Ze strachu przed koronawirusem ludzie umierają na inne choroby, bo zbyt późno decydują się na wizytę u lekarza. Chodzi głównie o chorych na nowotwory i choroby serca. – Trzykrotnie spadła liczba zgłaszających się do nas po pomoc – mówi portalowi GazetaWroclawska.pl prof. Piotr Ponikowski, szef Centrum Chorób Serca we Wrocławiu. – Ludzie umierają w domach – rozkładają ręce w szpitalu.
– Mieliśmy kilka dni temu mężczyznę, który trafił na Szpitalny Oddział Ratunkowy z zawałem serca, ale odmówił zgody na pozostanie w szpitalu. Wypisał się na własne żądanie. Nie wiemy co się z nim potem stało – mówi prof. Krzysztof Reczuch z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu.
– Praktycznie zniknęły zawały serca – dodaje profesor. – Oczywiście one nie zniknęły. Mamy informacje od kolegów z pogotowia, że ludzie umierają w domach. Do nas trafiają coraz częściej osoby w stanie bardzo ciężkim, już po zatrzymaniu krążenia. A rokowania co do wyleczenia takiej osoby są bardzo złe.
Profesor mówi, że pacjenci – ze strachu przed wirusem – próbują przeczekać w domu ból w klatce piersiowej. Liczą, że ból przejdzie. Tymczasem powinni jak najszybciej skontaktować się z lekarzem albo wezwać pogotowie.