Sztuka wywołuje swoiste uczucie wspólnotowości, prawda? Z obrazoburstwem identyfikują się ludzie puści, którzy nie są w stanie wnieść żadnego programowego dobra do życia drugiego człowieka.
Współcześnie przepaść między wartościami sztuki a antywartościami lansowanymi przez lewactwo jest coraz większa. Każdy przejaw sztuki obrazoburczej jest niewidzialnym, ale głośnym drążeniem kornika, który ją toczy, zaś każde arcydzieło jest wcieleniem piękna, dobra i prawdy. Sztuka prawdziwa budzi respekt i ukojenie, profanacja wywołuje fobie oraz brak poczucia bezpieczeństwa w najróżniejszym wymiarze tego pojęcia.
Wielu chciałoby jeszcze stosować jeszcze słownictwo religijne lub filozoficzne do definiowania zjawisk sztuki współczesnej, niestety, funkcjonują one giętko i prawdziwie jedynie w odniesieniu do sztuki paseistycznej. Teraz tzw. artyści oficjalni to wyrobnicy lewicy, dalej uprzywilejowani przez różnego typu instytucje, zaś sztuka nowoczesna odtrąca w większości wszystko to, co przypomina biblijną przypowieść, a powiela destrukcyjny schemat.
Arbitralna ocena w sobie pewne niebezpieczeństwa – w tym domniemanie wyniszczenia. Krytycy contra artyści. Artyści contra artyści. I wreszcie wszechwiedzący oczywiście odbiorcy. Daje to nawet możliwość wyrażania swoistego okrucieństwa tak, jak uczynił to Charles Baudelaire próbując „zdekapitować” wyobraźnię Goi, który przecież był nadwornym malarzem Karola IV, tworzył portrety rodziny królewskiej oraz jej otoczenia.
Baudelaire wrzucił Goyę do studni bez dna, gdzie ów- spadając coraz bardziej oblepiał się mułem. Baudelaire twierdził bowiem, że artysta, wprowadzając fantastykę do komizmu wzniósł się wprawdzie na wyżyny komizmu absolutnego ale zdominowanego przez karykatury, a nie „wysublimowane” zjawy.
Podkreślał, że Goya łączył jowialność w manierze Cervantesa z upodobaniem do potworności natury, utajonej brzydoty fizjonomii ludzkiej, dodatkowo zezwierzęconej przez jakieś straszliwe okoliczności. Wedle Baudelaire’a byty efemeryczne na równi z bladolicymi, smukłymi Hiszpankami spowodowały, że galeria portretów Goi oscyluje między światłem a mrokiem.
Tym samym Baudelaire przypisał Goi jednostronną wizję odrażającego teatru, ulegającego destrukcji poprzez gromadzący się nieustannie brud moralny, występki. I tu rodzi się pytanie, jak tak zwany sąd arbitralny ma się do uczucia, które przecież kieruje ręką artysty i którego w żaden sposób ludzką miarą poddać sprawiedliwiej ocenie się na powołując się na autoanalizy albo świadectwa brzydoty na miarę „Umarłej klasy” Tadeusza Kantora i de facto zatrzymała się na tym etapie.
Bez pisania o sztuce ,mówienia o sztuce, myśleniu i analizowaniu sztuki moje serce zaczyna bić zbyt wolno -sztuka mnie jeszcze ratuje.
Marta Cywińska
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!