaos radości, który nie miał granic. Każdy niósł coś dla wojska, które szło obsypane kwiatami.”
Mieszkańców Wilna ogarnął szał radości. Oddziały gen. Żeligowskiego maszerowały koło Ostrej Bramy, ulicami Wielką i Zamkową na plac Katedralny. Ludność polska Wilna do późnych godzin nocnych 9 października wiwatowała i świętowała z okazji oswobodzenia Wilna licząc, że tym razem będzie to trwałe przyłączenie do Polski.
Jak zauważa Wyszczelski, w mieście dominowały zdecydowanie nastroje inkorporacyjne, po czym dodaje on:
„Wieczorem do Wilna wkroczyła cala 1. DL-B na czele z gen. Rządkowskim. Nie świętowano jednak zbyt długo ponownego zdobycia miasta, ponieważ część wojsk udała się w pościg za Litwinami. Zamierzano trwale zabezpieczyć Wilno na wypadek kontrataku z ich strony. Dlatego też w nocy z 9 na 10 października oddziały polskie nie tylko obsadziły miasto, ale udały się na wyznaczone im odcinki broniące do niego dostępu. Co więcej, do miasta masowo zaczęli napływać ochotnicy z całej Wileńszczyzny, deklarując chęć wstąpienia do wojsk dowodzonych przez gen. Żeligowskiego.”
Tak zakończył się ów dzień, który dla przytłaczającej większości ówczesnych mieszkańców Wilna był dniem radości i triumfu.
Wojciech Kempa
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!