Uczciwa, jawna, bolszewicka samokrytyka to szczególna metoda wychowania kadr partyjnych i w ogóle klasy robotniczej w duchu rewolucyjnego rozwoju, potężny oręż w walce o socjalizm – tłumaczył Józef Stalin. Można powiedzieć, że samokrytyka jest nieodłącznym elementów systemów totalitarnych, a taki wszak – jak widać – starają się nam dziś zaszczepić światli Europejczycy…
W 2014 roku były prezes Trybunału Konstytucyjnego Andrzej Zoll w rozmowie z KAI przekonywał, że rozwiązania narzucane nam z zewnątrz nie są potrzebne, bo obowiązujące w Polsce przepisy „wypełniają wszystkie dyspozycje, dotyczące regulacji prawnych związanych z przeciwdziałaniem przemocy wobec kobiet”.
Zdaniem byłego prezesa TK,konwencja jest napisana „bardzo złym, w wielu miejscach nieprecyzyjnym językiem, jest w nim dużo sprzeczności”. – Co może skutkować wątpliwościami w stosowaniu tej konwencji, a przede wszystkim pozostają wątpliwości co do intencji jej twórców. Powstaje pytanie, czy nie ma tu jakiegoś drugiego dna – wskazywał. Jak stwierdził prof. Zoll, „rodzi się podejrzenie”, że konwencja antyprzemocowa „to zamach na naszą cywilizację”.
Zaznaczał, że jego największe wątpliwości budził artykuł 12 mówiący, że konwencja stambulska dąży do „promowania zmian, wzorców społecznych i kulturowych, dotyczących zachowań kobiet i mężczyzn w celu wykorzenienia uprzedzeń, zwyczajów, tradycji oraz innych praktyk, opartych na idei niższości kobiet, na stereotypowym modelu roli kobiet i mężczyzn”.
– Uważam, że to jest przepis najbardziej kontrowersyjny, bo wprowadza on zobowiązanie stron do wykorzenienia tradycji – dodał Zoll.
Gdy teraz przypomniano tamte jego słowa, mógł zrobić tylko jedno… Zdecydowanie odciąć się od nich…
– Nie pamiętam tej wypowiedzi, ale jeśli tak to wtedy ująłem, to powiedziałem to za mocno. Dzisiaj sformułowałbym to inaczej. Przyjęcie konwencji nie było niczym złym, a obawy z nią związane nie potwierdziły się. Dziś uważam, że faktu, iż konwencja stosuje pojęcie “płci społeczno-kulturowej”, nie należy rozumieć w taki sposób, że neguje ona biologiczny wymiar tego, że ktoś jest mężczyzną czy kobietą. Nie, ta kulturowość odnosi się po prostu do społecznej roli kobiet i mężczyzn – stwierdził w rozmowie z Dziennikiem Gazetą Prawną były prezes Trybunału Konstytucyjnego.
Prof Zolll nie widzi też już niczego złego złego w treści art. 12 konwencji, który mówi o promowaniu zmian wzorców społecznych i kulturowych “w celu wykorzenienia uprzedzeń, zwyczajów, tradycji oraz innych praktyk opartych na idei niższości kobiet lub na stereotypowym modelu roli kobiet i mężczyzn” oraz o nieuznawaniu „kultury, zwyczajów, religii, tradycji czy tzw. honoru” za usprawiedliwienie dla aktów przemocy.
– Bywa to interpretowane jako atak na chrześcijaństwo. Moim zdaniem niesłusznie. Są religie, które jednoznacznie różnicują pozycję społeczną mężczyzny i kobiety. Ale w doktrynie katolickiej mamy zupełnie odmienne sygnały, eksponujące rolę kobiet: choćby kult Matki Boskiej i liczne święte wynoszone na ołtarze. Jednocześnie nie znaczy to, że chrześcijaństwo, a także instytucje Kościoła, są wolne od pewnego rodzaju zachowań społecznych naznaczonych myśleniem o kobietach jako nierównoważnych mężczyznom. I to o wykorzenienie takich praktyk i tradycji, które stawiają kobiety niżej od mężczyzn, chodzi w konwencji, a nie o uderzenie w religię jako taką – tłumaczy teraz prof. Zoll.
Zoll składa samokrytykę po przypomnieniu co mówił. Mądrość etapu w pigułce https://t.co/FxxRBw6mlC
— Cezary „Trotyl” Gmyz #AnnoDomini2020 (@cezarygmyz) July 28, 2020
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!