Dziewięć państw zachodnioeuropejskich zawarło w Paryżu „Sojusz drogowy”.
31 stycznia spotkali się w Paryżu ministrowie transportu Austrii, Belgii, Danii, Francji, Luksemburga, Niemiec, Norwegii, Szwecji oraz Włoch. Państwa te popierają objęcie transportu drogowego dyrektywą o pracownikach delegowanych i poddanie ich wymogom m.in. płacy minimalnej.
Wymienione kraje pod pozorem walki o prawa socjalne kierowców usuwają ze swoich rynków przewoźników głównie z nowych krajów UE. Zapowiadają „koniec parkingów-sypialni w Unii Europejskiej”. W paryskiej deklaracji domagają się wprowadzenia nakazów powrotu zagranicznych kierowców do domów na weekendy oraz inne wolne od pracy dni tygodnia. Informują także o zaostrzeniu kontroli drogowych. Przedstawiciele Francji i Niemiec zapowiedzieli, że nie zamierzają wycofać się z wymogu stosowania płac minimalnych w transporcie.
Paryskie spotkanie jest kolejnym etapem konfliktu o dostęp do europejskiego rynku przewozów drogowych. Od 1 stycznia 2015 roku Niemcy objęły płacą minimalną przewozy samochodowe, a w ślad za nimi zrobili to samo Francuzi, Norwegowie, Włosi, Austriacy, przygotowują się Holendrzy. Władze belgijskie zakazały odbierania regularnego tygodniowego wypoczynku w kabinie kierowcy (chodzi o wynikający z przepisów przymusowy 45-godzinny postój).
Najprawdopodobniej w drugim kwartale (gdy na dobre przestanie funkcjonować system nicejski) Komisja Europejska podda pod dyskusję i następnie głosowanie dyrektywę o pracownikach delegowanych. Sposób podejmowania decyzji przez Radę UE będzie regulować Traktat z Lizbony z 2007 roku. Wymaga on do podjęcia decyzji podwójnej większości, czyli 55 proc. państw członkowskich reprezentujących co najmniej 65 proc. ludności UE.
Do zablokowania inicjatywy trzeba co najmniej 13 krajów, gdy we wcześniejszym Traktacie z Nicei wystarczało 11. Jeżeli Polsce nie uda się zdobyć sojuszników, przyszłość polskich przewoźników międzynarodowych będzie wyglądała źle. Może to być pierwsza polska ofiara Traktatu w Lizbonie.
W tej sytuacji Polska nie pozostała bierna. Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa montuje koalicję, rozmowy przeprowadziła wiceminister Justyna Skrzydło w Berlinie w styczniu tego roku.
Zrzeszenie Międzynarodowych Przewoźników Drogowych w 2015 roku uzgodniło wspólne stanowisko jedenastu zainteresowanych krajów. W grudniu 2016 roku zebrały się w Warszawie delegacje stowarzyszeń przewoźników międzynarodowych z Czech, Hiszpanii, Litwy, Portugalii, Węgier i Polski.
– Chodzi o wyłączenie spod działania dyrektywy przewozów międzynarodowych. Ważne jest, abyśmy mieli wspólne stanowisko w tej sprawie – stwierdził wiceprezes portugalskiego stowarzyszenia przewoźników Antram Fernando Velasco Garcia.
W działaniach starych krajów UE nie chodzi o prawa socjalne pracowników, lecz o dostęp do wartego 130 mld euro rynku przewozów międzynarodowych.
– Zachodnie kraje chcą w ten sposób przejąć naszych kierowców, których brakuje na całym kontynencie – uważa Arturas Rutkausas z litewskiego stowarzyszenia przewoźników Linava. Gdy udział przedsiębiorców z nowych krajów UE w przewozach wyraźnie wzrósł, w Europie Zachodniej pojawił się opór przeciw konkurentowi.
Zachodnie firmy w poszukiwani tańszych pracowników masowo zakładają spółki w nowych krajach UE. Często są to firmy-skrzynki pocztowe, które poza adresem nie mają w kraju rejestracji żadnych aktywów. Ich jedynym celem jest pozyskanie kierowców, którzy non-stop pracują na trasach w Europie Zachodniej.
/rp.pl/
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!