Prawie nikt w Polsce nie wie o tym, że można u nas realizować obowiązek szkolny nie posyłając dziecka do szkoły. Atoli przepisy dotyczące tej praktyki są (w ustawie oświatowej) mało rozbudowane, a nauczaniem domowym objęte jest podobno tylko około trzy tysiące uczniów z kilkuset rodzin. Jak to wygląda w praktyce i jakie przynosi rezultaty, o to dowiadujcie się u samych tych rodzin, zaczynając od odwiedzenia stosownych stron internetowych.
Dość powiedzieć, że polskie władze oświatowe kolejnych „ekip”, włącznie z obecnie rządzącą, nie sprzyjają rozwojowi nauczania domowego. Przyznajmy, że w odniesieniu do tych ugrupowań politycznych, jakie propagują „prorodzinność”, jest to nader dziwne i niezrozumiałe.
Co ma więc zrobić człowiek, który dzisiejszej (państwowej) szkole i jej nauczycielkom nie ufa, i który posłanie do niej swego dziecka uważa nie za cywilizacyjne dobrodziejstwo, lecz za poważne zagrożenie?
Lecz zagrożenie czai się także „z drugiej strony tego medalu”. Oto występująca jako nauczycielka swego dziecka mamusia (niektóre mamusie) może okazać się zbyt pobłażliwa, mało wymagająca, niesystematyczna w działaniu i wreszcie niekompetentna w zakresie niektórych lub nawet wielu szkolnych przedmiotów. Przecież nauczanie i wychowywanie też jest jakąś sztuką. Nieprawdaż? A nawet nauką. Także do tego trzeba mieć jakieś przygotowanie.
Rodzice mogą w związku z tym opłacić nauczyciela domowego, czyli guwernera/guwernantkę, a nawet kilku, do różnych przedmiotów. Kto jednak ma ocenić skuteczność pracy takiego nauczyciela? I kto ma ocenić skuteczność pracy rodzica nauczającego dziecko własne lub grupę dzieci spokrewnionych, spowinowaconych lub zaznajomionych? Nie ma takiego, co by się znał w równie wysokim stopniu na wszystkim, co się robi i o czym się mówi w szkole przez całe 12 lat nauki tamże.
Państwowe systemy szkolne w krajach epoki przedrewolucyjnej nie były zazdrosne o uczniów i nauczycieli, więc nauczanie domowe (ang. home-schooling) się w tych systemach mieściło. Okoliczność ta pociągała za sobą istnienie procedury zwanej egzaminem eksternistycznym. Otóż młody człowiek pobierający nauki w domu miał wszelako obowiązek przystępować w szkole „państwowej lub na prawach państwowych” do stosownych egzaminów, na końcu zaś do egzaminu dojrzałości, i dzięki temu otrzymywał, tak jak uczniowie szkolni, państwowe świadectwo „z orłem” (no bo w naszej „akwilarnej” części świata to orzeł był i jest godłem kilku państw).
Skoro my tutaj dopuszczamy i wspieramy tamten wzięty z przeszłości dualizm nauczania szkolnego oraz domowego, przyznajmy, że takie właśnie rozładowanie sprzeczności pomiędzy państwowymi zakusami a domowym pobłażaniem jest rozwiązaniem optymalnym. Zresztą, jak słusznie zauważa to choćby Florian Znaniecki w swojej „Socjologii wychowania”, różnica pomiędzy szkołą a nie-szkołą jest nader płynna, o ile w ogóle istnieje coś takiego jak nie-szkoła. Oto dzicy wojownicy po raz pierwszy, i kolejny, zabierają chłopca-podrostka do dżungli na polowanie – przecież oni biorą go, ni mniej ni więcej, do szkoły właśnie!
Gdy jedno-dwoje-czworo dzieci siedzi w salonie przy stole wraz z nauczycielem, to co to jest? Odpowiadamy, że „nauczanie domowe”. Lecz gdy dzieci zbiera się tam dziesięcioro, piętnaścioro, i więcej – czy to już będzie jakaś „szkółka”? Tym bardziej, gdy jako taka „zarejestrowana w kuratorium”. Tak przecież, lecz w konspiracji, funkcjonowały u nas w Polsce owe „tajne komplety” oraz „kółka samokształceniowe” czasów niewoli, i te pod zaborami, i pod okupacjami, i za komuny. A w Związku Sowieckim, wśród pozostałych tam Polaków, prostych kołchoźnic i kołchoźników, działały w ten sposób kółka różańcowe – w niektórych miejscowościach były to jedyne nielegalne zgromadzenia „ludzi sowieckich” nigdy nie wykryte przez KGB. Ale my tutaj i dzisiaj szczęśliwie możemy i chcemy nauczać, wychowywać i modlić się jawnie.
Zastanówmy się zatem, bynajmniej nie wyważając z dawna już otwartych drzwi, lecz mając na względzie dawniejsze i nowsze praktyki oświatowe, nad tym, czym powinno się cechować nauczanie domowe w Polsce dzisiejszej:
1. Status prawny nauczyciela szkolnego i domowego (guwernera-guwernantki) powinien być identyczny, zwłaszcza, że dana osoba może jednocześnie wykonywać swój zawód w obydwu tych odmianach.
Nauczyciel może zatem być zatrudniony „na umowie” w szkole, przez jakieś stowarzyszenie edukacyjne lub też na zasadzie samozatrudnienia (ze wszystkimi tego obowiązującymi w danym czasie następstwami, jak – obecnie – „uzusowienie”, opodatkowanie, ubezpieczenie, itp.). Nauczyciel domowy miałby dziennik pracy nauczyciela, w którym rodzice ucznia (sic!) poświadczali by przepracowanie przez niego kolejnych godzin.
Rozwinie się też nauczycielski „czarny rynek”, z którego wymogami i dobrodziejstwami usługobiorcy (rodzice uczniów) i usługodawcy (nauczyciele domowi) będą sobie radzić tak, jak to się dzieje w różnych innych dziedzinach życia gospodarczego.
2. Nauczanie szkolne i domowe jest komplementarne. To rodzice uczniów decydują, w jakich okresach na przestrzeni 12. lat nauki szkolnej posyłać swe dzieci do szkoły, a w jakich uczyć je w domu. Możliwe jest zatem, lecz nie zalecane (!), aby dany uczeń uczył się przez kolejne semestry (a nawet kwartały) na przemian w domu i w szkole.
3. Postępowanie z „realizacją programu” równocześnie ze wszystkich przedmiotów dla kolejnego kwartału-semestru-roku szkolnego obowiązuje w szkole, natomiast dla nauczania domowego jest zalecane. Niemniej uczeń przechodzący z trybu domowego na szkolny powinien co do szkolnego programu być ze wszystkich przedmiotów na co najmniej tym etapie nauki, jak klasa szkolna, do której on właśnie wstępuje lub powraca.
Zaleca się, aby zmiana trybu nauczania (domowy na szkolny albo odwrotnie) następowała wraz z nowym rokiem szkolnym lub na przełomie semestrów.
4. Odbywają się w szkołach, w formie zarówno ustnej, jak i pisemnej, sprawdziany kwartalne dla uczniów pobierających naukę w domu (dla eksternów).
Warto rozważyć, czy ze względu na wiek ucznia – dla najmłodszych i dla najstarszych – sprawdziany takie powinny się odbywać odpowiednio – częściej lub rzadziej niż co kwartał.
Przed rozpoczęciem każdego kwartału rodzice ucznia, a w klasie maturalnej i przedmaturalnej sam uczeń, na ustandaryzowanym formularzu zgłaszają w dowolnej wybranej przez siebie szkole chęć zdawania egzaminu wskazując zakres tematyczny dla poszczególnych przedmiotów szkolnych właściwy dla danego etapu nauki w szkole, co jest zalecane, aczkolwiek nie dla wszystkich przedmiotów musi to być ten sam etap nauki.
Możliwe jest zdawanie każdego kolejnego egzaminu kwartalnego w innej szkole.
5. Z powyższym ma związek postulat (wymóg), aby zostały określone optymalne „spisy wymagań kwartalnych” dla każdego przedmiotu szkolnego, na każdy kwartał nauczania, których to kwartałów w całym 12-leciu szkolnym jest wszakże 48.
Wyróżnia się następujące kwartały roku szkolnego, które nie są równe i nie co roku trwają tyle samo czasu każdy (zwłaszcza kwartały II i III), co powinno być uwzględnione w w/w spisach: I – do 11 listopada; II – do ferii zimowych w styczniu-lutym; III – do 3 maja; IV – do końca roku szkolnego, najkrótszy.
6. Prowadzony jest podwójny zapis lekcyjny – przez szkołę tradycyjny dziennik (dzisiaj bywa on elektroniczny), a przez ucznia-eksterna (jego rodziców) tradycyjny-papierowy dzienniczek ucznia (indeks), w którym rejestrowany jest i oceniany cokwartalny postęp w nauce.
Dopóki nie zostaną uzupełnione (tj. zaliczone w w/w trybie kwartalnym) jakiekolwiek zaległości z klasy Π, ekstern jest formalnie uczniem (domowej) klasy Π, choćby w nauce niektórych przedmiotów był on zaawansowany w stosunku do programu nauczania przewidzianego dla klasy Π. W przypadku wspomnianego zaawansowania w nauce danego przedmiotu (jednego lub więcej niż jednego) ekstern może zdawać egzamin kwartalny na poziomie właściwym dla przyswojonych już przez niego wiedzy i umiejętności, niezależnie od tego, do której klasy formalnie on przynależy. Zalecane jest zdawanie egzaminów z zakresu poszczególnych kwartałów nauczania w kolejności podanej w „spisach wymagań kwartalnych” (por. pkt. 5), aczkolwiek zwłaszcza w zakresie języków obcych, przedmiotów artystycznych i wychowania fizycznego zależy to od bieżącego zaawansowania danego ucznia. Zalecane jest także, aby jeden egzamin kwartalny obejmował program nauczania danego przedmiotu z nie więcej niż czterech kwartałów bezpośrednio po sobie następujących.
7. W uczniowskim dzienniczku i/lub na corocznym świadectwie szkolnym można także podawać, lecz tylko z inicjatywy zainteresowanego, oceny, zaświadczenia lub certyfikaty dotyczące nauki przedmiotów tzw. nadobowiązkowych, czyli nie objętych nauczaniem w szkole, w której uczeń aktualnie zdaje egzaminy kwartalne i która wydaje mu roczne świadectwo szkolne. Oceny te, zaświadczenia lub certyfikaty wystawiają uprawnione do tego instytucje edukacyjne, jak np. szkoła języków obcych, klub sportowy, pracownia, warsztat, szkoła zakładowa, kierownik praktyk zawodowych itd.
8. Nauczyciel domowy (guwerner-guwernantka) wystawia z danego przedmiotu do dzienniczka ucznia dwie oceny w kwartale w zakresie programu jednego (z 48-miu) kwartałów nauczania (oczywiście na każdą z nich może się składać wiele ocen cząstkowych, których do dzienniczka ucznia się nie wpisuje). Egzaminator szkolny lub szkolna komisja egzaminacyjna wystawia z tego samego przedmiotu do dzienniczka ucznia jedną ocenę za egzamin w zakresie programu jednego (z 48-miu) kwartałów nauczania. Oceny wystawione przez nauczyciela domowego oraz egzaminatora szkolnego lub szkolną komisję egzaminacyjną są tej samej wagi.
Dopuszcza się, a nawet zaleca, aby przy egzaminowaniu w szkole uczniów pierwszej klasy szkoły podstawowej byli obecni ich nauczyciele domowi (więc także matka lub ojciec), aczkolwiek tylko jako bierni obserwatorzy.
Oceną roczną (semestralną, kwartalną) jest średnia arytmetyczna ze wszystkich w powyższym trybie uzyskanych ocen z danego przedmiotu w danym roku szkolnym (semestrze, kwartale); gdy ułamek wynosi 0.5 lub mniej – zaokrąglana w dół, gdy wynosi ponad 0.5 – zaokrąglana w górę.
Obowiązuje sześciostopniowa skala ocen: 1-niedostateczna (nie daje zaliczenia), 2-mierna (najniższa zaliczająca), 3-dostateczna, 4-dobra, 5-bardzo dobra, 6-celująca. W razie konieczności wybierania pomiędzy postawieniem oceny 1 i 2 zaleca się wystawić ocenę 2 (zaliczającą), co dotyczy oceniania w ogóle, więc zarówno szkolnego, jak i domowego.
9. W przypadku niezdania przez eksterna egzaminu kwartalnego wystawiana jest mu z danego przedmiotu przez szkolnego egzaminatora lub szkolną komisję egzaminacyjną ocena 1-niedostateczny. Egzamin z tego samego kwartalnego zasobu materiału ekstern będzie zdawał w kolejnej sesji kwartalnej; zaleca się, aby była to sesja bezpośrednio następna po tej, w której nastąpiło wspomniane niepowodzenie.
10. Promocja eksterna do klasy Π, będąca następstwem zaliczenia materiału ze wszystkich przedmiotów przewidzianego dla klasy bezpośrednio ją poprzedzającej, ma znaczenie przede wszystkim porządkowe i informacyjne, zwłaszcza w przypadku podjęcia decyzji o powrocie eksterna do nauki w trybie szkolnym (por. pkt. 3).
Potocznie rozumiane zaliczenie kolejnego roku nauki szkolnej jest poświadczane w uczniowskim dzienniczku przez dyrektora szkoły, w jakiej dany uczeń zdawał ostatni jak dotąd egzamin kwartalny, aczkolwiek z powodu opisywanego tu trybu nauczania domowego, więc innego niż szkolny, może ono nastąpić w czasie innym niż coroczne czerwcowe zakończenie roku szkolnego.
Uczeń-ekstern otrzymuje ponadto świadectwo ukończenia nauki w klasie Π (i zarazem promocję do klasy wyższej albo świadectwo ukończenia szkoły), lecz na formularzu innym niż uczniowie szkolni, gdyż ze wskazaniem, w których spośród czterech kwartałów minionego roku szkolnego pobierał on naukę w domu, a w których w szkole.
11. Bądź to regularnie, bądź też w określonych zawczasu terminach, zależnie od warunków lokalnych, odbywają się dla eksternów, zgodnie z programem nauczania dla danego kwartału, szkolne zajęcia praktyczne (ćwiczenia) w pracowniach, warsztatach, na boisku, w sali gimnastycznej lub w terenie. Eksterni mogą również odbywać takie zajęcia wraz z uczniami szkoły, według planu lekcji; w warunkach domowych mogą je prowadzić także nauczyciele domowi (guwernerzy), o ile dysponują oni odpowiednim sprzętem i/lub materiałami do przeprowadzenia danych zajęć praktycznych oraz miejscem (jak np. do przeprowadzenia zajęć sportowych).
Wspomniane zajęcia mogą także prowadzić wyspecjalizowane placówki oświatowe, jak np. dom kultury, „pałac młodzieży”, „centrum nauki”, zakład doskonalenia zawodowego, szkoła przyzakładowa, towarzystwo kursów zawodowych, klub sportowy (ze wskazaniem uprawianej dyscypliny sportu), pracownia, sekcja, warsztat, laboratorium, stowarzyszenie miłośników danej dziedziny wiedzy lub umiejętności itp. Placówki te, w zależności od statusu materialno-prawnego każdej z nich, mogą za swoje usługi pobierać od uczniów-eksternów (ich rodziców) wynagrodzenie pełne, częściowe lub wcale go nie pobierać; mogą się w nich także (na ich terenie i przy użyciu ich wyposażenia) odbywać egzaminy kwartalne, jednakże prowadzone przez nauczycieli lub instruktorów szkolnych, co powinno być poprzedzone uzyskaniem przez daną placówkę (warsztat, pracownię itp.) stosownego certyfikatu (placówka co do swego wyposażenia, przygotowania i kompetencji pracowników oraz warunków bhp powinna spełniać wymogi co najmniej takie, jak tej samej specjalności warsztat lub pracownia szkolna).
Praktyczna (także teoretyczna) nauka danego zawodu (specjalności) może się w całości odbywać w placówkach, o jakich tu mowa (także na zasadach porównywalnych do tradycyjnego „terminowania u majstra”).
12. Nauczyciel lub instruktor prowadzący w/w zajęcia praktyczne (por. pkt. 11) bądź to sam występuje wobec eksterna i jego rodziców jako domowy nauczyciel przedmiotu szkolnego, w którego zakres wchodzą dane zajęcia, wystawiając oceny jak wyżej podano (por. pkt. 8), bądź też w specjalnej rubryce w dzienniczku ucznia wystawia ocenę z samych tych zajęć do wykorzystania przez domowego nauczyciela tego przedmiotu przy wystawianiu jednej z dwóch ocen kwartalnych.
W przypadku, kiedy program ćwiczeń praktycznych zajmuje około połowę kwartału nauczania danego przedmiotu, osoba prowadząca te ćwiczenia wystawia jedną z dwóch ocen kwartalnych; gdy zajmuje on cały kwartał, wtedy osoba ta wystawia obydwie oceny kwartalne z danego przedmiotu (np. trener w klubie sportowym; por. pkt. 8).
13. Kuratoria oświaty prowadzą oficjalne strony internetowe, pod tytułem, np. „www.informatorium-nauczania-domowego.pl”, aczkolwiek zalecane jest prowadzenie stron o tej tematyce także przez podmioty samorządowe i prywatne (w tym stowarzyszenia); także publikowanie stosownych informacyjnych materiałów drukowanych, zwłaszcza przez samorządy gminne i powiatowe.
Na stronach tych, z rozróżnieniem gmin, powiatów, miast i dzielnic miast, będą podawane i aktualizowane wszelkie informacje dla osób i instytucji zainteresowanych edukacją domową i zaangażowanych w tego typu edukację, jak zwłaszcza rodziców i uczniów, nauczycieli domowych (guwernerów i guwernantki), nauczycieli szkolnych i dyrektorów szkół oraz inne instytucje i osoby (por. pkt. 11-12).
* * * * *
Kto ma za to wszystko płacić? Jeśli jako nauczyciel domowy występuje rodzic, to nie płaci on przecież nikomu. Lecz z tego właśnie tytułu rodzic taki powinien być zwolniony z płacenia tej cząstki daniny publicznej (państwowej, samorządowej), jaka przypada na finansowanie nauki w szkole tzw. publicznej, z której usług rodzic taki przecież nie korzysta (nie korzysta w określonym czasie, gdyż korzystać zaczyna, gdy posyła dziecko do szkoły publicznej po okresie nauczania w domu). Jest to u nas problem ograny, lecz chyba nadal nie rozwiązany, acz pojawił się on już blisko trzydzieści lat temu wraz z powstaniem pierwszych szkół tzw. niepublicznych, czyli społecznych, prywatnych, katolickich i innych utrzymujących się z co miesiąc pobieranego od uczniów czesnego (w latach 90. XX w. jeszcze można u nas było z tego utrzymać szkołę, nawet tę średnią!). Przykro być opodatkowanym podwójnie. Nieprawdaż?
Nie wszyscy dorośli to rozumieli. Jakieś dwadzieścia lat temu piszący niniejsze brał udział w dyskusji w zupełności akademickiej, prowadzonej na wiodącym polskim uniwersytecie, której młodzi wówczas uczestnicy-akademicy oburzali się (przynajmniej większość z nich) na dyrektorów owych nowych wówczas szkół płatnych-prywatnych za to, że ci ośmielają się pobierać opłatę, wspomniane czesne, za realizację konstytucyjnego wszakże prawa do pobierania nauki i w ogóle do oświaty powszechnej. Argumenty, że mianowicie rodzice, acz w ramach powszechnego obowiązku oświatowego, swoje pociechy do tych właśnie, a nie innych szkół posyłają całkowicie dobrowolnie, i jeszcze z własnej i nieprzymuszonej woli rywalizują o miejsca w tych szkołach, i że szkoły te bez pobierania opłat czesnego po prostu przestałyby istnieć, do ówczesnych naszych młodych akademików w ogóle nie docierały. Jak jest dzisiaj? Kto to wie?
Od lat mówi się u nas o potrzebie „wyceny usług medycznych”, ale tych „publicznych”, skoro te „prywatne” – by się przekonać wystarczy otworzyć stosowną stronę internetową lub zatelefonować – są już z dawna skrupulatnie wycenione. „Publiczne usługi oświatowe” też by wypadało wycenić, aby wiedzieć, jakiej części daniny publicznej nie powinni płacić ci rodzice, którzy nie korzystają z usług szkoły publicznej, gdyż posyłają dzieci do szkoły tzw. niepublicznej lub nauczają je w domu. Wycena będzie pomocna także wtedy, gdy dana rodzina zdecyduje się zatrudniać i opłacać nauczyciela domowego, jednego albo i więcej, lub „wykupić” jakieś zajęcia edukacyjne prowadzone przez wyspecjalizowaną jednostkę „pozaszkolną” (jak te wymieniane wyżej).
Jak zawsze w takich wypadkach pojawia się problem rodzin nie dość zasobnych, które z dowolnych powodów nie chcą korzystać z usług szkoły tzw. publicznej, ale na danym etapie edukacji ich dzieci może ich być nie stać na opłacenie domowego nauczyciela. No cóż, i z tym problemem trzeba sobie radzić wchodząc we współpracę z innymi podobnymi rodzinami, z odpowiednimi stowarzyszeniami, fundacjami czy funduszami stypendialnymi. Na wszystko jest rada.
Atoli, jak się rzekło, w proponowanym tu oświatowym systemie domowego nauczania – „checks and balances” – pewne prace wykonywać musi szkoła, taka jaka jest, najlepiej ta znajdująca się w pobliżu (acz nie koniecznie!), dziś w Polsce przeważnie tzw. publiczna (państwowa-samorządowa), lecz także ta tzw. niepubliczna (ta co to pobiera czesne).
Szkoła poprzez swoich nauczycieli – jak już wiemy – przeprowadza dla wszystkich eksternów egzaminy kwartalne i wystawia oceny kwartalne, semestralne i roczne, wystawia uczniowskie dzienniczki i dokonuje w nich stosownych wpisów, wystawia świadectwa ukończenia klasy oraz – o czym tu dotąd nie wspomniano – przeprowadza egzaminy dojrzałości i egzaminy zawodowe, po czym wystawia także eksternom państwowe świadectwa. Za wykonanie tych wszystkich czynności trzeba przecież zapłacić zarówno szkolnym nauczycielom, jak i pozostałemu szkolnemu personelowi.
Rzecz jest zatem do wyboru: albo tak trzeba skalkulować wzajemne zobowiązania pomiędzy obywatelem-podatnikiem a państwem, aby z powyżej wymienionych powodów podatnik-rodzic ucznia-eksterna żadnych już opłat nie uiszczał, albo niech uiszcza, lecz bezpośrednio do kasy tej konkretnej szkoły, powiedzmy że do trzydziestu (?) złotych za egzamin kwartalny każdego ucznia-eksterna.
W każdym z tych dwóch przypadków szkołom tzw. niepublicznym nie będzie się opłacało zapraszać do siebie eksternów na kwartalne egzaminy. No, to kalkulujmy dalej.
Jak już powiedziano (pkt. 11), w zależności od uwarunkowań lokalnych i indywidualnych szkoła ma prowadzić także zajęcia praktyczne (ćwiczenia) dla eksternów w szkolnych pracowniach przedmiotowych lub na szkolnym boisku. Tu też trzeba opłacić nauczycieli i instruktorów za „realizację dodatkowych godzin lekcyjnych”. Z czegoś trzeba na to wziąć, a my tu przecież postulujemy ulgę podatkową z tytułu nauczania dziecka trybem domowym… ale przy niejakim udziale szkoły właśnie.
Doprawdy, piszący niniejsze nie zna się na dzisiejszej polskiej „ekonomice oświaty i wychowania” aż tak bardzo, aby ad hoc zaproponować wycenę stosownych „usług oświatowych”. To jest do przemyślenia. Rodzic eksterna przychodząc we wspomnianym tu celu do szkoły tzw. publicznej jest mniej więcej jak ten obywatel, którego coś boli, i który przychodzi „do lekarza” czyli do „publicznego zakładu opieki zdrowotnej”, pomimo tego, że nie jest ani „ubezpieczony”, ani „uzusowiony”. Komuś takiemu jednak już teraz u nas przedstawiają jakiś „cennik usług medycznych”, w tym najbardziej elementarnym zakresie do przyjęcia, czyli do zapłacenia. Podobnym więc tropem można, pośród powszechnych uwarunkowań ustrojowo-podatkowych, jakie mamy w dzisiejszej Polsce, podążyć budując „wycenę usług edukacyjnych świadczonych przez szkołę publiczną dla uczniów pobierających naukę w trybie domowym”; ale wtedy i tylko wtedy – przypomnijmy – gdy z przyczyny pobierania nauk domowych będzie przysługiwała wyraźna ulga podatkowa.
Czy powyżej przedstawiony projekt nauczania domowego ma zastosowanie w Polsce dziś, w roku 2018? Tak, ma on zastosowanie, zawsze i wszędzie! Nauczanie albowiem domowe można nakładać na każdy bez wyjątku ustrój szkolny. W Polsce trzeba to było uczynić już dawno temu, jeszcze na przełomie lat 1989/1990, kiedy uwaga dość nawet licznych kręgów społeczeństwa odwracała się od w znacznym zakresie skompromitowanej szkoły państwowej (wówczas post-PRL-owskiej) i kierowała ku alternatywie, jaką wtedy, i słusznie, upatrywano w szkołach tzw. społecznych i innych tzw. niepublicznych. Nauczanie domowe jest to kolejny względem tamtych krok uczyniony ku „uwolnieniu oświaty”. Niemniej – pamiętajmy – obydwa edukacyjne żywioły, domowy i szkolny, wewnętrzny i zewnętrzny, swojski i obcy, muszą być komplementarne i współpracować na zasadzie wzajemnej kontroli i równowagi – „checks and balances”.
Marcin Drewicz
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!