Wadzim Kabanczuk, zastępca dowódcy walczącego po stronie Ukrainy białoruskiego pułku im. Konstantego Kalinowskiego, udzielił wywiadu “Rzeczpospolitej”. To kuzyn skazanego na trzy lata więzienia 35-letniego Siarheja Franczuka. Służby wdarły się do jego mieszkania w Bobrujsku i pobiły. Na opublikowanym wówczas nagraniu przyznał, że uczestniczył w protestach w 2020 r. (po sfałszowanych wyborach prezydenckich) i pisał antyrządowe komentarze.
“Mój kuzyn ma stwierdzoną niepełnosprawność i ma mnóstwo problemów zdrowotnych. Więzienie dla niego jest ciężką próbą. To pokazuje, jak mocno reżim nas się boi. W przeciwnym wypadku nie zwracano by na nas uwagi. Czynią różnego rodzaju prowokacje i próbują powstrzymać poszerzenie naszej liczebności. Reżim chce sprawić, by inni do nas nie dołączali” – mówi Wadzim Kabanczuk.
Twierdzi, że większość żołnierzy pułku Kalinowskiego nie ujawnia swojej tożsamości właśnie dlatego, by nie narażać pozostających na Białorusi krewnych i przyjaciół. “Dla nikogo nie jest to miła sytuacja, ale nie znam ani jednej osoby, która odeszłaby z pułku z powodu presji na krewnych na Białorusi. Jeżeli zostanie wydany międzynarodowy nakaz aresztowania Łukaszenki, wkroczymy tam i jego aresztujemy. I może nie dojdzie nawet do żadnej walki zbrojnej, bo będą uciekać jak karaluchy” – twierdzi zastępca dowódcy pułku Kalinowskiego.
Białorusi wskazuje, że oddziały pułku obecnie walczą w okolicach Bachmutu. “Walki trwają codziennie. Za wolność naszą i waszą. O to walczymy. Bo bez wolnej Ukrainy nie będzie wolnej Białorusi” – mówi i dodaje, że od początku agresji Rosji na Ukrainę zginęło już kilkunastu jego towarzyszy broni.
/rp.pl, wprost.pl/
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!