O ile przed tygodniem demonstracje żółtych kamizelek przebiegały nieco spokojniej, o tyle dziś znów przybrały na sile. W ruch poszedł gaz łzawiący, demonstrujący podpalili także skutery i samochody. Pojawiła się straż pożarna. Sanitariusze z chodników zaczęli zabierać pierwszych rannych. Do demonstracji od kilku dni w sieci wzywały ugrupowania ultralewicowe i skrajnie prawicowe. 23. sobota protestów żółtych kamizelek upływa pod znakiem gwałtownych zamieszek i starć z policją.
Minister spraw wewnętrznych Christophe Castanier uprzedzał, że rozróby zaplanowano w Tuluzie, Montpellier i Bordeaux, ale przede wszystkim w Paryżu. Szef resortu wyjaśnił, że autorzy apelu nazwali to drugim ultimatum i ostatecznym, co jest wezwaniem do rewolucji. Apel podpisano: „Black Bloc i żółte kamizelki”.
Zdaniem ministra Castaniera, chodzi o powtórzenie sytuacji z 16 marca, gdy dochodziło do rabunków, demolowania sklepów, restauracji oraz siedzib banków. Faktycznie, wczesnym popołudniem w stolicy doszło do podpaleń skuterów i samochodów. Demonstrujący starli się z policją w centrum miasta.
Des magasins Habitat et GO Sport sont actuellement pillés par des casseurs place de la République.@MargotMades en duplex sur LCI pic.twitter.com/pwFJ8eTavH
— LCI (@LCI) April 20, 2019
Na ulicach jest 60 tys. policjantów i żandarmerii zmotoryzowanej. Media informują, że panują wśród nich pesymistyczne nastroje. Funkcjonariusze są przemęczeni i zestresowani do takiego stopnia, że znów dwie osoby odebrały sobie życie. Od początku roku samobójstwo popełniło 28 policjantów.
/TVP Info/
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!