W czerwcu 1943 roku wybuchło mało znane polskie powstanie zbrojne przeciwko Niemcom – Powstanie Iwienieckie.
Dziś w naszym kalendarium poruszymy temat Powstania Iwienieckiego. Powstanie to miało miejsce na kresach wschodnich, w okolicach miasta Iwieniec, położonego ok. 30 kilometrów w linii prostej od Mińska. Jej genezą było powołanie na początku czerwca 1943 roku, stosunkowo silnego odziału partyzanckiego, liczącego ok. 160 Polaków. Atak na liczące 5 tys. mieszkańców miasteczko Iwieniec, został szczegółowo opracowany przez polskich dowódców. Rozpoczął się dokładnie w południe 19 czerwca, w porze obiadowej, gdy czujność okupanta i jego białoruskich kolaborantów, była najsłabsza. Na sygnał kościelnych dzwonów bijących na Anioł Pański żołnierze AK przerwali linie telefoniczne, po czym opanowali budynek poczty oraz niemieckie biuro gospodarcze (zastrzelono przy tym jednego urzędnika). Grupa pod dowództwem wachmistrza „Dęba” po uprzednim unieszkodliwieniu wartowników otoczyła siedzibę białoruskiej policji i wezwała funkcjonariuszy do kapitulacji. Najwyższym stopniem policjantem przebywającym w tym czasie na posterunku był zastępca komendanta st. sierż. Stefan Poznański, podoficer przedwojennej Policji Państwowej, a zarazem członek AK. Na jego rozkaz policjanci – wśród których przeważali Polacy, w wielu wypadkach członkowie i sympatycy AK – złożyli broń i opuścili budynek. Jedynie niewielka grupa funkcjonariuszy przybyłych kilka dni wcześniej z Połocka usiłowała stawiać opór. Wszystkich błyskawicznie zastrzelono. Nie powiodła się natomiast próba błyskawicznego opanowania posterunku niemieckiej żandarmerii. Jeden z nich nie uległ panice, zdołał zaryglować drzwi do budynku i zabić granatem kpr. Jana Niedźwiedzkiego ps. „Janek”. Wobec tego, partyzanci spróbowali dostać się do wnętrza posterunku przez okno, po czym, zniszczywszy przy użyciu granatów radiostację wraz z centralą telefoniczną, powrócili do oddziału. Żandarmi, ochłonąwszy z zaskoczenia, zorganizowali silną obronę. Wobec tego, Polacy nie postaowili nie ryzykować frontalnego szturmu.
Równocześnie z wybuchem walki wewnątrz miasta, uderzono na koszary Luftwaffe. Bez większych trudności sforsowano płytką w tym miejscu rzekę Wołmę, a gwałtowny i niespodziewany atak zaskoczył Niemców. Wielu żołnierzy Luftwaffe zostało zabitych, pozostali wycofali się do koszar. Żołnierze AK wzięli do niewoli dwóch niemieckich oficerów w stopniu kapitana. Tymczasem w centrum Iwieńca niemieccy żandarmi nadal stawiali zaciekły opór, obawiając się zapewne, że po dostaniu się w ręce partyzantów zostaną ukarani za wcześniejsze zbrodnie na ludności cywilnej. Chcąc skłonić Niemców do kapitulacji, żołnierze AK wysłali w charakterze parlamentariusza oficera Luftwaffe schwytanego w ataku na koszary. Żandarmi odpowiedzieli jednak ogniem, zabijając rodaka na miejscu. Po dwóch godzinach walki wachm. „Dąb” wpadł na pomysł, aby przy użyciu strażackiego beczkowozu i sikawki oblać budynek benzyną. Podłożenie ognia pod posterunek okazało się punktem zwrotnym starcia. Niemal wszyscy żandarmi zginęli w płomieniach lub od polskich kul. Ku rozczarowaniu żołnierzy AK śmierci uniknął jednak znienawidzony komendant „Sawinola”, który zdołał zbiec. Iwieniec był wolny przez blisko osiemnaście godzin. Gdy o świcie 20 czerwca nad miasteczkiem pojawiły się niemieckie samoloty rozpoznawcze, polskie dowództwo podjęło decyzję o rozpoczęciu odwrotu. Na sygnał trębacza, który odegrał hejnał Wojska Polskiego, żołnierze AK opuścili Iwieniec, kierując się do puszczy Nalibockiej. Partyzanci zabrali ze sobą uwolnionych więźniów, dezerterów z białoruskiej policji, większość polskiej młodzieży z Iwieńca, która zgłosiła się na ochotnika w szeregi oddziału, a także 70 furmanek.
Atak na Iwieniec zakończył się pełnym sukcesem. W zależności od źródeł szacuje się, że polscy partyzanci zabili od 40 do 150 Niemców i ich kolaborantów. Uwolniono wszystkich przetrzymywanych w miasteczku więźniów, w tym kilkunastu Żydów. Partyzanci zdobyli ponadto pięć samochodów, dwa działka ppanc. z amunicją, setki sztuk broni i amunicji oraz furaż. Straty własne ograniczyły się do trzech zabitych i 6–11 rannych.
Na górze przykładowe zdjęcie polskich partyzantów.
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!